Aleksandra-Galiszkiewicz-ikona
Anna Chodacka
05/03/2018

Aleksandra Galiszkiewicz: Jak zjeść słonia? Po kawałku!

„To nie jest tak, że do osiągnięcia jakiegoś swojego celu potrzebne są specjalne okoliczności, gadżety czy inne czary. Potrzebna jest praca i czas”.
O radości z pracy, fascynacjach, testowaniu kosmetyków i przygodzie z produktami Amaderm, rozmawiamy z Aleksandrą Galiszkiewicz – kosmetologiem, wizażystką, kolorystką, pasjonatką nauk ścisłych.

Co cię najbardziej fascynuje?

Aleksandra Galiszkiewicz, kosmetolog, autorka bloga arsenicmakeup.blogspot.com: Możliwość odkrycia sposobu działania różnych rzeczy. Nie zadowala mnie korzystanie z gotowego produktu, nie rozumiejąc przy tym sposobu jego działania. Dotyczy to zarówno poszczególnych substancji w składach kosmetyków, czy ziołach, jak i sposobu, w jaki kolory wpływają na nasz wygląd. Z zawodu jestem kosmetologiem, ale pasjonuje mnie chemia kosmetyczna, od zawsze uczę się o właściwościach ziół i staram się zrozumieć, na czym producenci opierają swoje obietnice, zaglądając danemu kosmetykowi w skład. Jest to nieodparta potrzeba wniknięcia i zrozumienia podstaw. To samo dotyczy analizy kolorystycznej – nie wystarczyło mi nauczenie się podziału na typy kolorystyczne, chciałam zrozumieć, z czego one wynikają. W ten sposób dotarłam do kosmetologicznych, biochemicznych korzeni analizy: rodzajów i właściwości pigmentów oraz innych czynników, mających wpływ na ten, jakże płynny efekt zwany kolorystyką danej osoby. Okazuje się, że jest to fascynująca wiedza, która otwiera oczy na wiele innych zagadnień i jednocześnie pozwala z łatwością dostrzegać i unikać błędów tak często powielanych nieświadomie, ale i bezmyślnie.

Jak wyobrażasz sobie swoją zawodową przyszłość za kilka lat?

Wbrew pozorom kilka lat to wcale nie tak dużo czasu. Wyobrażam sobie, dość ostrożnie, że za kilka lat rozwinę moje dotychczasowe zajęcia w taki sposób, aby wreszcie połączyć dwie moje główne pasje, czyli chemię kosmetyczną i analizę kolorystyczną – w jeden biznes. A kto wie, może po drodze rozwiną mi się jeszcze jakieś zainteresowania i możliwości.

Co starasz się przekazać obserwującym cię fanom?

Oczywiście wiedzę – to przede wszystkim. Staram się jednak, aby była ona podana w łatwo przyswajalny, „ludzki” sposób. Często więc podpieram się przykładami z życia i wkładam dużo pracy w to, aby dane zagadnienie przedstawić w jak najbardziej zrozumiały sposób. Dobrym przykładem mogą tutaj być moje artykuły o analizie kolorystycznej, w których zawsze omawiam dany typ na przykładzie żywego człowieka, któremu sama dobrałam właściwe odcienie. Nigdy nie jest to wiedza powielana z Internetu, ponieważ nie zawsze się z nią mogę zgodzić. Dodatkowo sama tworzę stylizacje w spójnej kolorystyce każdego z dwunastu typów, które udostępniam w serwisie Pinterest za darmo, dla każdego, kto ma chęć się uczyć i zrozumieć czym dany typ kolorystyczny się w istocie charakteryzuje. Każdy też, kto czytał moje recenzje kosmetyków na blogu, wie doskonale, że analiza składu produktu, jest najważniejszym etapem, zanim po nie sięgniemy.

Miałaś niedawno okazję testować produkty marki Amaderm. Jak je oceniasz?

Składy kosmetyków Amaderm są proste i spójne. Widać, że są tworzone przez ludzi z doświadczeniem farmaceutycznym, ponieważ są to kosmetyki oparte o działanie konkretnych składników: mocznika, pantenolu czy alantoiny, znanych w kosmetologii od dawna ze swojego działania nawilżającego i łagodzącego podrażnienia. Bardzo je lubię i często sama dodaję je do swoich receptur w kosmetykach domowych. Nie przeszkadza mi to, że ich skład nie jest w pełni naturalny, ponieważ odnoszę wrażenie, że ten trend na przestrzeni ostatnich kilku lat rozrósł się do niemożliwie absurdalnych rozmiarów, tj. często ważniejsze dla producentów jest umieszczenie w INCI (Międzynarodowe nazewnictwo składników kosmetyków- przyp. red.) jak największej ilości ekstraktów ziołowych, co na pierwszy rzut oka – szczególnie dla osoby nie czytającej INCI biegle – może wydawać się czymś wspaniałym. W praktyce często okazuje się, że taki kosmetyk bazuje na najtańszych olejach rafinowanych, brak jest w nim konkretnych substancji aktywnych, a samych ekstraktów jest procentowo tak niewiele, że właściwie nie czynią żadnej różnicy w pielęgnacji. Jako fanka pielęgnacji naturalnej, ale jednocześnie kosmetolog z doświadczeniem w pracy z surowcami w laboratorium, wiem także, że strach przed obco brzmiącymi nazwami chemicznymi jest niepotrzebnie podsycany przez niektóre media i koncerny kosmetyczne. Tymczasem, przykładowo, syntetyczne emolienty są często niezastąpione w pielęgnacji cery wrażliwej i skłonnej do podrażnień, ponieważ nie wykazują właściwości uczulających. Kosmetyki Amaderm są dobrą alternatywą dla ludzi zmęczonych już pogonią za coraz droższymi kosmetykami naturalnymi, a chcących sięgnąć po sprawdzone składniki aktywne podane w przyjemny sposób.

Który z produktów Amaderm okazał się twoim ulubionym, znalazł twoje uznanie i dlaczego?

Najbardziej polubiłam się z balsamem nawilżającym do ciała z mocznikiem, pantenolem, mleczanem sodu i witaminą E. Powód jest prozaiczny – ma bardzo lekką, przyjemną, jedwabistą konsystencję. Jest zupełnie bezproblemowy gdy trzeba rano szybciutko czymś nawilżyć ciało po prysznicu, a nie mam czasu na długie masaże czy wklepywanie oliwki. Bardzo konkretnie nawilża moją skórę i nadaje się nawet do pielęgnacji skóry po depilacji laserowej, w trakcie której właśnie jestem.

Na co szczególnie zwracałaś uwagę i czym kierowałaś się w trakcie procesu testowania produktów marki Amaderm?

Oczywiście, w pierwszej kolejności – na składy. Jest to dla mnie podstawą, jeśli chodzi o ocenę produktów. Czynniki takie jak zapach, czy konsystencja dopełniają jedynie obrazu.

Co sprawia Ci w pracy największą radość?

Kontakty z ludźmi i te zastrzyki energii po ich komentarzach, jak np. ostatnio: „Jak ty to prosto tłumaczysz, nareszcie zrozumiałam!” – aż dostaję skrzydeł po czymś takim. Lubię pracować sama i w spokoju coś tam sobie dłubać, ale to wszystko jest tworzone z myślą o ludziach i dla nich. Ja już tę wiedzę mam, a bardzo mi zależy, aby ją przekazać innym. To chyba wynika z mojego zacięcia pedagogicznego (śmiech). Dlatego, gdy po analizie kolorystycznej, dziewczyna przysyła mi zdjęcie w nowej sukience we właściwym odcieniu, cała rozpromieniona, uśmiechnięta i szczęśliwa, ze słowami: „To było tak oczywiste! Zawsze kochałam te kolory, ale bałam się ich nosić. Dziękuję, że mi je oddałaś” – po prostu się rozpływam z radości.

Co chciałabyś przekazać innym kobietom, aby uwierzyły w siebie i w swoje możliwości?

W tym miejscu najbardziej nadaje się do zacytowania absolutnie rozbrajający tekst mojej mamy: „Olu, nie wiesz jak zjeść słonia? Po kawałku!”. I ten słoń leży u podstaw każdego mojego osiągniętego celu, choćby najmniejszego i nawet tego najbardziej już zaniechanego, znienawidzonego i wreszcie dokończonego. To nie jest tak, że do osiągnięcia jakiegoś swojego celu potrzebne są specjalne okoliczności, gadżety czy inne czary. Potrzebna jest praca i czas. Tym drugim przejmować się nie trzeba, sam płynie, niekiedy zdecydowanie zbyt szybko. A tą „pracą” może być absolutnie każdy, najdrobniejszy nawet ruch w stronę postawionego sobie celu. To się zawsze da zrobić, a jutro kolejny kęs słonia… Wierzę, że to my sami jesteśmy dla siebie najsurowszym sędzią. Dopóki więc potrafimy być szczerzy sami ze sobą, niczyja opinia nie jest w stanie zgasić prawdziwego zapału. Trzeba robić swoje i czekać na efekty, a te zawsze przychodzą, gdy realizuje się potrzeby z głębi serca.

Największe marzenie przed tobą to?

To, czego nie potrafię wypracować: zdrowie moje i moich bliskich. Marzę o tym, żeby móc sobie swoim rytmem pracować i po kolei realizować cele. A potem, na starość, usiąść ze swoim ukochanym w naszym ogrodzie, zapalić aromatyczną fajkę, wychylić szklaneczkę, (kto starszyźnie zabroni?) naszego domowego wina i uśmiechnąć się do dobrych wspomnień.

Jaka jest twoja definicja sukcesu?

Sukcesem dla mnie jest osiągnięcie postawionego sobie celu, tak po prostu. I nie ma tutaj znaczenia, co tym celem jest. Jeśli można uczciwie przed sobą samym przyznać, że osiągnięty cel ma dla nas jakąś wartość i osiągnęło się go własnym wysiłkiem, korzystając ze swojej wiedzy, umiejętności i doświadczenia, to jest to sukces.

Rozmawiała: Agnieszka Słodyczka (Jarząbek)

Aleksandra-Galiszkiewicz-ikona
Aleksandra-Galiszkiewicz-ikona

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.