Skąd pomysł na siebie oraz tak bezkompromisowe realizowanie swoich planów?
Angelica Pegani: Odkąd pamiętam, zawsze myślałam o tym, kim chciałabym zostać w przyszłości oraz jaka praca jest z tym związana. Gdy miałam 8 lat, mój tata zaczął kupować mi książki, które mogłyby mnie zainteresować, wysyłać mi artykuły naukowe z każdego kraju, do którego podróżował, ponieważ zajmował stanowisko chief oficera na statkach cargo. Mogłam w ten sposób uczyć się języka angielskiego oraz dużo czytać. Jednak zawsze przesyłace towarzyszył list, co powinnam napisać po przeczytaniu tych książek lub artykułów. Gdy wracał z kontraktu, miałam za zadanie opowiedzieć mu, o czym była książka. Oczywiście brzmi to bardzo ciekawie, ale niestety to wszystko miało być w języku angielskim (śmiech). Poprzeczkę zawsze miałam ustawioną bardzo wysoko. Ja z kolei, chciałam pokazać tacie, który był dla mnie w pewien sposób mentorem, że dam radę. Prywatnie, myślę, że ta sytuacja powtórzy się z moim przyszłym mężem (śmiech).
Rodzice musieli być z pani bardzo dumni?
Byli zawsze bardzo powściągliwi oraz zdystansowani jeśli chodzi o okazywanie emocji, dlatego gdy nic nie mówili, to oznaczało, że wszystko jest w porządku. Jednak, gdy coś powiedzieli, już wiedzieliśmy – ja i mój brat – że coś jest na rzeczy. W głębi serca byli bardzo dumni. Oboje dbali o to, abyśmy wyrośli na inteligentnych ludzi. Zainwestowali sporo finansów oraz czasu, abyśmy mogli się rozwijać w swoich najmłodszych latach, a także później.
Czy mogłabyś opowiedzieć o dyscyplinie, która była obecna w waszym domu?
Dyscyplina to słowo kluczowe jeśli mówimy o dzieciństwie. W moim przypadku, odkąd pamiętam, gdy przychodziła sobota, niedziela lub jakikolwiek dzień wolny od szkoły – nieważne jakie były rodzinne plany, wraz z moim bratem po wstaniu z łóżek oraz zjedzeniu śniadania – siadaliśmy do swoich biurek, aby przez dwie godziny się uczyć. Nieważne czy była to nauka języka obcego, robienie zadań z matematyki czy pisanie wypracowania po angielsku. W ocenie naszych rodziców były to pierwsze, najbardziej produktywne godziny z całego dnia. Dopiero potem mogliśmy przeznaczyć czas na cokolwiek chcieliśmy. Dopiero teraz doceniam tę dyscyplinę. Bardzo wiele mi dała.
Czy pamięta pani swoje pierwsze zarobione pieniądze?
Odkąd skończyłam 14 lat zawsze pracowałam przez całe 2 miesiące wakacji. Chciałam być niezależna finansowo, a poza tym przecież w tym wieku ma się bardzo dużo wydatków (śmiech). Jednak uważam, że jest to bardzo dobre doświadczenie, aby już w młodym wieku zarabiać własne pieniądze. To uczy jak je doceniać i szanować pracę swoich rodziców.
Panuje przekonanie, że jeśli pochodzisz z rodziny marynarzy to nie musisz pracować. Co myślisz na ten temat?
Owszem. Większość osób myśli, że gdy ma się w domu samych marynarzy, to można leżeć i pachnieć. Niestety, trzeba wziąć pod uwagę fakt, iż gdy jedna osoba zarabia w związku, jest to bardzo duże obciążenie psychiczne (w tym przypadku marynarza-ojca czy marynarza-męża) i gdy trwa przez wiele lat, może przynieść różne skutki. Oczywiście, w kulturze polskiej przede wszystkim mężczyźni są tak wychowywani, aby zarabiać na dom i utrzymywać rodzinę, ale kobieta posiada wszystkie potrzebne narzędzia do tego, aby również wykorzystać swój potencjał w pracy, nie tylko spędzając czas na wychowywaniu dzieci. Wspieram takie kobiety i bardzo mnie inspirują. Maria Curie była właśnie jedną z nich, ponieważ jako kobieta-naukowiec potrafiła łączyć wiele ról. Być żoną i matką, a przy tym posiadać taką niesamowitą determinację w odkrywaniu swojej pasji. Jest dla mnie postacią ponadczasową i wzbudza mój ogromny szacunek.
To dlatego pracujesz na siebie i spełniasz się zawodowo?
Moi rodzice zawsze powtarzali, że ich dzieci są za inteligentne na to, aby wykonywać przeciętną pracę. Są stworzone do „większych rzeczy”. Jednak muszę zaznaczyć, że „przeciętną pracę” traktowali jako tylko i wyłącznie pracę fizyczną, bez żadnej stymulacji naukowej. Może brzmi to nad wyraz optymistycznie, ale wychowywanie dzieci w poczuciu, że jeżeli będą ciężko pracować, to będą osiągać swoje cele i marzenia, jest bardzo wartościowe. Zawsze nam to powtarzali i myślę, że są to bardzo piękne słowa, pełne nadziei, wiary, motywacji i miłości. Myślę, że w takim duchu będę chciała wychowywać swoje dzieci w przyszłości.
Czego nauczyła się pani podczas swojej prawie już 10-letniej pracy dziennikarskiej oraz w zakresie PR?
Współpraca z różnymi mediami oraz agencjami PR pokazała mi jak jeszcze wiele jest do zrobienia w tej sferze. Nie ma firm perfekcyjnych, ale przecież do tego wciąż dążymy, prawda? Aby spełniać wymagania klientów i sprostać wyznaczonym wcześniej standardom. W 3/4 firm można przy pierwszym audycie wskazać tzw. „wąskie gardło.” Przeraża mnie jednak fakt, że dyrektorzy tychże firm przymykają na to oko. Niestety, w obliczach kryzysu taka firma „tonie”. Bardzo ważne jest również umiejętnie rekrutować, szkolić i motywować. Wyznaczać liderów zespołów, delegować zadania, komunikować się, kierować się empatią oraz sprawiać, aby czas spędzony w pracy był efektywny. Jeśli zbuduje się taką kulturę w organizacji to pracownicy będą z chęcią do niej przychodzić. Naukowcy nie mylili się wysuwając hipotezę, że ludzie szczęśliwi szybciej osiągają sukcesy.
Dlaczego zdecydowała się pani na zmianę swojej ścieżki zawodowej z dziennikarstwa na zarządzanie mediami?
Ta decyzja była dla mnie naturalnym krokiem w rozwoju. Przez 3 lata uczyłam się dziennikarstwa prasowego, radiowego oraz telewizyjnego. Przyszedł w końcu czas na to, aby nauczyć się, jak budować oraz promować markę. A co więcej, jak zarządzać firmą, ludźmi zaangażowanymi w projekty. Myślę, że do 30. roku życia uda mi się zdobyć na tyle doświadczenia, aby móc samodzielnie prowadzić firmę związaną z mediami. Do tego czasu mam jeszcze kilka lat, dlatego nieustannie szkolę się w tym kierunku. Poza tym, zarządzanie wielokulturowym zespołem specjalistów wymaga silnego lidera, a o takiego – w dzisiejszych czasach – trudno. Stąd moja motywacja, aby nie osiadać na laurach, tylko pracować.
W jaki sposób uczyła się pani zawodu dziennikarza oraz managera ds. PR?
Zaczęłam pracę w czasopiśmie już w wieku 18 lat, w drugiej klasie liceum. Później wybrałam studia dziennikarskie na Uniwersytecie Wrocławskim. Przez okres studiów cały czas pisałam. Po roku przyszedł czas na zgłębianie wiedzy w zakresie PR’u, reklamy oraz marketingu na studiach magisterskich na Uniwersytecie Gdańskim. Ze względu na niezaspokojoną wiedzę w zakresie zarządzania projektami, ludźmi czy mediami, wybrałam kolejne studia uzupełniające – menedżerskie w Katedrze Inżynierii Zarządzania Operacyjnego na Politechnice Gdańskiej. Ukończyłam wiele szkoleń oraz kursów doszkalających, ponieważ wierzę w ciągły rozwój. Uzyskałam certyfikaty z zakresu PRINCE Foundation, QRM (Quick Response Manufacturing przyp. red.) oraz Lean Management. Cała moja edukacja kosztowała mnie najprawdopodobniej tyle, co równowartość mieszkania.
Co sprawiało najwięcej kłopotów w pierwszej fazie rozwijania pani własnej firmy?
Posiadanie własnej firmy nie jest niebem na ziemi. Jest to bardzo żmudny, długotrwały proces, przez który mogą przejść tylko wybrane osoby. Na pewno nie jest to praca dla każdego, ponieważ trzeba liczyć się z tym, że w pierwszych 3 latach działalności jest się alfą i omegą, a poza tym trzeba monitorować pracę innych. To wymaga wysokiej samodyscypliny, samokontroli, samoregulacji oraz wręcz perfekcyjnego zarządzania czasem. Ze względu na fakt, że muszę zaakceptować każdy projekt, który wychodzi z mojej firmy – jest to nie lada zadanie. Czuwam także przy każdym procesie oraz etapie projektu, ponieważ uważam, że tylko wtedy można uniknąć błędów. Przez pierwsze trzy lata możesz zapomnieć o wakacjach (śmiech).
Jakim jest pani szefem? Uważa pani, że warto wymagać od innych?
Zespół, z którym pracuję, zna się na swojej branży, jest wykształcony w tym kierunku i cały czas się szkoli. Złotym środkiem jest dążenie do doskonałości. Nigdy nie osiągnie się perfekcji, ale można się do niej chociaż trochę zbliżyć. Wierzę w te osoby i doceniam ich ciężką pracę. Jestem wymagająca w pracy, ponieważ sama wiem, na ile mnie stać. I jeżeli widzę, że mój manager zna się na branży, motywuje mnie i daje przykład to dam z siebie 100 proc bo ufam tej osobie.
Ufam na tyle, że dam się jej poprowadzić. Pracowników trzeba chwalić, jeśli ktoś wykona dobrą pracę, a czasami zmotywować, aby wykonali dla ciebie to „coś więcej”. Znam zagraniczne firmy, które na porannych spotkaniach (ang. buzz meetings) mówią swoim pracownikom: „Do this extra mile. But do this extra mile not for me or for the company. Just do it for yourself. Check how much you can give today from yourself”. Na niektórych działają takie słowa. Bo każdy zespół potrzebuje lidera, tej osoby, która właśnie powie takie słowa. Świetnie, gdy są to dojrzałe osoby, znające swoją wartość, zdające sobie sprawę, że pod koniec dnia była to ich praca, ale także możliwość jej wykonywania w optymistycznym, efektywnym i motywującym zespole. Zespół tworzą ludzie, najlepiej różni, bo jak wynika z badań przeprowadzonych do mojej szóstej książki, takie zespoły są najbardziej skuteczne i inspirujące w działaniu.
Skąd pani zainteresowanie coachingiem i mentoringiem? Jak pani rozumie sedno tego zawodu?
Bycie coachem to dla mnie przede wszystkim: „pomaganie ludziom w dowiedzeniu się, co w nich drzemie i dokąd zmierzają, natomiast bycie trenerem to dostarczenie im narzędzi, niezbędnych do tego, aby mogli tam dojść”. Myślę, że gdy samemu ma się tyle narzędzi, z których można korzystać oraz wiedzy – grzechem byłoby niedzielenie się nimi. Prawie każdy przechodzi w życiu taki etap, w którym błądzi – mnie też się to zdarzyło – i pamiętam osoby, które stały się dla mnie w tamtym czasie mentorami, których tak potrzebowałam. Niektóre z nich nie wiedzą o tym do dziś, ale może kiedyś im powiem (uśmiech).
Co panią motywuje do pracy?
Od zawsze motywuje mnie rezultat mojej pracy. Gdy określam konkretny cel, co chcę osiągnąć, z kim, po co i jakie przewidziane efekty mogę uzyskać. Bardzo inspirują mnie osoby – indywidualiści – oraz ich historie. Na pozór nie takie piękne, jak wydają się na pierwszy rzut oka. Każdy z moich bliskich wie, że gdy coś robię, to robię to na 101 proc. i to wymaga ode mnie koncentracji, skupienia oraz spokoju. Szanują to i jestem im za to bardzo wdzięczna.
Fot. Gordon Blackler
Angelica Pegani – autorka 6 książek, z wykształcenia dziennikarka radiowa i telewizyjna, menedżer public relations, certyfikowany specjalista ds. reklamy oraz marketingu. Współpracuje z zarządem fundacji The Excellence World Foundation oraz UBC Entertainment and Management Group. Jest absolwentką Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego, kierunku dziennikarstwo i komunikacja społeczna, w specjalizacji dziennikarstwo radiowo – telewizyjne oraz studiów magisterskich Instytutu Filozofii, Socjologii i Dziennikarstwa Uniwersytetu Gdańskiego na kierunku dziennikarstwo i komunikacja społeczna w specjalizacji reklama oraz public relations. Od 2018 roku absolwentka menedżerskich studiów podyplomowych na Wydziale Zarządzania i Ekonomii w Katedrze Inżynierii Zarządzania Operacyjnego Politechniki Gdańskiej. Jako Prezes fundacji the Excellence World Foundation oraz dyrektor generalny firmy UBC Group w Polsce, Angelica Pegani udziela się w międzynarodowych projektach humanitarnych oraz charytatywnych.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.