willaolivia_ikona2
JJ
27/08/2013

Willa Olivia, czyli miejsce z pasją

Znakiem rozpoznawczym Willi Olivia są obrazki z puzzli, które spotkać można w każdym zakątku pensjonatu. W sumie jest ich 225. To efekt nietypowej pasji gospodarzy, którzy od lat kolekcjonują puzzle z różnych stron świata

EksMagazyn: Skąd pomysł na pensjonat?
Jacek Kossak, właściciel Willi Olivia: Kiedy zobaczyłem góry, to się w nich zakochałem. Przyjeżdżałem do Zakopanego dosyć często i postanowiłem trochę odwrócić sytuację – zamiast płacić za kwatery, samemu je wynajmować. Ten pomysł stał się pasją i sposobem na życie.
W latach 80’ zaczęła się budowa pensjonatu. Turysta zrobił się dziś bardziej wymagający, kiedyś wystarczyła jedna łazienka na piętro, dziś każdy chce mieć w pokoju jaccuzi i plazmę. Trzeba się dostosowywać do standardów i my też to oczywiście robimy.

Jak powstawała willa? Skąd wzięła się nazwa?

Zaczynaliśmy od sześciu pokojów na bodajże 18 osób. Z biegiem lat budynek powiększał się o kolejne pokoje. Jestem z zawodu budowlańcem, więc wiele rzeczy potrafiłem zrobić sam. Teraz w Willa Olivia jest 27 pokoi mieszczących maksymalnie 100 osób. Mamy świetlicę z wifi, jadalnię w której serwujemy domowe obiady. Sami pieczemy ciasta, gotujemy pierogi czy naleśniki. Nie odmrażamy gotowych dań, pilnujemy, żeby kuchnia była smaczna i zdrowa. Hołdujemy powiedzeniu „przez żołądek do serca”. Również w ten sposób chcemy dotrzeć do turysty. Nazwa pochodzi od imienia mojej córki. Na początku willa nazywała się Oleńka, ale ponieważ wokoło zaczęło powstawać coraz więcej pensjonatów z tym imieniem, postanowiliśmy przechrzcić ją na Olivię. Większość nosi nazwę szczytów albo imion kobiecych.

Jak odnalazł się pan wśród górali?

Nie jest łatwo zaskarbić sobie zaufanie i przyjaźń. Co ciekawe, dziś w Zakopanem jest niewielu rodowitych Zakopiańczyków, większość to przyjezdni z innych miast, z wielu zakątków Polski, a nawet świata. Mnie udało się złapać kontakt z miejscowymi poprzez pracę, jaką wspólnie wykonywaliśmy. Moi sąsiedzi pochodzą z Krakowa, Gliwic.

Kim są pana goście?
Turystę mamy bardzo zróżnicowanego – od miłośników gór przyjeżdżających na samotne wyprawy po zielone szkoły, przedszkola, grupy z zakładów pracy, wycieczki szkolne, pracowników wysyłanych na szkolenia. Od kilku lat coraz liczniej pojawiają się goście za wschodniej granicy, ale to przeważnie w styczniu. Mieliśmy nawet wymianę turystyczną, kiedy przyjeżdżali do nas goście z USA.

Czego oczekują? Kiedyś pytali o wrzątek i wolne łóżko…

Kilku podstawowych rzeczy: internetu, telewizora, łazienki w pokoju. Turyści są coraz bardziej wymagający, co prawda kiedy jeżdżą zagranicę, mieszkają nieraz w gorszych warunkach niż w Polsce, ale za to u nas lubią narzekać. Jesteśmy troszkę wystawieni na krytykę. Zakopane daje sobie radę. Walcząc z konkurencją każdy z nas stara się dostosować swój pensjonat do wszelkich zachcianek turystów. W wielu miejscach powstały sauny, spa, niektóre budują baseny.

Ci którzy nie byli w Zakopanem często myślą, że najlepszym miejscem na nocleg jest centrum, ale Olcza ma szereg innych zalet, zwłaszcza dla osób, które chcą pochodzić po górach…
Wiadomo, że Krupówki są kultowe. Każdy turysta stara się iść na deptak, żeby posiedzieć w karczmie, pokazać się ze znajomymi. Ci, którzy przyjeżdżają w góry dla gór, szukają bazy wypadowej w pobliżu szlaków. Żeby nie jeździć samochodem, szukać miejsca po parkingach, tylko przyjechać, zostawić samochód pod pensjonatem i ruszyć w góry na piechotę lub podjeżdżając w strategiczne miejsca busem. Jak to mówią, z tej dzielnicy jest wszędzie blisko.

Czym zajmuje się pan oprócz prowadzenia pensjonatu?
Moim hobby są puzzle. W całym pensjonacie znajduje się 225 obrazków różnej wielkości od 350 elementów aż do 7,5 tysiąca. Ten największy przedstawia Manhattan i można powiedzieć, że jest kultowy. Składaliśmy go w całość
To taka nasza rodzinna pasja. Wymaga czasu, dobrej pamięci i pewnej wprawy. Często wybieramy puzzle przedstawiające góry i zawieszamy je w pokojach, żeby turysta miał ładny widoczek na ścianie. Tematyka puzzli jest bardzo różna – od krajobrazów alpejskich, malarstwa po duże metropolie. Ciągle dochodzą nowe puzzle i często też zmieniamy obrazki w pokojach. Tak, żeby nie było monotonii (śmiech).

Często można pana spotkać w wozie terenowym…
To jest bardzo nietypowy samochód. Takich wozów jest w Polsce może kilkanaście. Sprowadziłem go ze Szwajcarii na potrzeby firmy budowlanej, która remontowała stację przesiadkową na Kasprowy Wierch. Codziennie ten pojazd zawoził ludzi i materiały budowlane na miejsce budowy, ponieważ inne samochody nie były w stanie sprostać trudnym warunkom. To samochód okrzyknięty jednym z najlepszych pojazdów terenowo-wojskowych na świecie. Rok produkcji to 1973, więc ma równo czterdzieści lat. Był w bardzo złym stanie, teoretycznie nadawał się jedynie na złom. Jego odbudowa, kompletowanie części trwało dwa lata. Ze względu na unikatowość pojazdu zrezygnowałem z użytkowania go w ciężkim terenie off road, służy do celów rekreacyjnych. Jeżdżę nim na zloty starych aut, pikniki lotnicze i tego typu imprezy plenerowe. Mieści się w nim osiem osób plus ja jako kierowca. Na życzenie zabieram turystów w ładne miejsce, gdzie można podziwiać widoki i przejechać się nietypowym wozem.

Odnowił pan też kilka maszyn?
Ostatnio zdobyłem na złomie zabytkowy silnik Deutch Otto 311, z około 1926 roku. Był w bardzo złym stanie, został odnowiony, wypiaskowany i będzie cieszył i dekorował nasz pensjonat. Wiele osób nie wie, do czego coś takiego służyło, a kiedyś nie było silników elektrycznych, które napędzały przeróżne maszyny – tartaki, sieczkarnie, piły do cięcia drzew i tym podobne, a były napędzane przez silniki spalinowe. Działały na naftę, benzynę, olej napędowy. Nawet niektórzy moi równolatkowie nie wiedzą, po co to istniało.

Pan chyba lubi majsterkować?
Jestem trochę tzw. złotą rączką – wiadomo, w pensjonacie co chwilę trzeba coś naprawić, a jak się coś psuje, to zawsze w sobotę lub niedzielę, kiedy wszyscy fachowcy mają wolne, a wszystkie sklepy są pozamykane. Musimy mieć zaplecze materiałowe poczynając od śrubki po kran. I trzeba jeszcze umieć samemu to sobie naprawić. W sezonie czasami turysta przyjeżdża po turyście. Nie ma czasu na przestój.

Robi pan też meble z różnych części np. silników...
Dużo elementów można ciekawie wykorzystać. Ja akurat poszedłem w takim kierunku, że używam części silnikowe i z pojazdów mechanicznych. Można z nich zrobić fajny kinkiet, lampkę, stojak pod stolik, popielniczkę i przeróżne inne ciekawe rzeczy. Tanim kosztem można mieć rzecz bardzo oryginalną, nietypową, nietuzinkową. Są w Polsce firmy, które trudnią się tego typu designem. To tak zwane meble motoryzacyjne kosztujące spore pieniądze. Ja robię je w przydomowym warsztacie nakładem jedynie własnego czasu, pomysłu i kilku narzędzi.

Willa Olivia

Ul. Droga do Olczy 21c
34-500 Zakopane
e-mail: olivia@mati.zakopane.pl
Rezerwacja telefoniczna: 18 20 119 78
www.oliviazakopane.pl

willaolivia_ikona2
willaolivia_ikona2

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.