ElzbietaZielinskamaterialyprasowe
Ela Makos
12/01/2016

Elżbieta Zielińska: Kobiecy punkt widzenia wzbogaca komunikację

O pomysłach na nowe przedsięwzięcia, wyprawie do Stanów i labradorce Faro, która jest świetnym współpracownikiem, czyli rozmowa z niezwykłą twórczynią startupów

Jest pani założycielką dwóch startupów. Czym one się charakteryzują?
Elżbieta Zielińska: Moim pierwszym przedsięwzięciem startupowym była realizacja pomysłu na prototypowe boty (mini programy). Miały one, w dużym uproszczeniu, „uczyć” się naszych zachowań w internecie. To były czasy, gdy zaczęto zdawać sobie sprawę, że wpływ na decyzje podejmowane w sieci, może mieć wygląd przycisku przekierowującego do KOSZYKA i miejsce tego przycisku na stronie.
Pomimo, że powstała tylko prototypowa wersja tych programów, udało mi się utrzymać firmę, która rozpoczęła jako startup, a przebranżowiła się i świadczy usługi programistyczne. Droga, którą przeszłam przy wprowadzaniu innowacyjnego produktu na rynek spowodowała, że uznałam, że to jest ten typ przedsiębiorczości, który „czuję” najbardziej. Startup to bardzo specyficzny typ projektu rynkowego, wprowadzania go na rynek i tworzenia z niego autonomicznego bytu. Wspaniała i czysta idea.
To, co jest interesujące w startupach, to fakt, że wkraczając na tę ścieżkę niejako „infekujesz” się tą ideą. To jest przedsiębiorczość per se. Mój najnowszy startup to Get Smarter – platforma webowapomagająca w znalezieniu odpowiedniego specjalisty i odbyciu z nim spotkania online. Bez konieczności wychodzenia z domu.
Get Smarter jest owocem mojej dojrzałości jako przedsięborczyni. Czy to zwiększa moje szanse na sukces? Myślę że tak, ale go nie gwarantuje.

Do kogo są skierowane?
Get Smarter to portal dla tych, którzy potrzebują drugiego człowieka do rozwiązania swojego problemu. To może być terapeuta, coach. Z takimi ludźmi wchodzimy w relację 1:1. Nie da się tego typu relacji zastąpić wiedzą czerpaną z forów. Co w tym wszystkim robi Get Smarter – jest miejscem zrzeszającym ekspertów, z którymi można umówić spotkanie, za nie zapłacić oraz je odbyć.
Okazuje się, że wciąż potrzebujemy ludzi. To bardzo pozytywna wiadomość w dzisiejszym świecie (śmiech).

Dlaczego zdecydowała się pani akurat na taką tematykę?

Wiąże się to z moimi zainteresowaniami, a także wynika z 10-letniego doświadczenia w branży IT. Sama wciąż się uczę i zdobywam kolejne doświadczenia w Polsce i za granicą, chcąc dopasować moje „produkty” do aktualnych potrzeb rynku.
Wcześniej przez kilka lat zarządzałam agencją interaktywną. Poczułam w pewnym momencie, że dojrzałam do tego, żeby samodzielnie coś stworzyć, na moich zasadach i według mojego pomysłu. To nie była łatwa decyzja, zwłaszcza że na starcie nie miałam żadnego kapitału. Miałam pomysł i wiedziałam, jak obliczyć (dosłownie) jego potencjał, ponieważ bardzo mi zależało na jego realizacji, dowiedziałam się gdzie mogę zdobyć środki na jego realizację. Nie wiem czy się uda, ale tego nie wie nikt, kto zaczyna własną działalność. Wiem natomiast, że jeśli człowiek czegoś nie spróbuje, to nigdy się nie dowie czy jego pomysł miał szansę na realizację i  sukces. Dzięki temu, że podjęłam próbę, jestem teraz o krok dalej w rozwoju osobistym i zawodowym.

Jak narodził się pomysł stworzenia tych startupów? Jak wyglądały pierwsze kroki?
Pomysł na Get Smarter, wziął się ze zwyczajnej ludzkiej potrzeby. Zresztą, jestem zdania, że tylko realna potrzeba może być punktem wyjścia do pomysłu, którego rynek potrzebuje.
Nie raz, będąc np. przed jakimś wystąpieniem potrzebowałam różnego rodzaju danych. Szukanie ich w sieci zajmowało mi zbyt dużo czasu, a i nie miałam ostatecznie pewności, że wiedza, którą pozyskałam przeszukując Google jest rzetelna. Wówczas nasunął mi się pomysł portalu, który gromadziłby specjalistów wielu dziedzin, którzy posiadają odpowiednie narzędzia i wiedzę do tego, aby dostarczyć mi konkretne i rzetelne dane.

W jakich startupach się pani specjalizuje?

W takich, które mają ambicję zaspokoić konkretne potrzeby odbiorców i wymagają do tego rozwiązania technologicznego.

Jest to dosyć nietypowa dla kobiet ścieżka kariery. Czy to tylko stereotyp, czy rzeczywiście jest pani jedną z nielicznych kobiet, zajmujących się zadaniami przez społeczeństwo dedykowanymi mężczyznom?

Nie wiem, czy to nietypowe. Dla mnie typowe, ale jestem lewo-półkulowcem, więc mam po prostu naturalne predyspozycje do tego, żeby wykonywać takie zadania. Rzeczywiście często okazuje się, że nagle w sytuacji biznesowej jestem jedyną kobietą w gronie mężczyzn, ale ma to swoje dobre strony. Nie dostaję przez to taryfy ulgowej, ale przynajmniej jako „okaz” zawsze jestem wysłuchana. Zwykle okazuje się, że inny punkt widzenia (kobiecy) wzbogaca komunikację.

Jako jedyna zakwalifikowała się pani do programu akceleracyjnego w Dolinie Krzemowej. Jak wyglądała weryfikacja uczestników?
Proces weryfikacji jest dość żmudny i trochę niewygodny, bo np. wymagał odbycia rozmowy z przedstawicielami programu z w środku nocy. W USA był wtedy normalny dzień pracy, a ja z oczami na zapałkach siedziałam do 3 żeby odpowiedzieć na pytania ankietowe. Ale nie narzekam, w końcu lecę do Stanów uczyć się od najlepszych. A czemu jako jedyna kobieta? Nie wiem. Może inne kobiety w tym czasie robią inne ciekawe dla siebie rzeczy? To, co jest pewne, to fakt, że jeśli chce się wziąć udział w podobnym programie akceleracyjnym, trzeba mieć biznes przemyślany pod wieloma różnymi względami. Przede wszystkim – pod względem potencjalnych zysków. Do Doliny Krzemowej nie zapraszają ludzi, którzy mają pomysł oparty na szczytnych ideach, tylko pomysł, który docelowo może zamienić się w pieniądze. Takie są zasady.

Co było w tym najtrudniejsze?
Myślę, że najtrudniejsze było przestawienie się na amerykański tryb myślenia. Bo jak się nie myśli o swoim startupie jak oni – tj. globalnie, z uwzględnieniem wszystkich trendów, badań, możliwości i ograniczeń, z wyliczeniami niemal do trzeciego miejsca po przecinku, to nie ma co startować. A takie przygotowanie jest dość żmudne i wymaga zmiany myślenia, także otwartości na nowe sposoby komunikacji.

W nagrodę wyrusza pani do GSV Labs w Redwood City. Jest to jeden z najlepszych akceleratorów w Dolinie Krzemowej. Na czym będzie polegał program, w którym weźmie pani udział?
Programy akceleracyjne polegają z grubsza na tym, by się…spotykać, spotykać i spotykać. Rynek amerykański oparty jest na networkingu – ludzie wymieniają się wiedzą, przysługami, znajomościami i pieniędzmi (śmiech). W USA każdy liczy każdą, poświęconą Tobie i Twojemu pomysłowi, chwilę.
Będę się szkolić (czytaj: spotykać z ludźmi, którzy wprowadzili kilkadziesiąt startupów na rynek, uczestniczyli w budowaniu firm na różnym stadium ich rozwoju), uczyć od najlepszych i pitchować, czyli prezentować swój pomysł przed inwestorami. Wspaniale, że znów zobaczę Stany, ale to nie będą wakacje.

Podobno na rozmowy biznesowe zawsze zabiera pani swoją labradorkę Faro. Dlaczego? Jak reagują na jej obecność rozmówcy?

Tak, Faro jest moją wspólniczką w pracy i w życiu. Jest ciepłym, łagodnym psem, więc nawet w sytuacji, która ma się opierać na trudnych negocjacjach, Faro w punkcie wyjścia ociepla atmosferę, rozładowuje napięcie. Nie spotkałam się ze złym przyjęciem z powodu tego, że zabrałam ze sobą na spotkanie biznesowe psa.

Słyszałam, że Faro ma również swój własny fanpage na Facebooku. O czym on jest i jaka jest jego inicjatywa?

Fanpage założyli moi współpracownicy, którzy mają ją w biurze na co dzień i postanowili zakomunikować o tym światu. Faro występuje tam jako szczególnego rodzaju przedsiębiorca, który ma swoje przemyślenia o świecie biznesu z punktu widzenia psa.

Czym jest dla pani sukces?
Sukces jest dla mnie osiągnięciem celu. Dlatego myślę raczej o szeregu małych sukcesów niż o jakimś wielkim sukcesie. Wielki sukces pojawia się u mety, a ja mam wrażenie, że jestem na początku drogi. Sukces kojarzy mi się z jakimś zwieńczeniem długofalowych działań, które okazały się skuteczne. Jak pomyślę „odniosłam sukces” np. w projekcie Get Smarter, oznaczać to będzie dla mnie, że czas na nowy projekt.

Jakie są pani plany na przyszłość?
Nie snuję jakichś konkretnych planów osobistych związanych z daleką przyszłością, bo nauczyłam się, że życie szybko zmienia dalekosiężne plany. Wolę skupiać się na planach krótkofalowych. Teraz skupiam się na Stanach, żeby nauczyć się tam jak najwięcej i jak najwięcej zyskać dla platformy i dla ludzi, którzy współtworzą i kochają ten projekt równie mocno jak ja.

Skąd czerpie pani energię i siłę do działania?
Motywują mnie bardziej sukcesy niż porażki, ale jeśli się zdarza, że coś mi nie poszło, to daje mi kopa do tego, żeby zweryfikować swoje działania. Poza tym lubię swoją pracę, ludzi, z którymi widuje się w pracy i po pracy, mam Faro, jestem zdrowa – to wystarczające powody do tego, żeby mieć energię i siłę do działania.

Pani największe marzenie…
Moim marzeniem jest kiedyś założyć fundację na rzecz wspierania zwierząt – nie mam jeszcze pomysłu na profil takiej fundacji, ale losy zwierząt są mi szczególnie bliskie. Taki mam rodzaj wrażliwości. Myślę, że chciałabym mieć swój udział w takim ratowaniu świata.

Rozmawiała: Agnieszka Słodyczka

ElzbietaZielinskamaterialyprasowe
ElzbietaZielinskamaterialyprasowe

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.