Mia
Mia
28/01/2013

Jak poderwać kobietę?

Nie macie czasami wrażenia, że dziś, żeby pójść do łóżka z facetem, najpierw trzeba się samej oczarować, później samej uwieść, a na koniec, samej zająć się sprawianiem sobie przyjemności w sypialni? Ja, owszem…

Oto pewna sytuacja. Pewna kobieta poznała mężczyznę. Mniejsza o to, w jakich okolicznościach. Wymienili się numerami telefonów. Następnego dnia, zgodnie z etykietą, on napisał do niej kilka słów. I… na pisaniu coraz większej liczby słów się zatrzymał. Wspominał o wielu rzeczach, zwłaszcza tych, które ona mogłaby z nim zrobić, kiedy się spotkają, tyle, że zapomniał ją zapytać o wolę takowego spotkania… Cóż…

Sytuacja kolejna. Pewien pan zainteresowany od dawna pewną panią, z którym łączyły go stosunki, że tak powiem, koleżeńskie, zapragnął, żeby owe stosunki, stały się bardziej… hm, bliskie. To pragnienie wcielił w życie, wgapiając się w swoją wybrankę, jak sroka w kość przy każdym możliwym spotkaniu, nie próbując nawet napomknąć o jakiejkolwiek wspólnej kawie, czy, nie daj Boże, czymś mocniejszym…

Gdyby bohaterki wyżej opisanych sytuacji, okazały się… prawdziwymi mężczyznami, pewnie spotkałyby się z owymi amantami, ba, może nawet doszłoby do jakiegoś seksu, choć biorąc pod uwagę tok rozumowania i postępowania panów, nie byłoby szans na jakiekolwiek zabawy w łóżku, chyba, że owa panie rzuciłyby się na mężczyzn i siłą zaciągnęłyby ich do sypialni.

Problem dzisiejszych mężczyzn polega bowiem na tym, że spora część z nich zapomina, na czym bycie mężczyzną polega. Otóż, panowie, kilka prostych wskazówek. Bycie mężczyzną polega na zdecydowaniu. Na tym, żeby robić, to o czym się pomyśli, nawet, jeśli oznacza to ryzyko niepowodzenia. Na tym, żeby umieć wydusić z siebie proste: „Umówisz się ze mną?”. Na tym, żeby umieć zacytować w odpowiedniej chwili choć jeden z zasłyszanych w filmie komplementów pod adresem swoje towarzyszki. Na tym, żeby, jak już się zgodzi na spotkanie, nie spędzać kolejnych trzech dni na dopytywaniu jej, gdzie też chciałaby się wybrać. Na tym, żeby, o ile odbierze telefon po pierwszym spotkaniu, nie zadręczać jej pytaniami o wrażenia z minionej randki, tylko zafundować jej o wiele lepsze niebawem… Na tym, żeby nie zmuszać kobiety do tego, żeby w waszym towarzystwie, to ona była facetem…

Komentarze Dodaj komentarz (3)

  1. carmenta 22/03/2011 22:12

    CytujSkomentuj

    Ja to mam wrażenie że to ja jestem najczęściej facetem… Nie wiem co jest takiego strasznego w zapytaniu: „Pójdziesz ze mną na kawę?” Jak jestem kumpelą to faceci nie mają z tym problemu, ale jak tylko zaczyna się im coś mącić w głowach by było coś więcej, to gdyby nie to że mam sporo empatii i zauważam co się święci to nic by z tego nie było… ale z innej bajki… jeśli widzę że tyle zdecydowania jest też w normalnym życiu to odpuszczam sobie delikwenta, bo ja potrzebuję mężczyzny a nie nieporadnego dziecka.

  2. ekhem 26/03/2011 16:09

    CytujSkomentuj

    Miałem w swoim życiu sytuację, w której to ja byłem tą wspomnianą kobietą, a atakowały mnie „prawdziwe mężczyzny”, którym ja nie wysyłałem bynajmniej żadnych sygnałów do szarży. Także Droga Autorko, może to skrajne efekty równouprawnienia i dzielenia się rolami kiedyś zarezerwowanymi dla konkretnej płci? ;)

  3. milageros 27/03/2011 09:10

    CytujSkomentuj

    Z równouprawnienia ostanio chyba częściej korzystają mężczyźni a nie kobiety, które o nie walczyły. Ja jestem jeszcze „starej szkoły” i jednak byłoby miło jakby mężczyzna zrobił jakiś pierwszy krok, a nie patrzył się na ciebie osiem godzin… . Ale, że nie lubię generalizowania, także wiem, że są jeszcze mężczyźni, którzy biorą sprawy w swoje ręce, czyli zachowują się po prostu jak na mężczyzn przystało.

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.