annagrodzka_ikona
fot. Beata Synkiewicz
Anna Chodacka
11/05/2013

Anna Grodzka: Wyrównajmy szanse kobietom

Wartościami, które kierują nią w życiu są równość i humanizm. Marzy o świecie, gdzie człowiek stara się zrozumieć drugiego człowieka. Kiedy ma wszystkiego dość, najchętniej wyjechałaby na Phuket

EksMagazyn: Kobieta na polskiej scenie politycznej ma ciężko?
Anna Grodzka:
Kobiet w polityce jest bardzo mało. To dlatego, że jest nam trudniej w polityce zaistnieć i jesteśmy w niej gorzej traktowane niż mężczyźni. Stereotypy kulturowe spychają kobiety do roli domowej. Niektórym kobietom to odpowiada i nie ma w tym nic złego. Ale jest też wiele kobiet, które chciałyby od życia więcej, chciałyby być aktywne w życiu społecznym i politycznym. I o ile w życiu społecznym kobiety realizują się poprzez działania w rozmaitych organizacjach, o tyle w polityce niestety jest ich mniej. To jest niedobra sytuacja, ponieważ w polityce ważne są różne punkty widzenia. Polityka to jest gra o realizację interesów określonych środowisk. Jeśli kobiety nie zadbają o swój własny interes, w sensie formułowania odpowiedniego prawa dla nich, to mężczyźni tego nie zrobią.

Kto dla pani jest ideałem kobiety – polityka?
Na pewno taką osobą, którą bardzo poważam i zawsze uważałam za wspaniałą, była Izabela Jaruga-Nowacka. Była osobą, dla której równość ludzi w ogóle, nie tylko kobiet, była wartością bardzo ważną. Bardzo sprawnie, umiejętnie, z olbrzymią determinacją, potrafiła realizować tę wartość w praktyce.

Skoro jesteśmy przy autorytetach. Jak pani ocenia wpływ  Margaret Thatcher w polityce, ale pod kątem kobiet, które tą dziedziną życia społecznego chcą się zajmować?

Jest na pewno ikoną dla wielu osób. Była polityczką liberalną ekonomicznie, a z drugiej strony konserwatywną społecznie. Była osobą ważną dla Europy, działania jej rządów pozostawiły bardzo znaczące piętno na współczesnej polityce.

Co pani myśli o sytuacji zawodowej kobiet w Polsce? Wszelkie badania i statystyki wskazują, że, pomimo równych, a nawet większych kwalifikacji, ciągle zarabiają mniej i awansują trudniej. Co możemy zrobić?

Na początek, nie pozostaje mi nic innego jak zgodzić się z tym, co zostało powiedziane. Na pewno przemiany w kulturze i świadomości społecznej są takimi, które następują bardzo wolno. Przekonywanie, argumentowanie, doświadczanie, pokazywanie pozytywnych wzorców, powinno być działaniem na rzecz zmiany. Ale niezbędne są też zmiany w prawie, bo prawo ma także swą funkcję kulturotwórczą. Zmiany prawa będą przyśpieszały te procesy. Ze względu na szczególną sytuację kobiet, która wynika też z obiektywnych biologicznych przesłanek: połogu, okresu okołoporodowego, mamy inny od mężczyzn punkt widzenia. Nasz interes w rywalizacji z mężczyznami na rynku pracy musi być odzwierciadlany w polityce i w prawie. Inaczej kobiety nigdy nie będą traktowane równoprawnie. Obecna sytuacja nie służy nikomu. Także mężczyznom.

Kobieta mając do spełnienia kilka ról – partnerki, żony, matki, pracownika, nie dostaje wsparcia od państwa, aby godzić te wszystkie role.

Właśnie o to chodzi. Nawet prawa, które byłyby równe w wielu zakresach dla kobiet i mężczyzn, nie stanowią o równości faktycznej, czyli o równości szans, w momencie, kiedy kobieta ma dodatkową rolę do spełnienia w społeczeństwie, opiekę nad małym dzieckiem. W tym czasie, kobieta traci swoje zawodowe szanse. Wraca do pracy, dostaje te same lub mniejsze pieniądze, albo nie może już wrócić, bo jej miejsce jest zajęte. Dla przedsiębiorców to też jest trudna sytuacja. Dlatego należy dostrzec tu rolę państwa, którego zadaniem powinno być rekompensowanie kobietom strat, jakie ponoszą na rynku pracy. Bo różnorodność na rynku pracy, w tym także różnice między kobietami a mężczyznami, to także wartość uruchamiająca mechanizm innowacyjności, stymulująca aktywność, przedsiębiorczość.

Cały materiał znajduje się w 16. majowo – czerwcowym wydaniu EksMagazynu.

annagrodzka_ikona
annagrodzka_ikona

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.