Portugalia
Portugalia, jakiej nie znacie / Fot.: Press Factory
michal
09/10/2020

Odwiedź prawdziwe Casino Royale

Może na co dzień brytyjscy agenci nie rozbijają tu aston martinów, ale to właśnie w Estoril narodziła się jedna z historii o Bondzie. W małym miasteczku, w którym o tej porze roku hula wiatr. Turyści pojawią się dopiero wiosną, teraz mieszkańcy mają chwilę spokoju.

Lizbona leży o rzut beretem, ale o niej można pisać książki i mimo to nie powiedzieć wszystkiego. Za to o Estoril świat pamięta tylko przy okazji wyścigów (jest tu tor F1) i latem, kiedy miasto zalewają fale upałów, zimnego morza i miliony turystów. Miliony to nie przenośnia. W tym miasteczku wielkości Sandomierza wysokie hotele zasłaniają mieszkańcom słońce, a rosną jeden na drugim i wysokie żurawie zwiastują powstawanie kolejnych. Dwie, trzy, cztery czy pięć gwiazdek – do wyboru, do koloru. Wokół kafejki i puby – tu wybór niewiele mniejszy.


Jeśli lubicie leżenie plackiem na plaży i odrobinę nocnego życia, gościnni mieszkańcy chętnie powitają Was latem. Oczywiście zapłacicie znacznie więcej niż poza sezonem, ale to cena pięknego słońca i długich plaż. Jeśli jednak na wczasach szukacie spokoju, jesień to pora dla Was. Tutejsze wybrzeże przestaje wtedy być zapleczem wczasowym wielkiej Lizbony, do której pociągi podmiejskie ruszają co kilka, kilkanaście minut (co zresztą czyni miasteczko świetną bazą wypadową do stolicy).

Wtedy tak naprawdę można poznać Estoril. Mieszkańcy nie giną w morzu przyjezdnych, a że Portugalczycy są otwarci, po paru dniach zna się już wszystkich kelnerów, barmanki czy sprzedawców w miejscowych lokalach. Temperatura jak na polskie warunki wiosenno-letnia – dużo słońca, ciepły wiatr, czasem łagodny deszcz. Krótkie rękawki i cienki sweter wystarczą nawet późnym wieczorem, a i na plaży można złapać lekką opaleniznę. Mieszkańcy masowo wykorzystują czas poza sezonem na bieganie wzdłuż wybrzeża, bo deptaki wreszcie nie są zatłoczone.

 

Jesień to też świetna okazja na korzystanie z dóbr natury. Owoce, te z drzew i te morskie, są w całkiem przyzwoitych cenach, a przy odrobinie szczęścia te pierwsze można zerwać samemu. Parzą tu też dobrą kawę, choć i tak wśród napojów króluje wino. To słodkie i mocne – porto można kupić we wszelkich odmianach i przedziałach cenowych. A nawet to z „niższej półki” może naprawdę zadowolić niejedno podniebienie.

Gdy spacery na świeżym powietrzu i wieczory z lampką (choć raczej butelką) wina już nie wystarczą, można zapuścić się w miasto. Nie ma go wiele, ale dość, by zobaczyć jak żyją tu ludzie, napawać się charakterystyczną architekturą czy wpaść do paru klubów. Rytmy latino rozgrzewają lokalne parkiety, a kolorytu dodają mniejszości etniczne – Brazylijczycy, Angolczycy i Mozambijczycy. Wybór alkoholi równie skromny, co muzyczna różnorodność – parę miejscowych browarów (przyzwoite, choć trzeba pamiętać, że nasze zwykłe piwo tam uznawane jest za rozmiar „large”), kilka globalnych marek wysokoprocentowych. Wino to raczej nie trunek na noc w klubie…

Ale i bez tego można się dobrze bawić, bo kompan do rozmowy czy tańca zawsze się znajdzie. Tu jednak trzeba pamiętać, że w lokalach niektóre imigrantki i imigranci „odpracowują” przyjazd do Portugalii, więc nagłe wyznania miłości na parkiecie rzadko są bezinteresowne. To po prostu jedne z niewielu słów, które młodzi ludzie – zwykle dziewczyny, więc nie puszczajcie facetów samych! – opanowują, by z turysty zrobić klienta. Bez obaw, brak zainteresowania kończy znajomość i można bawić się dalej.

Jeśli już nacieszycie się plażami, zwiedzicie okolicę, a potem zakosztujecie południowej kuchni i nocnego życia, jest jeszcze jeden obowiązkowy punkt wycieczki. Fani Kubicy mogą się obrazić, ale mowa tu nie o torze wyścigowym, a o największym europejskim kasynie. Casino Estoril leży w samym środku miasta, górując nad kameralnym parkiem i oferując gościom widok wprost na morze. Nocą mieni się tysiącami barw i na zewnątrz, i w środku. Jego największa sala, nazywana księżycową, robi ogromne wrażenie. Nie każdemu musi przypaść do gustu, za to „przepych” będzie z pewnością Waszym pierwszym słowem po pozbieraniu szczęki z podłogi. Nad sceną piętrzą się eleganckie tarasy z restauracyjnymi stolikami. Nic dziwnego, że właśnie tu Ian Fleming postanowił wrzucić Bonda w hazardową rozgrywkę „Casino Royale”.

Kiedy zobaczycie już wszystko, pozostaje Wam podjechać do Lizbony i zwiedzić jedno z najpiękniejszych miast Europy. Tam smaki, marki i ludzie są bardziej światowi, za to na brak atrakcji nie będą narzekać ani miłośnicy architektury i sztuki, ani amatorzy dobrej kuchni, ani fani piłki nożnej. Za to i Estoril, i Lizbona, mają jedną zasadniczą wadę: zwykle nie chce się stamtąd wracać…

Portugalia
Portugalia

Komentarze Dodaj komentarz (1)

  1. Olka 02/01/2011 13:42

    CytujSkomentuj

    Bardzo piękna miejscowość, jak i cała Portugalia! Acha, aż tęsknię za wakacjami!

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.