Mia
Mia
10/01/2011

Ja jestem macho

…i niech kobiety mi wybaczą… Była kiedyś taka marna piosenka. Zupełnie oddająca istotę problemu. Typ twardziela, choć coraz rzadszy, nadal występuje w przyrodzie i, gdyby mu się dokładniej przyjrzeć, można mieć rozrywkę w postaci niezłej komedii, która tak naprawdę zamienia się pod koniec w marny dramat

Przyjrzyjmy się stosunkom między macho a kobietą. Na przykładzie jednej z moich znajomych, która, mam nadzieję, nie będzie miała mi za złe, że wzięłam na warsztat jej związek, o którym może już na swoje szczęście mówić w czasie przeszłym (Swoją drogą, w pewnych sytuacjach, całkiem uzasadniony byłby postulat przywrócenia czasu zaprzeszłego stosowanego w Polsce z powodzeniem jeszcze kilka wieków wstecz. Być może szybciej zniwelowałby przykre uczucie niesmaku po omyłkowych związkach, które chyba każda z nas ma na swoim koncie…).

Ale, wracając do sedna sprawy. Macho mało mówi. Wiecie, jak to jest, nie lubi mówić o sobie, o tym, co robi, jak wielkie sukcesy osiąga, jaki jest ważny i dobry w tym, czym się aktualnie zajmuje. Nie odpowiada na pytania, ignoruje większość przekazów typu: „martwię się o ciebie, bo mnie obchodzisz”. A tak naprawdę dba o to, żeby jego sukcesy nie przeszły bez echa, tyle, że wybiera bardziej finezyjny sposób informowania o nich – wykorzystuje do tego osoby trzecie. Przecież prawdziwemu mężczyźnie nie wypada chwalić się samemu.

Z tym ignorowaniem pytań o swoją osobę też jest nieco inaczej niż by się mogło wydawać. Otóż, macho, kiedy już poklepie się z innymi, równie twardymi jak on, kolegami po plecach i wszyscy pogratulują sobie wzajemnie wspaniałości, wraca do swoich pustych czterech ścian. I niecierpliwie czeka na wiadomość, telefon, wizytę tej „nic nie znaczącej w jego życiu, jednej z wielu, kolejnej, następnej itp.” kobiety. Może nawet za nią na swój specyficzny sposób tęskni. Oczywiście, kiedy ta się pojawia, macho wraca do swojej roli herosa wyrzeźbionego w marmurze… i tak w kółko. Do czasu, aż owa „kolejna, następna, nic nie znacząca” kobieta nie dojdzie do wniosku, że szkoda jej czasu na istotę taką, jak macho.

Wówczas, prawdziwy facet, wpada w objęcia swoich równie jak on prawdziwych przyjaciół, wypija kilka szklaneczek czegoś mocniejszego, często, o zgrozo, zmieszanego z colą, znajduje towarzyszkę na upojną noc i wraca do swojego wspaniałego życia. Przekonany o tym, że prawdziwi twardziele pozostają niezrozumiani, samotni i to właśnie stanowi o ich męskości… No cóż, nic tylko dodać frazę z pewnego zasłyszanego jakiś czas temu dowcipu: „Prawdziwi twardziele nie jedzą miodu, tylko żują pszczoły”… Z pozdrowieniami dla wszystkich macho:)

Komentarze Dodaj komentarz (3)

  1. ekhem 12/01/2011 01:58

    CytujSkomentuj

    jak się jest macho to się wypija półlitrówki z gwinta, a nie rozcieńcza perfumy z colą ;) nie z autopsji, ale tak mówią :P

  2. nikt_taki 13/01/2011 21:54

    CytujSkomentuj

    hmmm jak ktoś wypija półlitrówki z gwinta, to chyba ma problem…;)

  3. nikt_taki 13/01/2011 22:04

    CytujSkomentuj

    a to Chuck Norris nie je miodu, tylko żuje pszczoły-jak na prawdziwego twardziela przystało :)

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.