LeszekLichotaPHOTO-AGNIESZKA-K.-JUREKTVNWARSZAWA_ikona
Fot. Agnieszka K. Jurek/TVN
Anna Chodacka
10/07/2014

Leszek Lichota: Wolę być przezroczysty

Od dwóch lat prowadzi eklektyczny, warszawski klub „Wkręt”, zajmuje się produkcją teatralną, a na jesieni będzie go można zobaczyć w serialu produkcji HBO – „Wataha”. O zawodzie aktora bez misji – Leszek Lichota

EksMagazyn: Często, znane z pierwszych stron gazet osoby, narzekają na popularność, na goniących za nimi paparazzi, na rozgłos. Pan swoją postawą pokazuje, że jest to kwestia wyboru. Jak się chce być na „pudelkach” to się jest. Kiedy pan wybrał, w jaki sposób chce istnieć w mediach?
Leszek Lichota:
Faktycznie nie interesuje mnie bywanie dla samego „bywania”. Oczywiście, czasami trzeba się pokazać w mediach przy okazji promocji premiery spektaklu lub filmu. I to w moim zawodzie jest naturalne. Ale ganianie po telewizjach jako ekspert od „byleczego” czy zabieganie o strony w gazetach wydaje mi się niepotrzebne.

Zawód, który pan uprawia, sprowadza się do popularności, do tego, czy ludzie chcą kogoś oglądać czy nie. Wychodzi na to, że media są potrzebne.
Absolutnie tak nie jest, a przynajmniej nie powinno być. Popularność jest dla aktora jedynie pochodną wykonywanego zawodu. Ale nigdy celem. Popularność może być celem dla celebryty, bo on żyje z tego, że jest znany. Granica tych pojęć u nas się niestety zaciera. I to nie na prośbę aktorów, lecz raczej z winy mediów, które szukają sensacji, rozdmuchując każdą błahostkę do niewyobrażalnych granic.

Skąd pomysł na klub „Wkręt”?
Brakowało mi w Warszawie tak eklektycznego miejsca. Klubu, który byłby otwarty na wszystkich ludzi z różnorodnych środowisk. Każdy, kto ma ciekawy pomysł, może wystąpić we „Wkręcie” i skonfrontować swoją wizję artystyczną z żywą publicznością.

Czy „Wkręt” ma w coś wkręcać widzów?
To miejsce, w którym każdy dzień przynosi nową niespodziankę. Dzięki bogatemu i różnorodnemu repertuarowi, każdego dnia można się wkręcić w zupełnie nowe rejony. Raz jest to koncert gwiazdy lub jam session, raz występ teatru improwizacji, innym razem stand-up lub turniej darta i bilarda. Są też wernisaże i pokazy filmów. Przestrzeń aranżujemy w zależności od wydarzenia i, dzięki temu, miejsce zmienia się, jak w kalejdoskopie (śmiech).

Jak z perspektywy czasu ocenia pan działalność klubu? Kogo można spotkać we „Wkręcie”?
Klub, mimo, że istnieje już od prawie dwóch lat, ciągle się rozwija. Zapraszam do współpracy coraz ciekawszych artystów z różnych stron Polski i to oni przyciągają swoją publiczność. Więc, oprócz moich znajomych z branży, przewija się tu cały tygiel osobowości. Na stałe gra teatr improwizacji Ab Ovo z trzema spektaklami „Publiczność rządzi”, „Ab Ovo Vipovo” i „Up! Ovo”. W spektaklach impro nie ma ani reżysera ani scenariusza, a aktorzy grają wszystko, o co poprosi publiczność, nawet najbardziej karkołomne i absurdalne pomysły. Ostatnio wcielali się w zsiadłe mleko i śpiewali piosenkę o pracowniku, który zakochał się na zabój w drukarce!
Serdecznie zapraszam na Ab Ovo VIPovo. To cykl spektakli, w których występuje gość specjalny – znany i popularny aktor, dziennikarz, kabareciarz, muzyk, sportowiec, itp. W styczniu był to Artur Andrus, w lutym Joanna Kołaczkowska. Ponadto, we „Wkręcie” odbył się, m.in. koncert Dr Misio Arka Jakubika, kultowego No Limits, Natalii Sikory (półfinalistki Must Be The Music) i Mięśni, stand-upy Tomasza Jachimka. Mogę zdradzić, że w maju bardzo hucznie będziemy obchodzić drugie urodziny „Wkrętu”.

Cały materiał jest do przeczytania w EksMagazynie nr 22, maj-czerwiec 2014

LeszekLichotaPHOTO-AGNIESZKA-K.-JUREKTVNWARSZAWA_ikona
LeszekLichotaPHOTO-AGNIESZKA-K.-JUREKTVNWARSZAWA_ikona

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.