zaha-hadid
Michal Karas
29/06/2017

Zaha Hadid: Pierwsza królowa architektury

W męskim świecie architektów była narażona na znacznie ostrzejszą krytykę niż koledzy po fachu. Z drugiej strony była jednak skazana na wielkość dzięki uporowi i niezwykłej wyobraźni

Po jej śmierci w 2016 roku w architekturze powstała wyrwa, której nikt nie zapełni, bo i nikt nie projektował takich budynków, jak ona. Irakijka z brytyjskim paszportem nie miała jednak łatwej przeprawy do swojej wyjątkowo silnej pozycji. Sukces budowała latami, nawet jeśli start do wielkiej kariery umożliwili jej rodzice.

Zaha Hadid urodziła się w Mosulu w 1950 roku. Dziś to miasto okaleczone wojną, ale wtedy, przed erą Saddama Husajna, było istotnym centrum życia politycznego i biznesowego w Iraku. Jej ojciec był ministrem, matka artystką z wyjątkowo bogatej rodziny.

Zaha nie była więc zdana wyłącznie na edukację w kraju. Rodzice wysłali ją najpierw Uniwersytetu Amerykańskiego w Bejrucie, do którego wcześniej uczęszczał jej ojciec. Następnie w wieku 22 lat wyjechała do londyńskiej Architectural Association School of Architecture i właśnie z tym miastem związała się do końca życia.

Pewnie mogłaby wyżyć z malarstwa, które było jej pasją, ale wybrała podróż na prawie nieodkryte dla kobiet lądy i zdecydowała się na architekturę. Wtedy, na początku lat 70. XX wieku, był to wybór naprawdę odważny, ale już na uczelni została dostrzeżona przez wybitnych twórców, pod okiem których mogła się rozwinąć. Co ważne – nie ograniczali jej wyjątkowej wyobraźni, choć mogliby to zrobić z uwagi na braki w innych aspektach.

– Nazywaliśmy ją wynalazczynią 89 stopni. Nic nigdy nie było w jej pracy w pełni prostopadłe, miała spektakularną wyobraźnię i budynki wizualnie rozpadały się na maleńkie kawałki. Nigdy nie przywiązywała wagi do detali. Klatkę schodową rysowała tak, że człowiek rozbiłby głowę o sufit, a miejsca ubywało wraz z wysokością. Ale jej to nie obchodziło. Umysł miała skupiony na całym dziele. Wiedziała, że spojenia i detale można później poprawić. I miała rację – wspomina ją Elia Zenghelis, u którego po studiach praktykowała w Rotterdamie.

W wieku zaledwie 30 lat Zaha założyła własną pracownię architektoniczną w Londynie. Już była rozpoznawalna za swoje bezkompromisowe podejście do budynków, ale jeszcze nie miała na koncie żadnej istotnej realizacji. I to nie zmieniało się długo. Przez ponad dekadę (od 1980 do 1991) jej dorobek pozostawał ubogi. Owszem, wygrywała konkursy, a pobudzające wyobraźnię wizualizacje obiegały media branżowe, ale dopiero otwarta w 1993 remiza w niemieckim Weil am Rhein zaczęła pasmo realizacji.

Debiut był się niefortunny, ponieważ budynek – choć interesujący – okazał się niepraktyczny. W trakcie budowy zmieniły się przepisy pożarowe i remiza nigdy nie stała się remizą. Zamiast ją przebudowywać inwestor zdecydował o przeobrażeniu jej w galerię sztuki. Przerost formy nad treścią? W pewnym sensie tak, Zaha lubowała się w architekturze zapierającej dech, niekoniecznie funkcjonalnej.

Po pierwszej realizacji poszło już „z górki”. W 1996 stworzyła Muzeum Sztuki Współczesnej w Cincinnati, w 1998 – spektakularną skocznię narciarską Bergisel i projekty zaczęły rosnąć pod względem skali. Od widocznego powyżej Centrum Kulturalnego Hajdara Alijewa w Baku, przez owoidalny kompleks biurowy Galaxy SOHO w Pekinie (poniżej), po oddany w zeszłym roku Havenhuis w Antwerpii, łączący starą siedzibę portu z dramatyczną nadbudową.

Zaha Hadid zmarła na atak serca 31 marca 2016, w wieku 65 lat. Zostawiła za sobą nie tylko długą listę budynków o światowej sławie, ale i równie długą listę inwestycji w trakcie lub koncepcji złożonych na konkursy architektoniczne.

Zostawiła jednak coś jeszcze: przetarty szlak dla kobiet w „wielkiej” architekturze. Jako pierwsza kobieta w historii otrzymała nagrodę Pritzkera, a w 2015 przełamała hegemonię mężczyzn na liście laureatów Królewskiego Złotego Medalu RIBA.

Wielokrotnie krytykowana za trudny charakter i niemałe ego, Hadid mierzyła się również z rodzajami krytyki, z którą jej koledzy po fachu nie mieli styczności. Na początek oczywiście kwestia urody. Zaha nie była piękna, nie miała idealnego ciała i choć w tym zawodzie to zdecydowanie bez znaczenia, wiele razy jej to wytykano. Trudno wyobrazić sobie podobne zarzuty wobec Toyo Ito, Zanghelisa czy innych mężczyzn-architektów.

Gdy zaprojektowała stadion na Mistrzostwa Świata w Katarze, natychmiast pojawiły się skojarzenia, że wygląda jak wagina (poniżej). Pojawiły się zresztą nie w brukowcach, a w opiniotwórczych tytułach prasowych na całym świecie. Powstały więc teorie, że oto Zaha ukryła feministyczny i erotyczny przekaz w budynku na terenie konserwatywnego emiratu na Półwyspie Arabskim. Inni z kolei zarzucali jej budynkowi rozwiązłość, a sama twórczyni była zażenowana domysłami.

Przy tej samej inwestycji spotkała się z masową nagonką: jak śmie projektować dla ciemiężców! Przecież Katar znany jest z wyzysku robotników i braku szacunku dla kobiet, więc czy Zasze przystoi? Zareagowała arogancko, ale i słusznie: to nie jej problem, jako architekt ma za zadanie dostarczyć wspaniały budynek i nie odpowiada ani nie ma wpływu na to, jak są traktowani robotnicy. Jak śmiała tak odpowiedzieć? Warto zadać inne pytanie: dlaczego akurat ona miała być odpowiedzialna za warunki pracy robotników, kiedy żaden z jej kolegów po fachu – a w Katarze realizują budynki najlepsi zachodni twórcy – nie usłyszał podobnego zarzutu.

zaha-hadid
zaha-hadid

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.