Ikona-Agnieszka Witkowicz-Matoli
Na zdjęciu autorka "Niezwykłych Dziewczyn", Agnieszka Witkowicz-Matoli
Anna Chodacka
26/10/2018

Agnieszka Witkowicz – Matolicz: Niezwykła Dziewczyna

Na raka piersi zachorowała rok po urodzeniu dziecka. Walcząc o życie poznała młode kobiety, podobne do siebie, które nie dały szansy nowotworowi odebrać sobie marzeń. Dziś, w książce „Niezwykłe Dziewczyny” głośno mówią o tym, jak chorować niestereotypowo i cieszyć się życiem po wyzdrowieniu

Kim są „Niezwykłe Dziewczyny” – bohaterki pani książki?

Niezwykłe Dziewczyny to młode aktywne, pełne życia kobiety, które zachorowały na raka piersi i postanowiły chorować inaczej. Do leczenia podeszły z optymizmem, czasami nawet z humorem, niestereotypowo. Nie dały też chorobie odebrać sobie marzeń – o macierzyństwie, podróżach, sukcesach zawodowych czy sportowych rekordach. Ewie nawet na korytarzach Centrum Onkologii uśmiech nie schodził z twarzy, Aleksandra na chemię wkładała intensywnie różową perukę, Kasia i Justyna urodziły dzieci po chemioterapii, Joanna w trakcie leczenia pracowała w telewizji, na wizji, Beata leczyła się w ciąży, zawalczyła o siebie i o dziecko, Hania rok po chemioterapii ustanowiła rekord świata – opłynęła na jachcie Antarktydę.

Co było motorem napędowym do napisania „Niezwykłych Dziewczyn”?

Sama jestem pacjentką, na raka piersi zachorowałam, gdy miałam 32 lata, karmiłam swoje roczne dziecko. Na początku czułam się bardzo samotna w chorobie. Choć miałam ogromne wsparcie najbliższych – bardzo się bałam. Nie znałam wielu osób, które przeszły przez chorobę nowotworową i wróciły do normalnego życia. Obawiałam się, że i ja nie będę mieć takiej szansy. W trakcie leczenia przekonałam się, że to tylko etap, po którym znów będę mogła realizować plany i marzenia. Poznałam inne młode kobiety, które nie dały się chorobie. Jako dziennikarka i pacjentka uznałam, że muszę opisać ich historie, żeby dać nadzieję innym pacjentkom, osoby zdrowe zainspirować do przemyśleń i, co dla mnie bardzo ważne – zwrócić uwagę na fakt, że na raka piersi mogą chorować też młode kobiety, także kobiety w ciąży i matki karmiące, więc trzeba się badać w każdym wieku. Niestety w Polsce pokutują fatalne mity, że rak piersi dotyczy pań po 50. roku życia, a kobiety w ciąży i karmiące nie powinny w ogóle robić USG, bo w tym szczególnym czasie to badanie jest niemiarodajne. To kompletne bzdury, a ich powtarzanie może być bardzo niebezpieczne.

Dlaczego, pani zdaniem, smutne historie z rakiem w tle „sprzedają się” lepiej w mediach?

Nie powiedziałabym, że smutne historie „lepiej się sprzedają”, choć faktycznie jest ich znacznie więcej niż historii optymistycznych, dających nadzieję. Mam wrażenie, że do tej pory osoby, które po leczeniu wróciły do normalnego życia nie chciały mówić o chorobie, starały się jak najszybciej o niej zapomnieć. Cały czas pokutuje w Polsce przekonanie, że choroba to prywatna sprawa, temat tabu. Czasami też pojawia się wstyd. A przecież choroba jest częścią życia. Jak inni pacjenci mogą z nadzieją patrzeć w przyszłość, skoro ci, którzy są kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt lat po leczeniu uparcie milczą? „Niezwykłe Dziewczyny” mają przerwać tę zmowę milczenia. Pokazać, że do trudnego leczenia można podejść z optymizmem, a po leczeniu realizować marzenia. Zależy nam na wyrównaniu proporcji w przekazie publicznym, na zmianie świadomości. Żeby rak nie kojarzył się z pewną śmiercią poprzedzoną wyczerpującym leczeniem. Można przez to leczenie przejść z optymizmem i z uśmiechem żyć wiele lat po leczeniu.

Dlaczego akurat te a nie inne bohaterki? Czy z bohaterkami reportażu łączy panią jakaś relacja?

Zależało mi na tym, by opowiedzieć historie młodych kobiet, które chorowały na raka piersi. Ich przeżycia, obawy, ale i marzenia są mi bliskie, bo sama jestem młodą pacjentką. Każda z historii „Niezwykłych Dziewczyn” jest inna. Hania jest z zamiłowania żeglarką, więc dla niej wyzwaniem było opłynąć Antarktydę. Joanna – dziennikarka telewizyjna – otwarcie przyznała się widzom do choroby, pracowała także w trakcie chemii. Prowadziła program, a później jechała do Centrum Onkologii na wlew. Kasia marzyła o założeniu rodziny i spełnia swoje marzenia, Justyna musiała nie tylko zmierzyć się z chorobą, wychowaniem dwójki małych dzieci, kłopotami finansowymi, ale i z mężem – alkoholikiem, w trakcie chemii zdecydowała się na rozwód. Magda nie chciała, by w jej przypadku ziściło się rodzinne fatum – wiele kobiet w jej rodzinie młodo umierało na raka. Ewa powiedziała sobie, że zrobi wszystko, by chemioterapia była wspaniałym czasem, starała się dostrzec w leczeniu szansę, by zacząć po prostu żyć tak jak zawsze chciała. Niektóre z dziewczyn były dla mnie inspiracją do napisania książki, inne poznałam w trakcie prac. Nasze rozmowy przerodziły się w głębokie i piękne relacje. Dziś jesteśmy ze sobą bardzo blisko. Także same bohaterki, choć przecież były obcymi dla siebie osobami, teraz łączą ciepłe relacje.

„Niezwykłe dziewczyny” – po co taka książka na polskim rynku? Czemu ma służyć jej publikacja?

Zależy mi na zmianie świadomości społecznej. Chcę pokazać, że rak to nie wyrok, nie koniec świata, że można po leczeniu realizować marzenia. Gdy uda nam się wpłynąć na postrzeganie tej choroby, trochę ją odczarować, przekazać wiedzę – może kolejne pacjentki, a niestety pacjentek onkologicznych przybywa – będą się trochę mniej bać. Bo inaczej podchodzi się do leczenia, gdy wiemy, że to tylko przejściowy okres w naszym życiu, a inaczej, gdy wydaje nam się, że nic nas na końcu tego leczenia nie czeka.

Pani również zalicza się do grona „Niezwykłych dziewczyn”. Jaka jest pani onkologiczna historia?

To prawda. Zachorowałam w wieku 32 lat, rok po tym, gdy zostałam mamą. Karmiłam jeszcze piersią i myślałam, że rak mnie nie dotyczy. W Polsce ciągle pokutuje taki mit, że kobiety karmiące są jakoś specjalnie chronione przed rakiem. Jak się okazuje – nie są. Ja na szczęście uparłam się na badania, zrobiłam USG i to mnie uratowało. Na początku przez to, że byłam właśnie matką karmiącą, lekarze nie wiedzieli, jak mnie leczyć. Dopiero po kilku tygodniach poszukiwań, chodzenia od gabinetu do gabinetu, trafiłam do specjalistów, którzy się mną właściwie zajęli. Miałam dwie operacje – jedną guza w piersi i drugą, dzięki której będę mogła w przyszłości zostać mamą. W moim przypadku lekarze zdecydowali się nie podawać chemii. Uznali, że skuteczniejsze będą radioterapia i hormonoterapia. Ta druga potrwa jeszcze przez kilka lat.

Jak smakuje życie po przebyciu choroby nowotworowej?

Znacznie lepiej, bo się je bardziej docenia. Ja już wiem jak chcę żyć i właśnie tak żyję. Zaczęłam realizować w 100 procentach swoje plany i pasje, nie oglądam się na oczekiwania innych, nie muszę ich spełniać, bo to moje życie. Każdy dzień traktuję jak dar od losu, wygraną na loterii. Staram się cieszyć drobiazgami i nie przejmować się tym, co nie jest warte moich nerwów. Wtedy znika większość problemów dnia codziennego. Jestem bardziej świadoma siebie, wiem, czego chcę od życia, no i napisałam książkę.

Bardzo mało mówi się o zachorowaniach młodych kobiet na raka piersi. Dlaczego, pani zdaniem, tak jest?

To stosunkowo świeży problem. Ponieważ lawinowo rośnie liczba kobiet chorujących na raka piersi, to i młodych pacjentek jest coraz więcej. To już nie kilkadziesiąt kobiet rocznie, a kilka tysięcy.

Na to nakłada się jeszcze kwestia coraz późniejszego macierzyństwa. Kiedyś kobiety rodziły dzieci po dwudziestce, a chorowały po czterdziestce. Dziś decydują się na dzieci później, często po trzydziestce, to czas, kiedy można już zachorować na raka piersi. Dlatego tak ważna jest profilaktyka w ciąży i w czasie karmienia. Fundacja Rak’n’Roll przygotowała zalecenia, w których mówi o konieczności wykonywania USG piersi u kobiet ciężarnych po 35 roku życia i rozważeniu takiego badania wcześniej. I bezwzględnie – gdy tylko coś nas zaniepokoi, na przykład wyczujemy guzek, trzeba konsultować się z lekarzem. Chociażby po to, by upewnić się, że jesteśmy zdrowe.

Czy „Niezwykłe Dziewczyny” doczekają się kontynuacji? Jakie są pani plany osobiste i zawodowe na 2019 rok?

Razem z dziewczynami żartujemy, że napiszemy drugą część za 20 albo 30 lat, w ten sposób życzymy sobie, by jak najdłużej cieszyć się zdrowiem. Plany osobiste dotyczą mojej rodziny. Ostatnie miesiące były bardzo intensywne, chce więcej czasu spędzać z mężem i z synem. A zawodowo? Obok pracy dziennikarskiej w radiu Muzo Fm, która daje mi mnóstwo satysfakcji, chcę dalej zajmować się sprawą raka piersi wśród młodych kobiet, propagować wiedzę, obalać mity i przede wszystkim – zachęcać do badań.

Ikona-Agnieszka Witkowicz-Matoli
Ikona-Agnieszka Witkowicz-Matoli

Komentarze Dodaj komentarz (1)

  1. Dagmara 26/10/2018 19:13

    CytujSkomentuj

    I to jest prawdziwa Bohaterka przez duże „B”. Na pewno Pani Agnieszce łatwo nie jest, zresztą – cóż ja mogę o tym wiedzieć, ale brawa za to, że się nie poddała i tylko zawalczyła o siebie. Przesyłam ukłony i życzę wszytskiego, co najlepsze Pani oraz Dziewczynom z książki – zdrowia przede wszystkim, bo to najważniejsze <3

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.