granadaikona
Granada - centrum miasta/fot. Julia Krasny
Julia Krasny
13/02/2013

Hiszpania z bliska

O tym, czy Hiszpanie są gościnni i jak podchodzą do pieniędzy pisze Julia Krasny – studentka, która w cyklu tekstów dla „EksMagazynu” opisuje życie codzienne i zwyczaje mieszkańców Granady, jednego z najsłynniejszych i najpiękniejszych miast Hiszpanii

Mam na imię Julia i w tym roku rozpoczęłam studia na Uniwersytecie w Granadzie. Chociaż bywałam w Hiszpanii wcześniej, krótkie wizyty są nieporównywalne z zamieszkaniem na obczyźnie i układaniem sobie codziennego życia w obcej kulturze. Najwięcej można dowiedzieć się o sobie i swoim kraju: najprostsze i najzwyklejsze czynności i sposoby reagowania, w oczach tubylców są egzotyczne. Czasem okazują się wręcz zupełnie niepraktyczne, kiedy staram się stosować je tutaj.

Przykładem może być punktualność. Kiedy umawiam się ze znajomymi Hiszpanami, przyjście na czas nie opłaca się. Spóźnia się niemalże każdy. Podobnie z oddawaniem pieniędzy – do dziś nie do końca rozumiem, jak to działa. Moje współlokatorki Hiszpanki bardzo dziwi, gdy dług, np. nasz wspólny rachunek za internet, chcę uregulować od razu. Jako przybyszowi z daleka często zabrania mi się też zapłacić za siebie w barze. Co nie znaczy, że Hiszpanie są nieskończenie hojni – odwdzięczyć się należy. Zwyczajowo za każdym razem płaci ktoś inny. Po kilku miesiącach obserwacji, wydaje mi się, że oczekują takiej samej bezinteresowności ode mnie. Okazanie szczodrości jest po prostu przejawem dobrego wychowania.

Podobnie z hiszpańską gościnnością. My, Polacy, mówimy: „Czuj się jak u siebie w domu”, kiedy naprawdę mamy to na myśli. Przed przyjazdem wiedziałam doskonale, że Hiszpanie robią to tylko z grzeczności. Kiedy jednak kilku znajomych powtarzało mi wiele razy, że mam do nich dzwonić kiedy potrzebuję pomocy, albo, że jestem zawsze mile widzianym gościem, nie wiedziałam już, jak mam to rozumieć. Zapytana o to wprost moja współlokatorka Esperanza poradziła traktować taką deklarację wypowiedzianą raz jako zwrot grzecznościowy, a dopiero powtarzaną – jako prawdę.
A co ze słynnym odkładaniem wszystkiego na jutro? Pierwszą rzeczą, którą powiedziano nam na spotkaniu studentów programu Erasmus było: „Musicie wiedzieć, że tutaj, w Hiszpanii, wszystko dzieje się wolniej niż w waszych krajach. Musicie nauczyć się cierpliwości i nie denerwować na opóźnienia, nie stanowią żadnego problemu”. Odczułam znaczenie tych słów, gdy po trzech tygodniach nie dostałam nadal legitymacji studenckiej. Bez legitymacji nie można było zapisać się na zajęcia, a że plotka głosiła, że miejsc jest coraz mniej, wśród studentów obcokrajowców panowała panika. Kiedy jednak legitymację już otrzymałam, okazało się, że nie należało się martwić: miejsca były. Takie doświadczenie uczy spokoju. Niemalże wszystko można przełożyć na później i bez wyrzutów sumienia.

Jak widać, Polce nie jest łatwo odnaleźć się w takiej rzeczywistości. Zapewniam jednak, że po krótkiej lekcji cierpliwości przychodzi moment, gdy nowa kultura staje się naturalna i odkrywa coraz więcej skarbów, do których można dotrzeć, jak do wszystkiego w Hiszpanii, nie od razu i ze spokojem.
Julia Krasny

granadaikona
granadaikona

Komentarze Dodaj komentarz (1)

  1. aleksandra 07/02/2020 15:48

    CytujSkomentuj

    Przepiekne te uliczki i takie bardzo nastrojowe. Byłam w Grenadzie lata temu, jeszcze jako panienka i wspaniale wspominam ten wyjazd. Otwarci ludzie, wszyscy bardzo mili i nawet miałam plan się hiszpańskiego uczyć ale zapał po powrocie do domu minoł bo gdzie ja bym tego używała na tej mojej wsi :( Ale wyjazd był wspanialy i polecam.

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.