Elvis-plakat
Aneta Zadroga
13/07/2022

Elvis is back in the building!

Pozwoliłam sobie na kilka słów o poetyce Lurhmannowego Elvisa, o takim sposobie pokazania legendy. O Austnie Butlerze. O karykaturalnym ‘ropuchu’ Toma Hanksa.

Właśnie wróciłam z trzeciego seansu nowości od Baza Lurhmanna. A szalenie rzadko zdarza mi się chodzić do kina kilka razy na ten sam film (rekord to ‘Inglorious Basterds’ – 7 razy). Ale teraz nie o tym!

Nie byłam nigdy wielką fanką Elvisa. Zmarł długo przed tym, kiedy ja się w ogóle urodziłam. Znam oczywiście z grubsza życiorys, jak chyba większość świata (że ładny chłopiec z południa, że oburzał pruderyjne USA swoimi zwinnymi bioderkami i z tego powodu pokazywali go w TV od pasa w górę, że dziewczyny szalały, że ‘czarna muzyka w rasistowkich Stanach śpiewana przez białego’, że Graceland, że te obcisłe kostiumy w Vegas, które stały się tak okropnie swego rodzaju karykaturą, że ćpanie i leki i niespodziewana śmierć, no i że tak naprawdę był kosmitą i przecież żyje).

Znam też wiele piosenek, pięknych, tych coverowanych wielokrotnie, oryginalnych, ba nawet kilka filmów widziałam gdzieś ‘przy okazji’.

I tak, z tą wiedzą, poszłam sobie po raz pierwszy do kina, mając spore oczekiwania, bo Baz Lurhmann skradł mi całe serducho ‘Gatsbym’ (tak, Gatsbym, wiem, że większość zachwyca Moulin Rouge, mnie zachwyca mniej, nie mówmy tu o tym), a tu rysował się film o superbohaterze, o którym Marvel czy inne DC mogą sobie tylko pomarzyć, bo przecież realnym! I w dodatku w wydaniu Lurhmanna!

I rzeczywistość okazała się lepsza niż oczekiwania, bo na ekranie zdarzył się ELVIS! Od momentu, kiedy pojawia się Austin Butler, jestem kupiona! Genialna rola, najlepsza, jaką muzycznie w ostatnich latach widziałam (nie mówcie mi o Ramim i Freddiem, bo tu był taki dramat, że ja nawet nie – a w tym przypadku jestem akurat psychofanką, która wychowała się na muzyce Queen, więc mam prawo oburzać się na ‘Bohemian’, sama go sobie udzieliłam. I tak, uważam, że ‘Rocketman’ był bardzo niedoceniony i o wiele lepszy od ‘Bohemian’). Ale do brzegu. Tutaj Austin nie gra, on JEST Elvisem w każdej scenie na scenie. Tu chyba mało kto się nie zgodzi, więc zostawmy ten wątek z podziwem.

Ale. Tom Hanks? Jako złol? Taki karykaturalny do tego. No byłam nim oburzona po pierwszym seansie. Dziś, po tygodniu, kiedy bardziej już poznałam bio Elvisa, kiedy historia chłopca ‘porwanego przez aliena i zamkniętego w złotej klatce’, tak odległego ode mnie w czasie i jednocześnie tak bliskiego muzycznie praktycznie każdego dnia, stała mi się bliższa, łaskawszym okiem spojrzałam na tę rolę. W końcu mnie wkurzył! Ale nadal uważam, że Tom Hanks się do ról złych ludzi zwyczajnie nie nadaje. To minus filmu.

No i na koniec, sam film. Wielu krytyków mówi, że średnio, że do połowy dobrze, bo tylko muzycznie, a później, kiedy robi się dramatycznie, to gorzej, a nawet źle. A ja myślę – no kurde, nie! Jest dobrze od począteczku do końca, do ostatniej nutki, łezki i ostatniej kropli potu! Chociaż film jest o superhero w konwencji teledysku, choć wiele wątków jest tylko liźniętych, wielu nie ma, to jednak, jako całość jest świetny. Mój pierwszy komentarz, po pierwszym seansie był mniej więcej taki: „I dobrze, że ten Elvis przez cały film jest taki piękny. Należała się w końcu chłopu taka kinowa biografia!”

A Wy? Co myślicie? Czy w tym filmie Król nadal żyje, czy bardziej ‘Elvis has left the building’?

Elvis-plakat
Elvis-plakat

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.