tajlandiaikona
Redakcja
14/06/2012

Ogród ziemskich rozkoszy

Ależ one miały nogi! A jakie piersi! Wszystkie były wysokie, szczupłe, wiotkie, z wąskimi biodrami. I bukietami pióropuszy na głowach. Po ich rewii mój chłopak, nieświadomy niczego, koniecznie chciał z nimi pozować do zdjęcia. Zrobiłam fotkę z rezygnacją. Po cichu triumfowałam następnego dnia, gdy okazało się, że tancerki ze słynnego Alcazar Show to głównie… transwestyci

Alcazar Show w słynnej Pattayi (uważanej za tajską Sodomę i Gomorę) oglądamy w pierwszy wieczór w Tajlandii. Męczy nas jeszcze jet lag (czyli osłabienie i senność wywołana zmianą strefy czasowej). Być może dlatego opowieści przewodnika o wyjątkowości tego występu nie docierają do nas, a wymachujące smukłymi nogami egzotyczne tancerki oglądamy zachłannie na przemian z zapadaniem w senne marzenia. Tajskie piękności kołyszą się w rytm europejskich, zwłaszcza rosyjskich szlagierów, kręcą biodrami, prężą piersi w cekinowych sukniach, odsłaniają co nieco. Oszałamia nas gra świateł, choreografia i bajecznie kolorowe stroje tancerek.

Gdy show is over – gwiazdy kabaretu wychodzą na zewnątrz. Widzowie, głównie Europejczycy i Amerykanie pstrykają sobie z nimi zdjęcia. Za biustonosze wtykają w dowód wdzięczności szeleszczące banknoty. Męska część naszej grupy nie pozostaje w tyle. Dumnie pozują do fotografii. – Boże, jakie one są niesamowite… – wzdychają potem w busie, który, przeciskając się przez głośne i nigdy nie zasypiające ulice Pattayi, odwozi nas do luksusowego hotelu Amari (w każdym pokoju, w szufladach, dostępne dla gości są prezerwatywy).  

Azjatycka Maria Antonina

Tajemnicę tancerek odkrywamy następnego dnia w samolocie linii Bangkok Airways, który wiezie nas na tajską wyspę Koh Samui. Tak na marginesie: to najdziwniejszy samolot świata – wymalowany w kolorowe palmy, ryby, morskie stwory. Wszyscy pasażerowie fotografują się na tle tych malowanek. W rozdawanym na pokładzie piśmie jest tekst o kabaretach, z których od lat słynie Pattaya. Niewtajemniczonym tłumaczy, że to rewie, w których występują transwestyci i ladyboys. Dwa najbardziej renomowane miejsca to właśnie Alcazar Show, a także Tiffany’s. Jedna z bohaterek artykułu – 30 letnia tancerka o imieniu „Lada”, wyznaje: – Gdy rodzice przyjechali zobaczyć show, nie poznali mnie. Ale nic dziwnego – gdy wiele lat temu wyjeżdżałam z mojej miejscowości na północy Tajlandii, byłam mężczyzną.
Lada ma 178 cm wzrostu – gdy rozmawia z dziennikarzami, przygotowuje się do występu, podczas którego ma zabłysnąć w stroju Marii Antoniny i blond peruce. Mężczyźni z pewnością będą zachwyceni.

Inna z tancerek – 28 letnia ”Fang”, również z północy Tajlandii, dokładnie z prowincji Lampang, dodaje: – Kocham taniec, a także uszczęśliwianie ludzi!
Dziennikarz pyta, co tancerki zrobią, gdy po latach ich uroda przyblaknie. W tej branży kariera trwa średnio około 10 lat. Fang planuje otwarcie studia fotograficznego, takiego w stylu glamour albo butiku z modnymi ciuchami. Lada wraz ze swym chłopakiem marzy o salonie piękności lub restauracji. Ale nie wyklucza, że, jak niektóre jej koleżanki, pozostanie w kabarecie jako trenerka lub pomoc do obsługi technicznej. – Ten kabaret to nasza rodzina! – przekonuje.

Shemale oprowadza po hotelu
Choć słynąca z pięknych plaż i spokoju wyspa Koh Samui (godzina lotu od Bangkoku) to zaprzeczenie hałaśliwej i wypełnionej klubami nocnymi i dyskotekami Pattayi, również tu nasze drogi krzyżują się z mężczyznami, będącymi na różnych etapach przemiany w kobietę. Takie spotkanie przytrafia nam się już w pierwszy dzień w hotelu, w którym jemy obiad. Oprowadza nas – no właśnie chyba mężczyzna, choć z długimi, ciemnymi włosami i lekko zarysowanymi piersiami. Mówi miękkim kobiecym głosem. – Czy to mężczyzna czy kobieta? – pytamy naszego przewodnika.

- To shemale! Słowo pochodzi od angielskich wyrazów „she”- ona oraz „male” – mężczyzna – odpowiada nasz opiekun i wyjaśnia, że takich wędrowców na drodze między dwoma płciami jest w Tajlandii sporo. – Dla wielu mężczyzn to szansa na lepszą pracę, np. w przemyśle turystycznym. Dlatego biorą kobiece hormony albo przechodzą operacje plastyczne. W tym kraju nie spotykają się z odrzuceniem czy brakiem akceptacji. Ladyboys to dość powszechne zjawisko – w wielu przypadkach trudno nawet rozpoznać, że mijające nas kobiety to w rzeczywistości jeszcze mężczyźni, zdradzać może ich tylko wzrost  – słyszymy.

Uczta zmysłów na wyspie
Ale w Tajlandii zajmują nas oczywiście nie tylko kwestie transgenderowe. Wyspa Koh Samui to wymarzone miejsce do wypoczynku, wygrzewania się w słońcu na plaży, słuchania rechotu żab, smakowania pikantnego curry, wąchania aromatu egzotycznych przypraw czy obserwowania puszczanych wieczorami w niebo kolorowych lampionów. Wszystko to składa się na prawdziwą ucztę dla zmysłów. A jeśli ktoś jest zbyt zestresowany, by w spokoju chłonąc te wszystkie przyjemności, może ukoić umysł ćwicząc jogę. Jej praktykę oferuje wiele tutejszych hoteli. Tajlandzkich rozkoszy dopełniają masaże – niekoniecznie erotyczne. Na plaży, przy hotelu, w którym mieszkamy, działa mały salon masażu pod gołym niebem. Uśmiechnięte Tajki rozłożyły tu materace, na których rozmasowują turystom napięte mięśnie. Wśród ich klientów są czasami całe rodziny. To fantastyczne miejsce! Lubimy tu przychodzić w kilka osób o zachodzie słońca: leżymy na materacach, wpatrujemy się w spokojne morze, w powietrzu unosi się woń olejków. Nasze plecy, ramiona, uda poddają się bezwolnie mocnym ruchom rąk masażystek, które nie zwracając na nas uwagi, żartują o czymś między sobą.

Liczne salony SPA rozlokowały się też przy głównej ulicy wyspy. Są znacznie bardziej wykwintne, niż ten przy plaży. W wysmakowanych pokojach sączy się muzyka, palą się świece, atmosfera jest nieco mistyczna. Od obsługi dostajemy szlafroki i ręczniki. Można się napić aromatycznej herbaty. By nic nie zaburzyło intymnej atmosfery, gości oddzielają od siebie bambusowe parawany. My mamy szczęście – do tego salonu trafiamy tuż przed północą – wraz z moim chłopakiem jesteśmy jedynymi gośćmi. Mimo późnej pory, nikt się nie śpieszy – masażystki powoli nawilżają nasze ciała olejkami, zapalają kadzidła. Regularne ruchy ich rąk doprowadzają nas do snu.

Tajska psychoterapia
Ta zmysłowa strona Tajlandii na długo pozostaje w pamięci. W podświadomości miesza się z widokami bajkowych plaż, tropikalnej roślinności, błękitu nieba, buddyjskich kapliczek. Gdy teraz zdarza mi się dzień, gdy wszystko wokół denerwuje i gdy każdym nerwem ciała chciałoby się uciec gdzieś daleko – wtedy zamykam oczy i pędzę myślami ku Azji i tajskim wyspom. Wtedy rozlewa mi się przed oczami  szmaragdowa tafla oceanu, słyszę świergotanie egzotycznych ptaków i całą gamę bliżej nieokreślonych dźwięków (w tropikach prawie nigdy nie jest zupełnie cicho), wdycham atakujący nozdrza zapach tajskich potraw. Palcami stóp dotykam drobinek piasku. Na ramionach czuję dotyk tajskiej masażystki, która wciera delikatnie pachnący olejek w plecy, a potem delikatnymi ale zarazem stanowczymi ruchami, rozgniata napięte mięśnie. Psychologowie powiedzieliby, że to doskonała relaksacja. Ale to wspomnienie Tajlandii, która istnieje naprawdę. I warto jej, choć przez tydzień posmakować, by potem mieć kruszywo do zimowo – europejskich wizualizacji.

tajlandiaikona
tajlandiaikona

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.