OskarOskar
Fot. Katarzyna Widmańska
Redakcja
21/04/2015

Okiem Oskara: Mruczek, twój wróg

- Oskar, ja to myślałam, że największą konkurencją dla mojej nowej miłości będzie mój aktualny mąż, tudzież jego matka, albo moja matka

Nasza miłość kwitła na przekór wszystkim i wszystkiemu. Wiesz, ciągłe poczucie zagrożenia, jak byliśmy w knajpie, czy aby nie spotkamy jakiegoś znajomego. Ukradkowe randki. Namiętne pocałunki w ciemnych parkingach. I w końcu aktualny mąż wymyślił, że na urodziny swojej matki weźmie rodziców do Jerozolimy. Wsparłam go szczodrze w tym zamyśle.

Wspomniałam o podziękowaniu za lata trudów rodzicielskich, uszanowaniu głębokiej wiary rodzicieli i powrocie do źródeł. Wierz mi, szłam po bandzie z motywowaniem starego do dziesięciodniowej abstynencji w domowych pieleszach. Umrę zabzykana na śmierć – myślałam. W wersji romantycznej, miałam przed oczami obraz, jak prawowity małżonek wraca z Ziemi Świętej i znajduje splecione ciała kochanków, padłe z miłosnego wyczerpania. Spakowałam go nawet sama, co znalazło wyraz zdziwienia na jego obliczu: „Kochanie, nigdy tak mnie nie wspierałaś w moich pomysłach. Może jak wrócę z rodzicami, to sami pojedziemy, tak tylko we dwójkę podziękować Bogu za lata udanego pożycia małżeńskiego?” Jego pomysł miał tylko jeden plus. Mianowicie jeszcze bardziej motywował do wyjazdu: Jedź Janusz, jedź – mówię – znajdź dla nas najpiękniejsze miejsca w tej Jerozolimie. Pojechał. Trzy razy dzwoniłam na lotnisko, czy samolot na pewno wyleciał. Ale dopiero jak go na Skype zobaczyłam, to poczułam się bezpiecznie.

Ryszard przyjechał wieczorem. Zaparkował dwa bloki dalej, żeby nikt nie skojarzył, że jest u mnie mężczyzna. I rzuciliśmy się na siebie, jak kobieta na kremówkę po dwóch tygodniach bezcukrowej diety. Gdy nasze ciała zmęczyły się już od ciągłych wzdrygań rozkoszy, zamknęłam oczy i powiem Ci, czułam się taka szczęśliwa. Taka kochana. Taka bezpieczna. Przymknięte oczy pozwoliły pracować zmysłom i wyobraźni. Słyszałam, jak mój ukochany zbliża się do łóżka, poczułam jego zapach i cała czekałam na dotyk. I wtedy usłyszałam dwie, nachodzące na siebie ścieżki dźwiękowe. Głośnie miau i równoczesne „tyskurwysynusierściuchujebanywmordę”. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Ryszarda trzymającego się za przyrodzenie. Okazało się, o czym zapomniałam poinformować kochanka, że mój kot lubi spać pod kołdrą, czego ukochany nie zauważył. I kiedy zapragnął położyć swe udo na moim, nie zauważył, że wziął nieszczęsnego kota w kleszcze.

źródło: oskarbachon.pl

OskarOskar
OskarOskar

Komentarze Dodaj komentarz (1)

  1. Kama 22/04/2015 08:51

    CytujSkomentuj

    Jak zwykle zabawna historia:)

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.