piesikona
Anna Chodacka
25/03/2015

Zwierzę to nie dziecko

O tym, co wnosi zwierzę do życia człowieka, dlaczego tak łatwo antropomorfizujemy zwierzęcych pupili i co na to wszystko zwierzę, rozmawiamy z Sonią Maciuszek, Psim Ekspertem

EksMagazyn: Dlaczego ludzie mają zwierzęta zamiast dzieci?
Sonia Maciuszek, Psi Ekspert: Jest wiele powodów. Właściciele bardzo często rozpieszczając swoje psy, przyznają głośno, że traktują je, jak własne dzieci, ale wiąże się to raczej z poszanowaniem psa i obdarzaniem go ciepłymi uczuciami. Czasami decyzja o zastąpieniu dziecka zwierzątkiem nie jest podejmowana świadomie, aczkolwiek osoby z otoczenia właściciela nie mają wątpliwości, że właśnie taka jest motywacja, posiadania pupila. Osoby starsze, głodne towarzystwa, przelewają swoją miłość i uwagę na zwierzęta, single czy pary, które ze względu na niesprzyjające okoliczności nie decydują się na posiadanie dzieci, wybierają towarzystwo zwierząt, które wnosi do ich życia radość, śmiech, spontaniczność i zaspokaja potrzebę opiekowania się kimś. Myślę, że głównym powodem jest zmieniający się styl życia, a co za tym idzie: nacisk na karierę, materialne uniezależnienie się kobiet od mężczyzn, świadome podejmowanie decyzji o zakładaniu rodziny. Przy tym wszystkim współczesny świat nie wyeliminował ludzkiej potrzeby miłości, opieki, towarzystwa, bycia „dobrym” i potrzebnym w sytuacji, gdy żywa istota jest całkowicie zależna od nas. Taką pustkę, w pewnym stopniu, może wypełnić zwierzę. Według sondażu Flexcin International, przeprowadzonego na ponad 1000 grupie właścicieli psów, ponad połowa badanych w wieku między 21-30 stwierdziła, że decyduje się mieć psy zamiast dzieci, ponieważ nie są przekonani, że mogą zaspokoić potrzeby, które wypływają z faktu posiadania dzieci.

Posiadanie zwierząt zamiast dzieci to jakiś ogólnoświatowy trend, który powoli do Polski dociera?
Kompensowanie sobie braku dzieci psem czy kotem wynika z adaptacji człowieka do współczesnych czasów. W krajach wysokorozwiniętych lub szybko rozwijających się, a szczególnie w Stanach Zjednoczonych, Australii, Wielkiej Brytanii, Japonii, Indiach, spada przyrost naturalny, ale rośnie liczba posiadanych zwierząt. Mieszkańcy tych państw, coraz więcej czasu spędzają w pracy, antykoncepcja jest powszechnie dostępna, dzięki czemu decyzje o potomstwie podejmowane są świadomie. Dodatkowo, człowiek ma, większą niż kiedyś, potrzebę bycia samowystarczalnym, podejmuje odważne decyzje, o zmianie zamieszkania, zmianie stylu życia i nie ma czasu, materialnego zabezpieczenia i ochoty na dzieci, które zmieniają absolutnie wszystko. Jestem przekonana, że ten trend dotrze do każdego kraju, w którym podnosi się jakość życia, ale i wydłuża czas pracy. Ostatnio trend posiadania zwierząt zamiast dzieci staje się modny wśród celebrytów, np. Elisabetta Canalis, była już partnerka George’a Clooney’a, publicznie mówi, że nie czuje potrzeby posiadania dzieci, bo w zupełności wystarczają jej psy. Japończycy natomiast mówią z dumą o tym, że wybierają bycie rodzicem swojego zwierzaka i że świadomie rezygnują z bycia rodzicem ludzkich dzieci. W Polsce również mamy do czynienia z tym zjawiskiem. Na ulicach dużych miast, coraz częściej można spotkać „lap dogs” – czyli małe pieski, często noszone na rękach lub w specjalnych torebkach, których jedynym zadaniem życiowym jest towarzyszenie właścicielowi i bycie uroczym. Mam coraz więcej klientów z tego kręgu, ponieważ takie traktowanie zwierząt bardzo źle wpływa na ich psychikę.

Ludzie są przekonani, że zajmowanie się zwierzęciem będzie tańsze, łatwiejsze i nie będzie wymagało tyle uwagi, co zajmowanie się dzieckiem. Jaka jest rzeczywistość?
Oczywiście pies jest zdecydowanie mniej absorbujący niż dziecko. Przechodzi natomiast podobne etapy rozwoju: ząbkuje, staje się zbuntowanym nastolatkiem (gdy doskwiera mu burza hormonów), osiąga dorosłość, następnie starzeje się, by łagodnieć lub dziwaczeć w wieku senioralnym. Odpowiedzialny właściciel psa wie, że musi z nim wyjść na trzy spacery dziennie, w tym przynajmniej jeden dłuższy, dobrać mu dietę adekwatną do potrzeb, wieku, aktywności fizycznej, zapewnić towarzystwo innych psów. Wymaga to czasu i nakładów finansowych. Miesięczne wyżywienie dorosłego psa może wahać się od 50 do kilkuset złotych. Do tego dochodzą wizyty u weterynarza, posłanie, zabawki, preparaty pielęgnacyjne – robi się z tego niezła sumka. A mówię o zaspokajaniu tylko podstawowych potrzeb.

Zdarza się, że posiadanie zwierzęcia jest jakby preludium do posiadania dzieci – w przypadku par. Czy to jest dobry sprawdzian, żeby przekonać się czy człowiek potrafi poświęcić się komuś/czemuś innemu poza sobą samym?
Myślę, że tak. Posiadanie zwierząt wiąże się z koniecznością zorganizowania sobie życia, z ich uwzględnieniem. Nie ma możliwości, by nie wyjść z psem na spacer, porzucić go na okres wakacji, czy zapomnieć o nakarmieniu (nie mówię oczywiście o patologicznych sytuacjach). Dzieci i zwierzęta potrzebują jasno ustalonych zasad postępowania, konsekwencji w działaniu, uwagi, spokoju, przygód, dyscypliny, zabaw, towarzystwa i miłości. Posiadanie zwierząt zdecydowanie uczy odpowiedzialności i przewidywania konsekwencji własnych decyzji, dzięki czemu może pomóc przygotować się na własne dzieci.

Czy posiadanie zwierząt domowych może zastąpić komuś posiadanie dzieci?
Zastąpić dzieci nie mogą, ale ich posiadanie niesie ze sobą olbrzymią ilość korzyści. Zwierzęta są wspaniałymi towarzyszami i w oczach właścicieli kochają bezwarunkowo. Czasami działają terapeutycznie na pary, które z jakiegoś powodu nie mogą mieć dzieci, mimo, że chcą. Zwierzęta są towarzyszami. Amerykańskie Stowarzyszenie Szpitali Zwierząt przeprowadziło ankietę, wśród właścicieli zwierząt domowych. Ponad 60 proc. właścicieli psów uważa, że opieka nad zwierzętami zaspokaja potrzebę bycia rodzicem. Z drugiej strony jednak, jakie mają porównanie, jeśli nie posiadają dzieci?

W swojej pracy spotykasz się z klientami, u których wyraźnie widać, że zastępują sobie brak dzieci psem czy kotem? Czy taka sytuacja jest dobra dla samego zwierzęcia?
Wiele ludzi wpada w pułapkę postrzegania swoich psów, jak wieczne dzieci. Moi klienci często w pewien schematyczny sposób reagują na dojrzewanie lub wyprowadzkę swoich dzieci – przelewają instynkt opiekuńczy na psa lub kota. Czasami mam do czynienia z dramatycznymi sytuacjami, kiedy dziecko jest odtrącane przez własnych rodziców, z powodu ukochanego psa, który, zdaniem rodziców, wymaga więcej troski i uwagi. Mam do czynienia z klientami, którzy nieustannie noszą na rękach swoje psy, chcąc je chronić i błyskawicznie odpowiadać na rzekome potrzeby. Możemy tu mówić o neotenii, czyli uleganiu urokowi istoty, która, mimo dorosłości, zachowuje się i wygląda jak młody osobnik. Stąd wzięła się popularność ras, które mają nieproporcjonalnie duże głowy i oczy w stosunku do reszty ciała- wydają się być zawsze w wieku szczenięcym. Dlatego niektórzy ludzie przelewają swoje instynkty macierzyńskie na wiecznie młode – w ich mniemaniu – zwierzęta. Na psy takie traktowanie bardzo źle wpływa. Każda antropomorfizacja psa, niesie ze sobą niebezpieczeństwo niezaspokajania psich potrzeb, co przejawia się miedzy innymi w zachowaniach agresywnych, lękowych bądź zwierzęcych nerwicach i obsesjach.

piesikona
piesikona

Komentarze Dodaj komentarz (1)

  1. Dagmara 19/06/2019 14:49

    CytujSkomentuj

    Potwierdzam jako zoopsycholog. Pies czy kot to nie dziecko, niby wiadomo ale również wysłuchuję czasem takich historii z ust klientów że brak słów. A zwierzę potrzebuje jasnych komunikatów a nie choćby potoku słów czy strojenia w biżuterię czy malowania pazurków (!!!). Znajmy granice a będzie ok.

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.