shutter_island
Wyspa Tajemnic nie zachwyca / fot. kadr z filmu Shutter Island
Aneta Zadroga
10/01/2011

Scorsese nie taki tajemniczy

„Wyspa tajemnic” zadebiutowała na tegorocznym Berlinale. Ten thriller z elementami dramatu, starego, dobrego czarnego kryminału, a nawet, jak podkreślają niektórzy recenzenci, horroru (choć tego gatunku tu nie odnajduję) wciąga i interesuje… ale tylko do połowy. Później, niestety, staje się przewidywalny

„Shutter Island” to najnowsze działo Martina Scorsese. O tym, że reżyser zna się na rzeczy, jeśli chodzi o sensację na granicy thrillera, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Mam jednak wrażenie, że tym razem, brzydko mówiąc, Scorsese przekombinował.

Akcja dzieje się w Ameryce lat 50. Oto poznajemy dwóch agentów federalnych: Teddy’ego i Chucka, którzy przybywają na tytułową wyspę, żeby rozwiązać pewną zagadkę. Na wyspie znajduje się specjalne więzienie połączone ze szpitalem psychiatrycznym dla wyjątkowo niebezpiecznych, a jednocześnie uznanych za obłąkanych, przestępców. Z tegoż więzienia pewnej nocy, z zamkniętej celi i bez butów uciekła jedna ze skazanych – szczególnie niebezpieczna morderczyni trójki dzieci. Agenci mają sprawdzić, czy ucieczkę przeżyła, co się z nią stało i co tak naprawdę wydarzyło się na tej skalistej wyspie odciętej od świata.

Jeden z detektywów, Teddy (po raz kolejny obsadzony w głównej roli przez Scorsese Leonardo Di Caprio) okazuje się postacią bardziej skomplikowaną, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Przeżył wielką tragedię tracąc ukochaną kobietę (to, jak ją stracił będzie rozwiązaniem wielu zagadek, które spiętrzą się przed detektywami podczas pobytu na wyspie), ma też koszmarne doświadczenia związane z II wojną światową (ten wątek też jest niezbędny, bo już w pierwszych minutach filmu dowiadujemy się, że jeden z lekarzy zajmujących się umysłowo chorymi przestępcami jest Niemcem i wcale nie wykluczone, że maczał palce w nazistowskich eksperymentach na ludziach). Postać grana przez Di Caprio to najmocniejsza stron filmu, niestety gdzieś w połowie reżyser chyba za bardzo zaufał naiwności widzów. Bo mniej więcej po godzinie zaczyna być jasne, że coś tu w tej historii nie gra. A jeśli nie gra, to pewnie nic nie jest takie, jakim się być wydaje. A, niestety, takie myśli widza w trakcie seansu, to już pierwszy krok do rozwikłania zagadki szybciej, niż reżyser by sobie tego zapewne życzył.

„Wyspa tajemnic” ma wiele atutów. Doskonała obsada (poza Di Caprio możemy podziwiać na ekranie Marka Ruffalo, Bena Kingsley’a, Michelle Williams), klimatyczne zdjęcia, sprawny montaż, dobrze dobrana muzyka. Scenariuszowi też nie można wiele zarzucić, poza tą wspomnianą przewidywalnością. Ale, może się czepiam.

shutter_island
shutter_island

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.