Ice-T
Karol Pisarski
18/02/2019

Ice-T: Od sieroty do legendy

Legenda hip-hopu z zachodniego wybrzeża USA opowiada, jak muzyka wyprowadziła go na sam szczyt. Dorastał jako sierota w centralnym Los Angeles i dostrzegł ucieczkę od kłopotów w rapowaniu

Jest nie tylko raperem, ale też aktorem. W dodatku rekordzistą, ponieważ jego rola w serialu kryminalnym „Prawo i Porządek: sekcja specjalna” to najdłuższa rola piastowana przez jakiegokolwiek czarnoskórego aktora. Co ciekawe, Ice-T zgodził się pierwotnie tylko na rolę w czterech odcinkach, ale wpisał się w postać detektywa Tutuoli tak płynnie, że zagrał już 17 sezonów!

Co prawda w tej roli Ice-T bywa komiczny ze swoimi przaśnymi wstawkami, z których część trafiła do popkultury, ale nadaje kolorytu serialowi bynajmniej nie ze względu na kolor skóry.

I choć w serialu radzi sobie doskonale, nie pierwszym w karierze zresztą, to sławę zawdzięcza hip-hopowi. Dziś start w karierze wspomina trochę jako krok strategiczny. – Rap to był tylko szczebel w karierze. Po prostu chciałem się wydostać z biedy. Chciałem willę, to co modne. Chciałem uciec – wyjawił podczas niedawnego wykładu. Tak, wykładu, bo 59-letni dziś gwiazdor ma sporo do przekazania młodzieży, zwłaszcza tej wsłuchanej w uliczną muzykę.

– To było jak owoc wiszący nisko. Pewnego dnia doznałem olśnienia. Iceberg Slim nie był tylko alfonsem i lowelasem, był też pisarzem. Jest tak wielu hustlerów i playboyów na świecie, ale kto kiedy o nich słyszał? Stwierdziłem, że żeby zyskać sławę, muszę zapisać się jakoś w historii. Poprzez zapisywanie swojej historii. Tak ma mnie poznać każdy chłopak na ulicy. Kiedy słuchasz mojej muzyki, to nie jest tylko rap, to jest moja historia opowiedziana muzyką – twierdzi Ice-T.

Przeskok od rapu do ekranu telewizyjnego przydarzył mu się w przypadkowy i komiczny sposób. W toalecie klubu nocnego usłyszał go aktor i reżyser Mario van Peebles. Spodobało mu się, jak Ice-T mówił, więc zaproponował mu pierwszą rolę. – Rzuciłem: „ale ja nie umiem grać, robisz sobie jaja?!”, a on, że „chcę cię w filmie”. Myślałem, ze to taki hollywoodzki bullshit, ale on do mnie, żebym zadzwonił do Warner Bros, więc zadzwoniłem i kazali mi przyjść – wspomina z sentymentem.

Ta pierwsza rola dostarczyła mu 23 tysiące dolarów. Sporo, ale niewiele w stosunku do kasowego sukcesu filmu, który zarobił 87 milionów. Ale dzięki tej roli pojawił się na scenie i zaczął zbierać kolejne propozycje, wkrótce później grając w produkcjach z Denzelem Washingtonem czy Keanu Reevesem.

Tym bardziej niewinne wydają się rapowe początki. – Nie miałem pojęcia, co robię. Chciałem tylko wydostać się z tarapatów – zdradza. Te słowa brzmią wręcz skromnie w przypadku człowieka, który wydał 8 albumów studyjnych, 51 singli, nagrał 80 teledysków i sprzedał 10 milionów płyt w samych tylko Stanach Zjednoczonych.

Foto: Paul Carter, Red Bull Content Pool

Ice-T
Ice-T

Komentarze Dodaj komentarz (1)

  1. Dagmara 19/02/2019 04:46

    CytujSkomentuj

    Oj, słuchało się, słuchało ;) Teraz z hip-hopu nie słucham, ale widzę meritum i to, o czym bohater sam pisze – pracował, bo chciał osiągnąć określone efekty i to mu się powiodło i to na jakim poziomie! Często muzyka pełni funkcję terapeutyczną i tu widać też tak było. Super!

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.