Michał Oleszczyk
Michał Oleszczyk
07/01/2011

Zgon na pogrzebie (2007, Oz)


Farsa dzieli z melodramatem dwie cechy: bardzo łatwo nią wzgardzić i bardzo trudno się jej oprzeć. Materiał jest zawsze ten sam (seks, pieniądze, animozje), tak jak i jego obróbka (spiętrzyć, zamieszać, zdetonować) – a jednak raz po raz wybuchamy śmiechem. Farsa jest bezwstydna w swej familiarności, ale jest także nieunikniona: uwalnia napięcie powstałe w codziennym obcowaniu z innymi gatunkami, które zazwyczaj starannie chowają własne szwy i ściegi. Farsa obnosi je na wierzchu, nie każe w siebie wierzyć – i w tym jej siła.

Zgon na pogrzebie (2007) to farsa w formie najczystszej, co stanowi i komplement, i zarzut. W pierwszej scenie pracownik domu pogrzebowego prosi o identyfikację zwłok. Kiedy ta wypada negatywnie, słyszymy krótkie: „Cholera, przywieźliśmy nie tego…!”. I cały film wygrany jest na tym właśnie rejestrze: czarny humor w stylu angielskim, przeplatany wyspiarską flegmą w sprawach łóżkowo-rodzinnych. Flegmą, rzecz jasna, pozorną.

Film ten wyreżyserował Frank Oz, jak zawsze poprawny w inscenizacji, ale i jak zawsze nadzwyczajny w pracy z aktorami (sam zresztą gra częściej niż reżyseruje: głos Świnki Piggy z Muppetów należy właśnie do niego). Jest tu wiele świetnych kreacji, z których co najmniej dwie – Andy’ego Nymana i Alana Tudyka – są małymi arcydziełami aktorstwa komediowego. Zwłaszcza Nyman (niezapomniany nudziarz z dostępnej na DVD wybitnej Redukcji [2007]) ślizga się od wytrzeszczu do senności, od hipochondrii do przerażenia – i z powrotem – z lekkością godną najlepszych; zwłaszcza Aleka Guinnessa.

Nasza reakcja na ten film będzie miała dużo wspólnego z naszym stosunkiem do cechy charakteru zwanej jowialnością. Jeśli tę ostatnią można zdefiniować jako dostatek śmiechu przy niedostatku świeżości – to to samo odnosi się do Zgonu na pogrzebie. Klocki te same, wzór ten sam. Ale frajda – całe szczęście - też.

PS. Jest już remake (sic!) tego filmu, tym razem pod batutą Neila LaBute’a. Nie zdążyłem go jeszcze obejrzeć – czy ktoś z Was go widział?

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.