wojtek-mazolewski-ikona
Ela Prochowicz
20/07/2015

Wojtek Mazolewski: Polka to mocne słowo

Dawno żaden polski zespół jazzowy nie przyciągał na koncerty takiej ilości fanów, jak kwintet Wojtka Mazolewskiego. Jego ostatni albumu „Polka” spotkał się z fantastycznym przyjęciem. Laureat Jazzowego Oscara specjalnie dla EksMagazynu

EksMagazyn: Skąd wzięła się w panu pogoda ducha? Wartość, która jest dla pana – dosyć nietypowo jak na standardy dzisiejszego zabieganego świata – ważna i cenna?
Wojtek Mazolewski:
Myślę, że ta cecha pojawiła się u mnie w dosyć naturalny sposób. Wyniosłem ją z domu. Kiedy założyłem zespół „Pink Freud”, bardzo chciałem, żeby poprzez koncerty i muzykę wzmacniać pozytywną energię życiową odbiorców. Podobne cele przyświecały mi, kiedy zakładałem zespół Wojtek Mazolewski Quintet. Oczywiście, życie czasami daje w kość, ale kolekcjonowanie pozytywnych wrażeń w umyśle, pomaga nam lepiej żyć.

Często słyszę od artystów, że ich najlepsze utwory powstawały, kiedy byli w życiowym dołku. Zgadza się pan z tym twierdzeniem? Jak to jest w pana przypadku, jeśli chodzi o proces twórczy?
Zgadzam się, że melancholijny stan jest bardzo twórczy. To czasami działa wręcz jak autoterapia. Dla mnie granie, tworzenie muzyki jest tak jakby tłumaczeniem świata. Tłumaczeniem sobie tego, jaki on jest. Czasami dźwięki podpowiadają mi pewne rozwiązania, czynią ten świat bardziej znośnym. Z drugiej strony, momenty pozytywnego uniesienia też rozwijają mnie jako artystę. Kiedy jest się zakochanym, piosenka powstaje za piosenką. Tak naprawdę, stan szczęścia jest tak samo twórczy jak smutek, tylko nie zawsze potrafimy dobrze budować nasz dobrostan, lepiej wychodzi nam pakowanie się w tarapaty. Statycznie rzecz ujmując, częściej coś idzie nie tak i w związku z tym, częściej ma miejsce negatywny stan twórczy (śmiech).

Czuje się pan spełniony jako muzyk? Obiektywnie rzecz biorąc, po wielkim sukcesie ostatniego albumu „Polka”, na pewno tak. A subiektywnie?
Nie dzielę swojej muzycznej drogi na etapy. Jestem szczęśliwy, że na niej jestem. To, że jestem tam gdzie powinienem i robię to, do czego zostałem stworzony, daje mi ogromną satysfakcję.

Kto pana zaraził jazzem?
Kocham muzykę w całości. W szkole podstawowej zacząłem zakładać różne zespoły. Moje życie było wypełnione muzyką od najmłodszych lat – i to bardzo różną – od reagge, punk rocka, rock po przeróżne inne stylistyki. Chodziłem do liceum plastycznego, więc pojawiła się i plastyka. W pewnym momencie natrafiłem na muzykę jazzową. Zaczęło się od Ornette Colemana (jeden z najwybitniejszych przedstawicieli free jazzu – przyp. red.) i jego pomysłu na muzykę, który nazwał harmolodics. Ten niedawno zmarły, wielki mistrz saksofonu, pokazał, że jazz nie musi być taki, jaki stricte został wymyślony. Tak to się wszystko zaczęło. Choć ja nie do końca czuję się jazzmanem, tylko raczej muzykiem, który stara się spełnić swoją misję.
Cały wywiad dostępny w drukowanym wydaniu EksMagazynu (nr 28).

wojtek-mazolewski-ikona
wojtek-mazolewski-ikona

Komentarze Dodaj komentarz (2)

  1. Karolina_krk 24/07/2015 12:13

    CytujSkomentuj

    Byłam ostatnio na koncercie Wojtka Mazolewskiego i jego zespołu – roznieśli scenę :D Jeśli bedziecie mieć okazję posłuchać ich na żywo, bardzo polecam

  2. Dagmara 13/11/2018 19:43

    CytujSkomentuj

    Ja też ich mega lubię! Klasa, talent i iskra boża w każdym calu. Ciesze się jako Polka, że mamy tak utalentowanych artystów którzy są doceniani w naszym kraju i niewątpliwie, również poza nim. Życzę kolejnych twórczych momentów i wszystkiego najlepszego?

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.