beatasadowskaikona
Redakcja
17/01/2013

Beata Sadowska: Niesforna

Raz w roku znika na miesiąc, kocha Japonię i mówi, że jest „ekoświrem”. Nie lubi małostkowości, podobają się jej mężczyźni „z mózgiem”, nie ma problemu z mówieniem o swoim wieku. Jedna z najbardziej pogodnych polskich dziennikarek – Beata Sadowska dla EksMagazynu

EksMagazyn: Dzisiaj też w biegu?
Beata Sadowska:
Dziś wyjątkowo nie! (śmiech). Mam trochę spokoju. Co prawda, ślęczę w domu przed komputerem, ale przynajmniej nie pędzę, jak zwykle.

Ale pewnie dzień zaczęłaś od porannego joggingu? Słyszałem, że to twój rytuał.

Niestety mam przerwę w bieganiu. Z przymusu. O świcie zadzwonił kurier. Mój pies Momo dostał szału i postanowił postawić na nogi całą kamienicę. W ciemności, na bosaka, biegłam do drzwi. Spotkanie ze ścianą i… kontuzja. Mały palec u nogi nie wytrzymał. Było podejrzenie złamania, ale na szczęście się nie potwierdziło. W tę niedzielę mam maraton we Florencji (rozmowa odbyła się pod koniec listopada – przyp. red.) więc się oszczędzam. Mam zakaz biegania przez kilka dni, dopiero jutro mogę,  pierwszy raz po przerwie, wrócić do treningów. A przecież to kocham!

Bieganie to nie jedyny twój sposób na dobre samopoczucie.
Przede wszystkim staram się wysypiać, choć nie zawsze mi to wychodzi. Robię, co mogę, żeby spać 7-8 godzin. Wtedy jest idealnie. Niestety zdarza mi się sypiać mniej: 4-5 godzin, choć staram się tego unikać, bo sen to przecież zdrowie, endorfiny, dobre samopoczucie, prawidłowe krążenie. Kocham poranki. Wstaję rano, bo lubię obserwować, jak się budzi dzień. Przed biegiem jem banana lub garść orzechów. Biorę psa nad Wisłę i… w nogi! Biegamy około godziny. Po powrocie – obowiązkowo rozciąganie. Późnej czas na śniadanie, najchętniej ciepłe, rozgrzewające. Uwielbiam owsiankę na mleku sojowym z bakaliami, bananem, jabłkiem, cynamonem, imbirem.

Po tak intensywnym poranku zwalniasz tempo?
Nie (śmiech). Później dopiero zaczyna się prawdziwa Polka-galopka! Biegnę do radia (Chilli Zet – przyp. red.) nagrywać wywiady do mojej audycji „W biegu i na wybiegu”, albo mam nagrania „Zoomu na Miasto” w Polsat Cafe. Albo siedzę przed komputerem i robię wpisy na mój blog beatasadowska.com. Albo projektuję z moja przyjaciółką torby ZOUZA. Czysta frajda!

Wspomniałaś o audycji w Chilli Zet. Dlaczego wróciłaś do radia?
Kocham radio! Zawsze sobie obiecywałam, że tam wrócę. Radio to magia. Każdy, kto kiedyś pracował w radiu, powie ci to samo. Tam liczy się to, co i jak  mówisz, a nie to, jak wyglądasz, jaką masz fryzurę czy make-up. Jako niespełna dziewiętnastolatka zaczynałam od radia i przez wiele lat tęskniłam do tych zamkniętych czterech ścian studia, do intymności, jaką dają. W audycji „W biegu i na wybiegu” w Chilli Zet mam czas na rozmowę. To komfort i luksus w dzisiejszych, obrazkowych czasach, gdzie wszystko pędzi. A ja spokojnie, bez pośpiechu, rozmawiam z gościem przez blisko pół godziny. Rozkosz!  

Równocześnie w Polsat Cafe prowadzisz „Zoom na miasto”.

„Zoom na miasto” to też coś, z czym prawdziwie jest mi po drodze. Proponuję tematy, które potem realizuję. Brałam udział w akcji społecznej „Piękna, bo zdrowa” w ramach profilaktyki antyrakowej. W „Zoomie” opowiedzieliśmy o tej kampanii. Cieszę się, że ten program to nie tylko relacje z premier i pokazów, ale też miejsce na ekologię, jak materiał z imprezy Puma Creative Factory „LOVE THE PLANET”, gdzie projektowaliśmy T-shirty z organicznej bawełny z logo sprawiedliwego handlu. Cieszę się, że „ZOOM na miasto” to nie tylko blichtr, ale też tematy, które mają wartość dodaną.

Dlaczego zdecydowałaś się odejść z „Pytania na śniadanie”?

To była trudna decyzja. Prowadziłam ten program przez 6 lat, bardzo go lubiłam i nadal mam do niego sentyment. Uwielbiałam witać rano widzów i robiłam to z uśmiechem. Na decyzję o odejściu złożyło się kilka elementów. W „Pytaniu” jest pewna powtarzalność. Co roku niektóre tematy wracają. Miałam poczucie, że poruszam się po bezpiecznym terenie, już to znam, już wiem, przecież pamiętam. Ryzykowne! Poza tym, mam rogatą duszę i lubię zmiany. Nie wszystkie: w redakcji „Pytania” dużo się zmieniło – odeszli wydawcy, z którymi świetnie mi się pracowało. Pomyślałam, że czas na zmianę. Czasem trzeba otworzyć okno i wpuścić trochę świeżego powietrza. Miałam nadzieję, że jak odejdę, będę miała więcej czasu dla siebie. Tak się nie stało.

Rozmawiał: Łukasz Kędzior

Materiał pochodzi z 14. numeru EksMagazynu. Całość znajdziecie w papierowym wydaniu.

beatasadowskaikona
beatasadowskaikona

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.