Fot.: Edmond Waworuntu
Edmond Waworuntu to 35-letni producent filmowy i grafik z Dżakarty
Anna Chodacka
06/12/2010

Piłka nożna jest kobietą

I to chyba jedyną, dla której mężczyźni zdolni są do takich poświęceń. Na spotkanie ze zwykłą śmiertelniczką nie wędrowaliby zapewne przez dżunglę, ani nie jechali kilka tygodni. Ale na mecz piłki nożnej? Ależ oczywiście. Oto kilka przykładów mężczyzn z pasją do tej niezwykłej niewiasty

Indonezyjczyk Frans Mote w 1977 roku przez ok. dwa tygodnie wędrował po papuańskiej dżungli by dotrzeć na mecz swojegoukochanego klubu, jakim jest Persipura Dżajapura. To, co dla wielu może wydawać się ekstremalną podróżą, dla niego nie było. Historię tę opowiedział nam Andibachtiar Yusuf, fotograf, autor serii dokumentalnych filmów o indonezyjskich kibicach, którego zdjęcia już od 10 września będzie można podziwiać w na wystawie w krakowskiej Galerii Dwa Światy, zorganizowanej w ramach projektu „Kibicowanie Jako Uniwersalny Język”.

Jak Rosja długa i szeroka

Od wyczynu Mote minęło wiele lat, a piesze wędrówki wciąż kibicom się zdarzają. W marcu 2009 roku dwóch 17-latków z angielskiego Darlington przeszło ok. 200 kilometrów na wyjazdowy mecz z Lincoln City FC. Nie był to jednak zwykły wyskok dwóch nastolatków. Chłopcy w nadzorowaną przez bliskich podróż udali się by zwrócić uwagę na sytuację swojego klubu, który na początku 2009 roku zamiast cieszyć się ze 125 lat istnienia, ratował się przed upadkiem najróżniejszymi sposobami. Pomagali też kibice, którzy organizowali uliczne kwesty, wykupili charytatywny numer SMS, a nawet sami sobie opodatkowali piwo – do każdego kufla doliczali jednego funta na rzecz klubu.

Są na tym świecie mężczyźni, którzy potrafią przebyć pół świata za swoim lokalnym zespołem. I jest tylko jeden kraj, w którym podróż na mecz może owe pół świata objąć – zacząć się u skraju Europy, a skończyć na końcu Azji.

Tak właśnie wygląda droga fanów Zenitu Sankt Petersburg, kiedy przychodzi im grać z Luchem Władywostok. W jedną stronę pokonują wtedy 10 tys. kilometrów. Tak – pokonują, bo w rosyjskiej Premier Lidze jest niepisana zasada, że na wyjeździe drużynę zawsze ktoś musi wspierać, sektor przyjezdnych nie może być pusty. Fani Zenitu zresztą są tak liczni, że do Władywostoku rokrocznie dociera od kilkudziesięciu do paruset osób. Zabierają ze sobą flagi, przygotowują oprawy i ruszają w podróż pod chińsko-koreańską granicę.

Wśród nich wyjątkowo wsławił się Władimir Lewczenko, który w 2007 roku postanowił dojechać do Władywostoku wyłącznie autostopem i kolejkami podmiejskimi, kursującymi na bardzo krótkich dystansach. By dojechać na 13 kwietnia, wyruszył już 27 marca.

Na dachu pociągu!

Nie inaczej jest w Indonezji. W drogę liczącą po kilkaset kilometrów w jedną stronę ruszają tam tysiące, czasem dziesiątki tysięcy fanów. Kiedy pod koniec sezonu 2009/10 Arema Malang (indonezyjski klub piłkarski) wywalczyła pierwsze mistrzostwo w historii, na zamykający rozgrywki mecz przyjaźni do Dżakarty (ponad 700 kilometrów) udało się ok. 50 tys. osób!

Takie wyjazdy dalekie są od naszego wyobrażenia długich podróży. Nie dlatego nawet, że stan kolei w Indonezji jest zły, bo ona przedstawia się z całej infrastruktury najlepiej. Dlatego, że kibice często nie mają grosza przy duszy, a koniecznie chcą dojechać. Muszą się więc liczyć z koniecznością siedzenia lub stania (!) przez wiele godzin bez ruchu na dachu wagonów, pamiętając jednocześnie o uchylaniu się przed semaforami i przykryciami peronów – przez nieuwagę dochodziło już do tragedii.

Ci, którym braknie miejsca w lub na pociągu pasażerskim, próbują czasem dotrzeć na miejsce np. na wagonach towarowych lub ciężarówkach pokonujących duże trasy. Nadrzędny cel – dojechać na mecz. To właśnie ten cel i wielka miłość do piłki nożnej uświęca wszystkie, nawet najmniej wygodne środki.

Fot.: Edmond Waworuntu
Fot.: Edmond Waworuntu

Komentarze Dodaj komentarz (4)

  1. ekhem 28/08/2010 13:54

    CytujSkomentuj

    teza z tytułu wyjaśnia też bardzo dobrze, czemu inne kobiety jej tak nienawidzą, gdy ich faceci ją oglądają – zazdrość ;)

  2. Nova 31/08/2010 07:46

    CytujSkomentuj

    Dlatego, że jak na ekranie telewizora pojawia się mecz, to nic innego nie ma znaczenia, nie mówiąc już o meczach na żywo….A przecież można by połączyć przyjemne z pożytecznym, na przykład prasować i oglądać mecz:P Ale dla mężczyzn świat spłaszcza się wówczas tylko do jednego boiska….

  3. Ewka 01/09/2010 11:50

    CytujSkomentuj

    bo faceci cierpią na niepodzielność uwagi;)

  4. ekhem 01/09/2010 16:25

    CytujSkomentuj

    @ Nova – nie zawsze do jednego boiska, czasem w jednej chwili jest transmitowanych kilka meczów ;)

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.