oriniko_ikona
JJ
20/01/2015

Beata Kaczor: Wszystko dzieje się po coś

W zawodzie trenera ten, kto przestaje się uczyć, umiera zawodowo. Beata Kaczor, trener i coach, akredytowany konsultant Insight Discovery, prowadzi ludzi i organizacje do tego, by lepiej funkcjonowały w pracy. Na 10. urodziny firmy, Beata Kaczor chce trafić do TOP 10 najlepszych i największych firm szkoleniowych w Polsce

Jeszcze kilka lat temu nie planowała pani otworzenia własnej działalności. Jak powstało Orinoko?

Beata Kaczor, właścicielka firmy Orinoko: Własną firmę zarejestrowałam po to, aby rozliczać się jako freelancer. Było to w 2006 roku. W 2009 roku powiedziałam, siedząc na moim tarasie, że nigdy nie będę rozwijała swojej firmy, bo praca freelancera jest moją wymarzoną. Że w tym miejscu, w którym jestem, jest mi dobrze. Jednak w trakcie tego roku, a było to już drugie rozdanie funduszy EFS, dostawałam coraz częściej zlecenia niezgodne ze sztuką trenerską, bez pomysłu, bez sensu, tzw. szkolenia dla szkoleń. Nie miałam na to zgody. Nie umiem i nie chcę robić rzeczy bezsensownych. Dzisiaj mogę już o tym powiedzieć wprost, bo rynek szkoleniowy w Polsce się zmienia i idzie w kierunku dobrej jakości i wiedzy merytorycznej. Mamy już za sobą duże doświadczenie. I wiemy, że szkolenia realizowane we wcześniejszej perspektywie, nie wszystkie, ale dużo, były robione niezgodnie ze sztuką, a wręcz tylko dla tak zwanej „sztuki”. Chciałam realizować mądre, dobre i profesjonalne szkolenia. Dlatego też, w 2009 roku, napisałam dla swoich dwóch klientów dwa duże projekty, które zakładały realizację szkoleń szytych na miarę i wprowadzenie zmian systemowych w obu tych organizacjach.

Jaka była ich reakcja?

Ku mojemu zaskoczeniu, oba te projekty przeszły pozytywnie ocenę merytoryczną i uzyskały dofinansowanie. I wtedy, aby podołać temu wyzwaniu, zdecydowałam się na przerobienie naszego mieszkania na biuro i zatrudnienie jednej osoby do pomocy. Niestety, jeden klient, ze względów finansowych, nie mógł przyjąć dofinansowania i wycofał się z realizacji projektu. W związku z tym, że zrobiłam z mężem remont, zakupy do biura i – co najważniejsze – obiecałam komuś pracę, nie chciałam i nie mogłam rezygnować. Stwierdziłam wtedy, i jest to nasze firmowe motto do dzisiaj, że „Wszystko się dzieje po coś”. Był to mój pierwszy hart ducha i sprawdzian determinacji. Działamy na rynku szkoleniowym cztery lata, ale doświadczenie mamy już 8-letnie, bo doliczam do tego moje lata doświadczeń zdobytych samodzielnie.

Co panią najbardziej zaskoczyło na samym początku działalności firmy?

Były momenty, w których to ja goniłam firmę. Zaskoczyło mnie to, że są spotkania, na które muszę się mocno przygotować, dużo nauczyć, aby rozumieć moich współpracowników. Że, aby podejmować słuszne decyzje, trzeba mieć dużą wiedzę, a czasami, również dużo pieniędzy, aby za tę wiedzę zapłacić. I że sprawdza się powiedzenie „Jaki pan, taki kram”, bo otaczają mnie ludzie, którzy są takimi zapaleńcami, jak ja i mają takie same wartości. To piękne i zaskakujące. Zaskakujące o tyle, że obecnie, w dobie dóbr szybko zbywalnych, skróconej komunikacji i kryzysu wartości, ciężko jest o pracowników lojalnych, z mocnym kręgosłupem etycznym i przy tym z tak cudownym poczuciem humoru. A on – mój zespół, ma to wszystko i w dodatku chcą ze mną pracować. Piękne to i budujące.

Czym zajmuje się obecnie pani firma?

Pierwszy projekt to projekt otwarty – Szkoła Trenerów Biznesu. Jest to kompleksowy, 120-godzinny, program pozwalający uzyskać kompetencje trenerskie wraz z certyfikatem. Jesteśmy jedną z nielicznych firm w Polsce, która w jednym roku uruchomiła dwie edycje szkoły. To dla nas zaszczyt i radość, że doceniony jest nasz program, nasi trenerzy i nasze know how. Realizacja szkoły to nasze pierwsze marzenie. Drugi projekt i drugie „dziecko” to Akademia Skutecznego Menadżera. To także projekt otwarty, którym spełniamy kolejne marzenie. Marzenie, że w małym mieście Opolu, będą organizowane „wielkie” szkolenia realizowane na podstawie profesjonalnych programów i prowadzonych przez wspaniałych trenerów. Akademia Skutecznego Menadżera to przede wszystkim wybitni trenerzy-praktycy: Iwona Majewska-Opiełka, Jacek Rozenek, Zdzisław Hoffman, Katarzyna Wolska i wielu innych, jak również bardzo dobry merytorycznie program z Logodydaktyką, Insights Discovery, warsztatami z wizażystą i wystąpieniami. To rzetelne warsztaty bez „show” i efektów specjalnych. To praca z sobą i u podstaw. Trzeci projekt to dedykowane szkolenia InCompany. To projekty zamknięte, realizowane na potrzeby i zlecenie klienta. Realizujemy je w większym zespole niż nasze 7 zatrudnionych osób. To wdrażanie zmian w organizacji, usprawnianie komunikacji poprzez narzędzie Insights Discovery, budowanie zespołów pracowniczych czy np. profesjonalizacja obsługi klienta.

Jakimi wartościami kieruje się pani w biznesie?

Etyka, autentyczność, rzetelność, poczucie humoru, kreatywność. I są to trudne wartości, bo niepopularne.

Kto najczęściej korzysta z usług Orinoko?

Najczęściej firmy, które chcą, aby w ich zespole, w pracy ich pracowników „coś” uległo zmianie na lepsze. Wtedy to „coś” zostaje przedmiotem szkolenia. Zdarza się jednak czasami tak, że to „coś” nie jest powodem takiej, a nie innej pracy pracowników. I wtedy rozkładamy na czynniki pierwsze procesy, które mają miejsce w organizacji i wskazujemy nowe, niewidoczne „coś”, które staje się tematem szkolenia.

Jakie obszary szkoleniowe najbardziej panią interesują?

Sprzedaż, zarządzanie, work&life&dance.

Co panią najbardziej cieszy w pani zawodzie?

Najbardziej cieszą mnie dwie rzeczy. Po pierwsze to, że cały czas pracuję z ludźmi, poznaję ich, rozwijam ich i rozwijam się dzięki nim. Druga rzecz to stały proces uczenia się. W moim zawodzie trenera ten, kto przestaje się uczyć, umiera zawodowo. Zdobywanie nowych umiejętności, poznawanie nowej wiedzy, dzięki temu kreowanie niewyobrażalnych rzeczy – to mnie cieszy.

Czym różni się coach od trenera? Zajmuje się pani zarówno jednym i drugim.

O tym, czym szczegółowo zajmuje się coach, piszę w artykule na www.twojekompetencje.pl. Tam znajduje się szeroki opis zarówno pracy coacha, jak i w osobnym artykule, już nie mojego autorstwa, znajdziecie Państwo informacje, czym szczegółowo zajmuje się trener. Ja osobiście pracuję w roli coacha, jak również w roli trenera. Do wykonywania obu tych ról ukończyłam odpowiednią szkołę, zdobyłam i zdobywam nadal bezcenne doświadczenie. W roli coacha wydobywam z klienta jego wiedzę głęboką, zadaję pytania, a klient wie wszystko, zna odpowiedzi i wie, gdzie idzie. W roli trenera to ja mam wiedzę merytoryczną i poprzez aktywne formy, wypracowuję z uczestnikami szkoleń nowe wzorce zachowań oraz przekazuję im w sposób praktyczny niezbędną im wiedzę.

W jaki sposób pracuje pani nad programem szkoleń i co świadczy o ich jakości? Innymi słowy, jaki jest przepis na dobre szkolenie?

Poznanie grupy docelowej szkolenia, ustalenie możliwego do realizacji celu szkolenia, każdorazowo nieszablonowe podejście do znanego już nam tematu, duża wiedza merytoryczna z danego obszaru, pokora, że nie wiemy jeszcze wszystkiego i nie znamy każdej grupy, autentyczność na szkoleniu i zaangażowanie ze szczyptą naszego poczucia humoru i zwariowania. A to wszystko okraszone perfekcją w detalach i profesjonalizmem w obsłudze + dobra kawa i smaczny obiad = zadowoleni uczestnicy = zadowolony klient!

Jak radzi sobie pani z konkurencją?

Konkurencja mobilizuje mnie do działania, uczenia się i rozwijania nowych technologii w szkoleniach i metodyce uczenia dorosłych. To także wzorce do naśladowania, inspiracja do działania.

Dobry szef to taki…

Który nie przeszkadza pracownikom, jest autentyczny i prawdziwy. Który ma w stosunku do siebie dystans i poczucie humoru. To szef, który słucha pracowników, wyciąga wnioski, uczy się, trzyma stery i wie dokąd płyniemy. To taki szef, który inspiruje, ale też taki, którego ludzie czują, że są inspirowani.

Z czego jest pani najbardziej dumna w swojej pracy zawodowej?

Z zespołu, z którym pracuję, z projektów, które realizujemy oraz etyki zawodowej, której pilnujemy.

Trzy składniki sukcesu….

Odwaga, odwaga, i jeszcze raz odwaga.

Gdyby miała pani milion dolarów…

To na drugi dzień poszłabym normalnie do pracy i robiła to, co robię do tej pory. Zainwestowałabym w zakup dla nas własnej siedziby z kilkoma salami szkoleniowymi, bo jedna nam już nie wystarcza. Otworzyłabym także fundację zajmującą się dogoterapią. Dużą część przeznaczyłabym na inwestycje na giełdzie, aby te pieniądze przynosiły nowe pieniądze. Pewnie przeznaczyłabym także część funduszy na inwestycje w nowe technologie i innowacje. Spłaciłabym kredyt hipoteczny na dom i kupiłabym pięknego, nowego kampera, abyśmy nie musieli rozbijać namiotów, tylko jeździli na wakacje takim w pełni wyposażonym kamperem. Dla mamy mojego męża kupiłabym mały domek z ogródkiem, bo o takim zawsze marzyła.

Jak godzi pani życie rodzinne z pracą?

Dla mnie nie ma „godzenia”. Dla mnie jest bycie „w”. Całą sobą „w”. W pracy, w domu, w firmie, w ogródku, w szkoleniu. I nie oddzielam, że raz jestem zawodowo w czymś, a za chwilę prywatnie w czymś. Bo to cały czas jestem ta sama ja. Jestem w danej chwili sobą i ze sobą. Dla mnie, zamiast godzenia, jest tańczenie. Dla mnie idea work&life&balance, o którą pani pyta to idea „work&life&dance”. Taniec to bycie sobą i ze sobą. To odczuwanie emocji związanych z bieżącą chwilą. To stan, w którym jestem. Nie neguję go. Po prostu nazywam emocje, jakie mi towarzyszą. W tańcu mam układ do zatańczenia i rolę do wytańczenia. Ale zawsze sobą i ze sobą i swoimi emocjami. To ode mnie zależy, jak zatańczę ten układ, w tej roli. I tak, jak w życiu, taniec raz bywa twardy, mocny jak paso doble, a raz jest romantyczną rumbą, która przechodzi w zabawę, czyli jiva. W tańcu, jeśli jestem sobą i ze sobą, to czuję, co chce moje ciało, jak chcę ten układ zatańczyć. Czy daną figurę jest mi łatwo wykonać, czy mi z nią nie po drodze. W tańcu nie ma godzenia, jest bycie w… muzyce, w punkcie, w emocji, w sobie. Tu i teraz. Równowaga w tańcu także wynika z ciała, ze środka, z tzw. centrum. A to wymaga ogromnej samoświadomości ciała, muzyki i emocji. I nie trwa chwilę. Dla mnie Dance to więcej i pełniej niż Balance.

Jest pani akredytowanym konsultantem Insight Discovery? Na czym polega ten system?

To temat rzeka. Insights Discovery to genialne narzędzie! Po pierwsze, zwiększa wiedzę o nas samych. Wiedzę o tym, jak działamy, jak się zachowujemy, jak się komunikujemy, zarówno wtedy, gdy mamy bardzo dobry nastrój, ale także wtedy, gdy działamy pod wpływem dużego stresu. Po drugie, zwiększamy swoją wiedzę na temat naszych współpracowników. A to już krok do lepszej efektywności w komunikacji. Jeśli mamy opanowaną komunikację w organizacji, to patrzymy na klientów, rozpoznajemy ich i uczymy się ich funkcjonowania, ich potrzeb, sposobów komunikacji. To daje naszej organizacji wzrost zadowolenia klientów, co przekłada się na wzrost dochodów. Proste. Takie genialne narzędzie! Mamy już dwóch akredytowanych konsultantów, a tym samym zasoby na wdrażanie tego narzędzia w organizacjach.

Kiedy chce pani odpocząć od pracy…

Śpię, tańczę, jeżdżę na rolkach…i wtedy rodzą mi się nowe pomysły zawodowe.

Czy ma pani pasję, hobby, które pochłania panią równie mocno jak praca?

Nie. Bo moja praca to moje hobby i moja pasja. To moja druga miłość. Pierwszą miłością jest taniec, ale jego, ze względu na przebyte kontuzje, już nie mogę wyczynowo trenować. Dlatego łączę go teraz z moją drugą miłością. I to jest najcudowniejsze na świecie.

Co poradziłaby pani kobietom, które chciałyby założyć własny biznes?

Posłuchaj własnego serca i intuicji. Przeskocz problemy, bariery… i zawsze bądź sobą i ze sobą.

Jakie są pani zawodowe plany i marzenia?

Moje zawodowe marzenia, to na 10. urodziny firmy być w pierwszej dziesiątce najlepszych i największych firm szkoleniowych w Polsce. Wierzę, że tak będzie.

 


oriniko_ikona
oriniko_ikona

Komentarze Dodaj komentarz (1)

  1. Ala 04/02/2015 11:15

    CytujSkomentuj

    Miałam okazję współpracować z Panią Beatą, jest wspaniałą, pozytywną kobietą! Polecam pracę z nią!

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.