Hawaje_Monika_Sosnowska
Fot.: Monika Sosnowska
Redakcja
04/04/2012

Hawajskie Aloha

Wakacje na Hawajach nie bez przyczyny są marzeniem niemal każdego śmiertelnika, dla którego słońce, szum oceanu, dobre fale do surfowania i drinki w plażowych barach równają się dobrej zabawie

Kiedy samolot ląduje w Honolulu to znak, że zaczyna się czas luzu! Jesteśmy wtedy po dwóch międzylądowaniach i w sumie około 15 – 18 godzinach w powietrzu. W pierwszej chwili jednak może pojawić się rozczarowanie, bowiem stolica wyspy Oahu to właściwie amerykańskie miasto, jedynie urządzone w hawajskim stylu.

Po męczącym locie obowiązkowo należy udać się do hotelu, wziąć prysznic, wskoczyć w letnie ciuszki i sandałki, i udać nie gdzie indziej a na plażę Waikiki. Kiedy już się tam znajdziemy łatwo zrozumieć co oznacza powiedzenie miejscowych „hang loose”, czyli „wyluzuj, jest dobrze”. Coś w rodzaju słynnego „nie martw się, bądź szczęśliwy”.

Obowiązkowym punktem programu pobytu na Hawajach jest oczywiście baza wojskowa Pearl Harbour. To właśnie tutaj 7 grudnia 1941 roku USA zostały zaatakowane przez wojsko Japonii i rozpoczęła się wojna o panowanie na Pacyfiku. Ocalała tylko flota, które nie była wówczas w porcie. Obecnie jest to miejsce szczególne dla Amerykanów. Powstało tu muzeum, gdzie możemy poznać historię tamtych dni, zobaczyć jak wygląda wnętrze okrętu podwodnego, a przede wszystkim oddać cześć poległym.

Nie można również ominąć plantacji ananasów Dole’a. Każdy z nas kupuje cytrusy firmy ze słoneczkiem w logo. W tym miejscu warto poznać tajniki ich upraw. Chwila naszej przyjemności, gdy je jemy to czasem kilka lat ciężkiej pracy w tym miejscu. Jako zwykła turystka chodząc pomiędzy kolejnymi „grządkami” tej jakby nie było byliny, której kwiat zjadamy, czułam się jak w innym świecie. W lokalnym sklepie można skosztować wyśmienitych lodów o smaku ananasowym ze względów oczywistych.


Kiedy hawajskie „must see” mamy zaliczone warto udać się w rejs po pozostałych wyspach archipelagu. Wypływając wieczorem z portu w Honolulu, po nocy na promie, budzimy się u wybrzeży Maui. Lahaina to portowa mieścina, która ożywa właśnie kiedy przypływają do jej brzegów turyści. Tutaj warto oddać się wszelkim pokusom smaków. Po pierwsze drink w Hard Rock Cafe, później spacer pomiędzy lokalnymi sklepami z różnorodnymi pamiątkami , a później obiad w restauracji Babba Gump, gdzie możemy zobaczyć rekwizyty z filmu „Forrest Gump”. Po tak „smakowitym” dniu pora udać się na statek, gdzie czeka nas mnóstwo atrakcji. Może drink z nowopoznanymi przyjaciółmi, a może rewia przygotowana przez znakomitych artystów. Co wieczór okazuje się, że noc jest tutaj za krótka.

Po zabawie i kilku chwilach snu dobijamy do Hilo (Hawaii). Archipelag jest pochodzenia wulkanicznego, a na tej właśnie wyspie można zdecydować się na lot helikopterem, podczas którego zobaczymy wypływającą lawę w Hawaii Volcanoes National Park, a przy odrobinie szczęścia i umiejętnościach pilotów uda nam się znaleźć w środku tęczy!

Potem nastaje czas relaksu, kiedy to możemy skorzystać z siłowni, basenów, jacuzzi, biblioteki, kina czy spa w naszym pływającym hotelu. Przez cały dzień towarzyszy nam hawajska muzyka wprowadzająca nas w błogi stan z każdym kolejnym łykiem mai tai (drink znany z filmy „Blue Hawaii”, gdzie grał Elvis Presley). Wieczorem jeśli nie jesteśmy zmęczeni całodziennym relaksowaniem się możemy udać się na jedno z show po kolacji w wybranej restauracji, a wieczór zakończyć przy dźwiękach hitów z musicali, gdzie każdy może spróbować swoich umiejętności wokalnych.

Po odwiedzeniu jeszcze kilku wysp o cudownych plażach i wysokich falach znajdziemy się na Kauai. Warto wtedy udać się do wypożyczalni po czerwonego mustanga cabrio i pojechać zobaczyć kanion Waimea, który zachwyca barwami kolorów, tak innymi od błękitu oceanu czy rajskiej zieleni. Taka forma wycieczki pozwoli nam na postój w każdym urokliwym zakątku tej wyspy. Ze względu na stosunkowo niewielkie odległości nie powinno to być w żaden sposób męczące, nawet dla kierowcy.

Po kilkudniowym rejsie warto zostać jeszcze kilka dni w Honolulu, by utrwalić opaleniznę na jednej z plaż (wszystkie są publiczne), odwiedzić Centrum Kultury Polinezyjskiej, Dolinę Świątyń czy wziąć lekcje surfingu gdzieś poza miastem.

Jest to także okazja do odświeżenia naszej letniej garderoby z uwagi na setki butików najlepszych marek. Przy głównym bulwarze możemy zaopatrzyć się nie tylko w casual’owe  szorty od Roxy czy Billabong, a także torebkę od Louis Vuitton’a lub prochowiec Burrberry. Osobiście połubiłam markę Guess i nabyłam ich sukienkę oraz buty za mniej niż połowę ich polskiej ceny!

Gdy jednak porzucimy nawyki z europejskich deptaków zobaczymy jakie życie może być piękne mając japonki, bikini i kilka par szortów czy parea w różnych kolorach. Następnym razem wracając do tęczowej krainy luzu nie będziemy już bać się o nadbagaż.

Tekst: Monika Sosnowska

Zdjęcia: Monika Sosnowska

Hawaje_Monika_Sosnowska
Hawaje_Monika_Sosnowska

Komentarze Dodaj komentarz (2)

  1. aleksandra 07/02/2020 15:44

    CytujSkomentuj

    Kurczę, ale zazdrooo :D ! Z Hawajów to ja znam piccę hawajską i tyle. Może, może kiedyś, bardzo bym chciała. Ale taka podróż to na pewno wręcz kosmiczne pieniążki a przy dwójce dzieci to zawsze są inne wydatki do wydania a nie na jeżdżenie po takich zakątkach. Piekne, bardzo zazdroszczę takich za granicznych wojaży.

  2. aleksandra 07/02/2020 15:45

    CytujSkomentuj

    Pizzę oczywiście, przepraszam bo czasem tak coś walnę że strach się bać ;) !

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.