- Ale czy coś się stało? – dopytuję Edyty
Edyta należy do porządnej krakowskiej rodziny prawników i notariuszy, osiadłej w Małopolsce od pokoleń. Pół Cmentarza Rakowickiego to prochy jej szlachetnych przodków. Była moją klientką jako nastolatka, a teraz po powrocie do Polski, znowu wróciła do mojego salonu.
W mojej rodzinie było wiele tematów tabu. Cholernie mnie to wkurzało. Matce nigdy słowo “mentruacja” czy “piersi” nie przeszło przez gardło. Więc nie dziw się, że zakochałam się w facecie, z którym mogłam gadać całymi nocami o wszystkim. To było takie inne od tego, co znałam w domu. Marcin pracował w agencji reklamowej i potrafił mówić o najintymniejszych sprawach. Chajtneliśmy się i na świecie pojawiła się Magdulka. Moi rodzice przylecieli do nas, do Stanów na ślub, ale byli krótko, bo tata musiał być pod opieką lekarską. Więc Marcina prawie nie znali. No i teraz wróciliśmy do korzeni. To miały być pierwsze święta z rodzicami i rodziną. Zjechały się ciotki, babcie i szacowne kuzynki. No i my z pierwszą wnuczką.
- To fajnie.
- No miało być fajnie ale … aż mi się słabo robi, jak sobie pomyśle.
- Dawaj Edyta – już nie mogłem doczekać się puenty.
- No to sobie wyobraź. Przy stole rodzinnym z czterdzieści osób. Kielichy jeszcze sprzed wojny. I mój tato pyta Marcina, czy jest ze mną szczęśliwy. A Marcin wstaje, wznosi toast i mówi, że chciałby prosić wszystkich, by wypili za szczęście, jakie go spotkało. Ja byłam pewna, że powie coś o nas jako rodzinie, o tym, jak fajnie być ojcem.
- A nie powiedział?
- Wstał i mówi, że chciałby prosić wszystkich, by wypili toast fantastycznych amerykańskich lekarzy, którzy po porodzie Magdusi tak ciasno mi zszyli, że teraz on może czuć porządne tarcie, a nie latanie po hangarze. I że teraz się cieszy z powrotu do Krakowa, bo i ciasne uliczki, i ciasna cipka. A w Nowym Jorku to wszystko takie ogromne.
źródło: www.oskarbachon.pl
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.