the_road_movie_to_open
Inny koniec świata w kinie / fot. kadr z filmu The Road
Aneta Zadroga
18/01/2011

Innego końca świata nie będzie?

„The Road” to film o końcu świata. Film bardzo dziwny. Niezwykły. Mroczny, spokojny, przerażający. To najlepszy obraz końca świata, jaki w kinie widziałam

Świat kończył się na ekranach (z większym lub mniejszym powodzeniem) niezliczoną ilość razy. W zeszłym roku – między innymi w naszpikowanym efektami „2012” i w właśnie w „The Road”. Zwykle kres istnienia ziemskiego globu (tudzież zamieszkujących go ludzi) łączy się z wybuchami wulkanów, tsunami, trzęsieniami ziemi, wojną, albo zbyt dużą aktywnością Słońca (jak w „Zapowiedzi”).

W „The Road” samego momentu zagłady nie widzimy. Widzimy świat „po”. Przez pryzmat Ojca i Syna, starających się przeżyć. I to „po” jest tak naprawdę przerażające. Nie wiemy tak naprawdę, co się stało. Czy użyliśmy w końcu zbyt dużej ilości broni atomowej, czy unicestwiła nas, Ziemian, jakaś gigantyczna asteroida. Możemy się tylko domyślać, obserwując wędrówkę dwóch bohaterów przez spaloną, pozbawioną roślin i żywych zwierząt szarą pustynię.

Bohaterowie przemierzają oczywiście Amerykę (Stanom Zjednoczonym jakoś zawsze najbardziej się obrywa z okazji końców świata), kierując się w stronę wybrzeża z nadzieją, że coś tam zostało. Inni, dobrzy ludzie, jedzenie, jakaś oaza życia. Ale pewności nie ma i to również przeraża.

Podróż dwóch wychudzonych i wygłodzonych postaci w łachmanach, które muszą ratować się jeszcze przed dzikimi bandami rabusiów i morderców zjadających ludzkie mięso, przeplatają obrazy z przeszłości. Dowiadujemy się, że kiedyś było sobie szczęśliwe małżeństwo oczekujące dziecka. A później, nagle, wszystko zamarło. Przyszła ciemność, ogień, strach, koniec wszystkiego, co znamy. Zostały zgliszcza i nadzieja, która jednak bardzo szybko się wyczerpuje, podobnie jak resztki żywności, pochowane w opuszczonych piwnicach i domach bez mieszkańców.

Film wyreżyserował John Hillcoat, bardzo dobrą ścieżkę dźwiękową, która współtworzy mroczny i niepokojący klimat stworzył Nick Cave. W rolach głównych możemy zobaczyć Viggo Mortensena, Charlize Theron, Roberta Duvalla.

Największą jego zaletą jest sposób opowiadania historii. Powolny, męczący, odrażający, wzbudzający niepokój. Patrząc na ekran myślimy sobie… A co, jeśli tak właśnie wyglądałby koniec świata? Jak to, tak bez efektów specjalnych, wybuchów, superbohaterów ratujących ludzkość? Tak zwyczajnie stało się coś, co wszystko zniszczyło? I co byśmy zrobili postawieni w sytuacji bohaterów? Zakończyli swoje męki szybko i najmniej boleśnie, jak to możliwe, czy też wierzyli, że warto czegoś szukać, że tam, daleko, ktoś jeszcze ocalał i nasze życie tak naprawdę jest coś warte?

Nie jest to film wybitny, ale muszę przyznać, że „The Road” to całkiem przyjemna odmiana po wszystkich katastroficznych superprodukcjach, na które byliśmy skazani w ostatnich miesiącach. Film o końcu świata, na którym trzeba pomyśleć o życiu? Okazuje się, że to jednak możliwe. I za to ogromny plus.

the_road_movie_to_open
the_road_movie_to_open

Komentarze Dodaj komentarz (1)

  1. Ewka 19/01/2011 11:30

    CytujSkomentuj

    Przerażający film… Bardziej niż wszystkie wybuchająco-zalewająco-paląco-kosmicznoniszczące amerykańskie produkcje. Polecam.

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.