OskarOskarOskar
Fot. Katarzyna Widmańska
Redakcja
25/02/2015

Okiem Oskara: Kaktusy

- Oskar, ale numer mi się trafił – Grażynka siedziała na fotelu. Jednak potrzeba opowiedzenia mi tego, co jej się wydarzyło, wydawała się ważniejsza od zmiany dwucentymetrowych odrostów na blond platynę.

-      Dawaj – Grażyna zawodowo zajmowała się wizerunkiem osób publicznych, a w ostatnich czasach wyspecjalizowała się w przygotowywaniu polityków do kampanii wyborczej. Ubierała ich, pisała im przemówienia, dbała o obecność z gazetach. Słowem, kontrolowała wszystko, co się ukazywało w mediach na temat jej podopiecznego.

-      No taki numer to mi się jeszcze nie trafił. Tak, tak Oskar z mlekiem kawę poproszę – łykając parzący napój ciągnęła dalej – pan Zdzisław kandydował z ramienia PSL. Ludowcy, rolnicy, te sprawy. Wyglądał jak Jarosław Kalinowski: wąs, postawa idealna do szabli i kontusza, powaga we wszystkim. I mówię do niego: Panie Zdzisiu, musimy coś miękkiego o panu napisać. Tak, żeby się pan kobitkom podobał i jakąś sympatię wyborców zaskarbił. A co pan robi po pracy. Na co Zdzisław, że po pracy to on wraca do domu. Żona z obiadem czeka i rozmawiają z dziećmi głównie na tematy patriotyczne. Myślę sobie, że nuda potworna. Pytam dalej, jak już dzieci pójdą spać, to może z żoną jakąś pasję macie. A on, że modlą się razem całą rodziną, a potem żona czyta mu na głos książki historyczne. Dopada mnie wątpliwość, że nic z tego nie będzie. Ale coś mnie tknęło i umówiłam się z żoną na herbatę w domu pana Zdzisława. Podpytuję o jego hobby, inne niż życiorys Jana Pawła II. Żona taka sama sztywna jak on. Na szczęście zgodziła się pokazać gabinet męża. Jany Pawły wszędzie mieszają się z tomami Sienkiewiczów, Mickiewiczów i innych pomników kultury narodowej. I nagle JEST. Parapet a na parapecie kaktusy. Z dziesięć ich. Może wreszcie jakaś niepatriotyczna pasja. Idealna do kolorowego tygodnika. Pani Krysiu, a te kaktusy to mąż hoduje? – dopytuje. I mam to, co chciałam. Jej twarz się rozpromienia i zaczyna, że Zdzisław uwielbia te kaktusy, szczególnie ceni tego z żółtą główką; że każdy kaktus ma swoje imię na cześć – tu się pani Krysia trochę zawiesiła niepewna swojej wiedzy, ale ciągnie wątek – chyba bohaterów wojny secesyjnej. Wie pani, mąż uwielbia te opowieści. Pani Krystyna zaczyna mi wymieniać tych domniemanych bohaterów amerykańskiego mitu. Coś mi brzmią współcześnie. Więc zapisuję na wszelki wypadek, by potem sprawdzić. Dopijam herbatę i czuję, że mam to, czego chciałam. Detal, który ogramy w kolorowym tygodniku z tytułem „Ukryta pasja Zdzisława”. A ja walnę tekst o tym, że Zdzisław o każdą roślinkę dba, jakby była najważniejsza na świecie. I że tak samo zadba o polskich rolników, górników, pielęgniarki. Wracam do domu i dla świętego spokoju wstukuje nazwiska gwiazd amerykańskiej wojny secesyjnej.

-      Grażynko, może nałożymy farbę i potem mi dokończysz? – historia zaczynała mnie nurzyć.k

-      Oskar, ale to już koniec historii. Bo te nazwiska to były gwiazdy. Tyle tylko, że nie amerykańskiego mitu o podboju białego człowieka, ale ikony gejowskiej pornografii. I wierz mi, jak ich wyguglałam, to nie biały koń się pierwszy na ekranie ukazał. Albo może nie taki koń, jaki kojarzymy w historii Ameryki.

OskarOskarOskar
OskarOskarOskar
tagi:

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.