ikonawpis44
JJ
20/09/2013

Zwierzęcy bohaterowie

Gołąb, który uratował tysiąc żołnierzy, koń wynoszący na swoim grzbiecie rannego jeźdźca z pożaru – zwierzęta potrafią wykazać się nie mniejszym bohaterstwem niż ludzie

By symbolicznie nagrodzić ich odwagę i przywiązanie, w 1943 roku, w Wielkiej Brytanii, wymyślono Medale Dickina, odpowiedniki Krzyża Wiktorii, czyli brytyjskiego odznaczenia za zasługi dla kraju. Pomysłodawczynią nagrody była Maria Dickin, założycielka PDSA (narodowego ambulatorium dla chorych zwierząt). Odznaczenia są przyznawane zwierzakom do dziś.

Policyjne konie ratują życie
Konie są anonimowymi ofiarami II Wojny Światowej, podczas której towarzyszyły żołnierzom jako środek transportu. Szacuje się, że podczas walk mogło ich zginąć 8 milionów. Trzy wierzchowce – klacz Olga oraz ogiery Upstart i Regal, służące w londyńskiej konnej policji, otrzymały Medale Dickina.

Olga podczas akcji w Anglii udowodniła, że ważniejsza niż typowy dla koni instynkt ucieczki, jest pomoc człowiekowi. Gdy tuż obok niej wybuchła bomba, rzuciła się do ucieczki zostawiając rannego jeźdźca. Za moment opanowała się i wróciła po żołnierza ratując go z pożaru. Nie opuściła go na krok, aż do momentu, gdy nadeszła pomoc ratowników.

Ogier Upstart bezpiecznie wywiózł jeźdźca rannego po wybuchu bomby latającej. Nie przejmował się przy tym własnymi ranami. Kolejny policyjny koń, ogier Regal, wsławił się stoickim spokojem podczas pożarów w Londynie. Wszystkie trzy konie otrzymały medal w 1947 roku.

Zbawienne mruczenie kota
Wśród zwierzaków nagrodzonych medalem był tylko jeden przedstawiciel gatunku, który zawsze chodzi własnymi ścieżkami. Niepozorny czarno-biały kot o imieniu Simon zapisał się na stałe w historii brytyjskiej marynarki wojennej. W 1948 roku, gdzieś w portowych zaułkach Hongkongu, znalazł go kilkunastoletni członek załogi statku HMS Ametyst i zabrał na pokład. Kociak był w kiepskim stanie, ale szybko stanął na nogi. Dzień po dniu zdobywał sympatię załogi. Jego specjalnością stały się polowania na ogromne szczury pokładowe, które z dumą zanosił do marynarskich kajut. Załoga zaczęła go traktować jak maskotkę przynoszącą szczęście, a wysoki status Simona ugruntowało przyzwolenie na ucinanie drzemki w kapitańskiej czapce.

Wiosną 1949 roku HMS Ametyst, wraz z liczącą ponad 140 osób załogą, popłynął w górę rzeki Jangcy, by osłaniać brytyjski konsulat w Szanghaju. W czasie tej wyprawy statek został ostrzelany przez chińskich komunistów, zginęło blisko 50 członków załogi, a uszkodzony kadłub osiadł na mieliźnie. Poturbowana załoga walczyła z głodem, brakiem wody pitnej, część marynarzy zmagała się również z ranami odniesionymi w czasie walk. Ranny został również Simon, ale, mimo fatalnego stanu, starał się jak najszybciej wrócić do „przeglądów” pokładu i tak, jak przed wypadkiem, wytrwale tępił szczury, które usiłowały dobrać się do zapasów żywności. Był też mruczącym pocieszycielem załogi i podnosił na duchu morale marynarzy – co potem wielokrotnie podkreślali we wspomnieniach. Któregoś dnia wysiłki zmierzające do uruchomienia statku i odpłynięcia na bezpieczne wody powiodły się i jesienią HMS Ametyst wrócił do Wielkiej Brytanii. W porcie całą załogę, na czele z Simonem, witały uradowane tłumy. Po zejściu na ląd, zgodnie z przepisami, kot-marynarz musiał przejść kwarantannę. Szybko okazało się, że rany, które odniósł w czasie ostrzału statku są poważniejsze niż przypuszczano, na dodatek złapał groźnego wirusa. Umarł niecały miesiąc później. Został pochowany na cmentarzu dla zwierząt w Ilford, gdzie z honorami odprowadzała go cała załoga. Medal Dickina przyznano mu pośmiertnie.

Cały materiał dostępny jest w 18. numerze EksMagazynu. W Empikach, salonach Relay i InMedio w całej Polsce.

ikonawpis44
ikonawpis44

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.