Grazyna-Pander-Kokoszka-ikona-Dominika-Sztuk
Fot. Dominika Sztuk
Anna Chodacka
07/02/2018

Grażyna Pander-Kokoszka: Moje prace mają zachwycać!

Każdego dnia udowadnia, że sukienkę da się stworzyć dosłownie ze wszystkiego, a tkanina nie jest jedynym surowcem, który może się przydać. Ma swoją pracownię, ubiera znane osobistości, uwielbia sesje zdjęciowe i codziennie dba o to, aby klientki wychodziły z jej królestwa z pięknymi kreacjami oraz uśmiechem na twarzy. Efektowne sukienki to rezultat jej otwartości na modę, a także wieloletniego doświadczenia marki G-style, na czele której stoi

Każdy sukces ma swój początek. Jak wspomina pani pierwszą zaprojektowaną przez siebie kreację? Co to było?

Grażyna Pander – Kokoszka: Zbyt dużo uszyłam w swoim życiu kreacji, by pamiętać „tę” pierwszą, tym bardziej, że jakoś nie bardzo marzyło mi się projektowanie, a tym bardziej szycie (śmiech). Przypomina mi się mój pierwszy bal sylwestrowy, uszyłam wtedy sukienkę dla siebie i koleżanki. Były to dwie „małe czarne” welurowe sukienki, zrobiłyśmy wtedy wrażenie nie tyle na kolegach i koleżankach, co bardziej na naszej szefowej. Pamiętam, że szefowa nie bardzo wierzyła w moje możliwości twórcze, zamiast szyć siedziałam wraz z koleżanką w sklepie i sprzedawałam ubrania. Jeśli pomyślę o mojej pierwszej dziwnej sukience, to była sukienka z gazety (śmiech). Wydawać by się mogło, że użyłam do jej uszycia kilkunastu gazet, a tak naprawdę zrobiłam ją z jednego magazynu. Mam ją do dziś, zaciśniętą w szafie, czuję do niej sentyment i póki się trzyma nie zamierzam się jej pozbyć.

Kiedy narodziła się u pani pasja do szycia i tworzenia kolejnych projektów?

Jak już wspomniałam nie był to mój cel życiowy. Szycie to nie była wtedy moja bajka, a za co się nie zabrałam – nie bardzo mi wychodziło. Tak naprawdę dwa lata temu pokochałam swoją pracę, a to za sprawą magicznych kadrów, które przekonują mnie, że to jednak to. To moja droga życiowa, którą będę kroczyć na ile sił mi wystarczy. I nie byłabym sobą, gdybym nie dopowiedziała, że to również zasługa moich klientek, które pozwalają mi wydobywać z siebie to, co w nich najpiękniejsze.

G-style jest na rynku już od kilkunastu lat. Na czym należy się skupić, aby odnieść sukces i na stałe zadomowić się w branży?

Być otwartym na to, co nowe, słuchać, czego oczekuje potencjalna klientka. Pamiętać, by nie podążać ślepo za tym, co modne, co narzucają najwięksi, tylko patrzeć, co nam pasuje, co nam w duszy gra i nigdy nie zapominać, że kobieta ma być seksowna, a co najważniejsze, elegancka i ma poczuć się w mojej kreacji „zjawiskowo”. Wtedy będzie przyciągać widza, a o to nam przecież chodzi. Bo my kobiety lubimy, gdy ktoś wodzi za nami wzrokiem.

Wśród pani projektów można znaleźć kreacje, które odpowiadają najróżniejszym gustom. Czy jest jakiś uniwersalny sposób na to, aby pogodzić tak rozbieżne oczekiwania klientek?

Każda klientka jest inna, trzeba się z tym liczyć. Mój zawód polega na tym, aby być otwartym na modę. A dla mnie moda to zabawa, to druga skóra człowieka. Może właśnie przez patrzenie w ten sposób na modę umiem odnaleźć się w każdym stylu i zaskoczyć nie tyle klientkę, co siebie. Trzeba po prostu być otwartym na nowe rzeczy.

Fot. Robert Krawczyk

Jak powstają wszystkie pani projekty? Skąd czerpie pani inspiracje do tworzenia kolejnych kreacji?

Projekty tworzą się w sklepie z tkaninami. Bo i po co myśleć, co chcę zrobić, gdy nie mam danego surowca. To jak z daniem, na początku kucharz patrzy, co ma w lodówce, a potem gotuje z tego, co tam znajdzie. Tak samo jest z moimi projektami, najpierw pędzę do sklepu z tkaninami i myślę, co chciałabym z danej, upatrzonej tkaniny uszyć. Tylko, że ja mam gorzej niż ten kucharz, bo w sklepie mam sto pomysłów, a w pracowni kolejne sto, po czym i tak na koniec wychodzi coś zupełnie innego. Inspiracją są miejsca, klientki, modelki, miasta, fotografowie. Czasami też biżuteria, bo to do niej tworzę sukienkę.

Wśród materiałów, z których korzysta pani podczas szycia są nie tylko tkaniny. Z czego jeszcze można wykonywać sukienki?

Z gazety, papieru, sznurka, worka, nakrętek i metalowych podkładek, z łańcuszków… Myślę sobie, że wszystko może się przydać (śmiech). Nie musi to być pełny projekt, zazwyczaj podstawą jest tkanina, na którą nakładam kolejny surowiec.

Dlaczego zdecydowała się pani na projektowanie tak oryginalnych, i co tu dużo mówić, zjawiskowych kreacji?

Bo rzeczy prostych, standardowych mamy wokół siebie dużo, gdzie nie spojrzymy – jedne i te same kreacje i to takie, które przez lata się powtarzają. Nie czarujmy się, ale moda powraca i będzie powracać. Oryginalne kreacje są natomiast nie do skopiowania, a zarazem pozwalają odróżnić jednego projektanta od drugiego, ludzie lubią się wyróżnić, więc stąd też różne stroje. Jest to też odskocznia od codziennych kreacji. To zabawa, a moda przecież jest zabawą.

Jakie klientki gości pani najczęściej w swojej pracowni?

Przychodzą naprawdę różne kobiety. Inne przychodzą w sezonie studniówkowym, a inne w sezonie ślubów, wesel, lub zawodów kulturystycznych. Ubieram też piosenkarki, prowadzące, modelki, finalistki wyborów miss. Każdego dnia przychodzi inna klientka i niemal w każdym tygodniu zaskakuje mnie ktoś, kogo się nie spodziewałam.

Fot. Andrzej Kaczmarek

Wśród klientek znalazło się również sporo gwiazd. Komu udało się już mieć na sobie kreację z pracowni G-style?

Ostatnio najczęściej współpracuję z Miss Euro 2016 Martą Barczok. To przesympatyczna dziewczyna! Zazwyczaj wysyłam jej sukienki kurierem, ale gdy była w Polsce odwiedziła mnie w pracowni. Ubierałam też ostatnio Gosię Andrzejewicz, zresztą nie po raz pierwszy, Ilonę Felicjańską do zdjęć plenerowych, Tamarę z Top Model, Anitę Sikorską, a Michałowi Szpakowi uszyłam płaszcz.

Gdzie można oglądać kreacje, które wychodzą spod pani ręki?

Na ślubach, na ulicy, na galach, na eventach, a także w magazynach polskich i zagranicznych, na stronach internetowych. Kreacje podróżują po całym świecie, nie tylko po Polsce czy Europie.

Czego zazwyczaj oczekują klientki przychodzące do pani? Stworzenia projektu od podstaw, uszycia wymyślonej przez nie kreacji, profesjonalnej porady…

Myślę, że wszystkiego po trochę. Przychodzą z danym projektem, zarysem tego, co chciałyby ubrać, w czym się widzą, a przede wszystkim, w czym dobrze się czują, czasami nic z tego nie wychodzi i okazuje się, że to nie był dobry pomysł. Ja też często czegoś nie widzę, bo gdy mam klientkę ubraną, to pod tymi ubraniami nie widzę jej proporcji. Lubię kroić podstawę i to do niej dokładam kolejne elementy, dodatki, pasmanterię. Suknia ma zachwycać innych, mamy czuć się w niej młodziej, szczuplej, pewniej. Czy się udaje? Myślę, że tak. Gdyby tak nie było, nie byłoby kolejnych klientek.

Na co dzień materializuje pani oczekiwania klientek, a jaka jest Pani wymarzona, idealna kreacja?

Hm… trudne pytanie. Jeśli chodzi o mnie samą, to już dawno nie ma takiej kreacji. Odstawiłam sukienki na bok (śmiech), nie widzę się w nich i nie czuję. To nie ja mam zachwycać, tylko moja praca. Ja wolę stać z boku, a moja praca, zdolności, wyobraźnia mają podążać ku górze. Zawsze mnie dziwi, po co projektant na końcu pokazu wychodzi? Ja osobiście, wolałabym siedzieć i oglądać swój pokaz, jako honorowy widz. Nie mówi się o tym, że tyle pracy nas to kosztuje, tyle godzin przymiarek, prób, a potem widzimy tylko plecy (śmiech). Wolałabym widzieć i delektować się każdym powiewem sukni. Tak samo jest właśnie z moimi sukienkami. Wole oglądać swoje projekty na innych niż na sobie. Podsumowując, wymarzone kreacje projektuję dla innych, nie dla siebie.

Jakie cechy powinien posiadać dobry projektant?

Powinien umieć słuchać, znać się na proporcjach kobiecych, być otwarty na nowości, ale nie zapominać o najpiękniejszych latach 50-60 XX wieku, kiedy to moda najbardziej podkreślała walory kobiecości. Dobry projektant, co najważniejsze, powinien mieć wielką wyobraźnię i umieć zaskakiwać, nie tyle innych, co siebie samego.

Co lubi pani robić w wolnym czasie?

Najbardziej lubię spędzać czas w zaciszu pracowni i dawać ponieść się fantazji. Kocham sesje zdjęciowe. Wtedy zabieram rodzinę do magicznych polskich zamków i mimo, że biegamy za kadrami, to spędzamy czas razem, a także w gronie naprawdę wspaniałych, twórczych ludzi. Lubię sięgnąć po dobrą książkę, zobaczyć polski film lub iść na kawę z koleżanką do najbardziej zatłoczonego miejsca i przyglądać się ludziom, którzy nas mijają. Siedzę sobie i projektuję w myślach, w jakiej kreacji widzę mijaną osobę.

Czym dla pani jest sukces?

Być zapamiętanym w dobrym słowa tego znaczeniu! Tworzyć tak, aby inni o nas pamiętali. Niekoniecznie muszę być na piedestale, w centrum uwagi. Jeszcze parę miesięcy temu sukcesem byłby dla mnie pokaz w Paryżu. Dziś jakoś mi przeszło (śmiech). Pokaz, to godziny przygotowań, pracy, a trwa zaledwie parę minut, mija niczym bańka mydlana. Kto pamięta pierwszy czy trzeci pokaz, gdy jest ich 20 lub pomiędzy nimi ktoś śpiewa czy gra na skrzypach tak, że pamiętamy każdy ruch skrzypaczki, każdy uśmiech? Nie, to już chyba nie moja definicja sukcesu. Sukcesem byłoby ubierać nasze gwiazdy show-biznesu, móc widzieć swoje kreacje w telewizji, na deskach teatru, ale już nie na wybiegu.

Czy jest jakiś uniwersalny sposób na to, aby go osiągnąć?

Pchać się drzwiami i oknami – tak kiedyś usłyszałam, ale nie jest to dobry pomysł, myślę, że nie tędy droga. W moim zawodzie liczy się wyobraźnia, zamykamy oczy idąc spać i widzimy 1000 kolorowych rzeczy, stoimy przy regale z tkaninami i mamy 1000 pomysłów! Nie prosimy, by ktoś nam coś narysował. Nie prosimy, by nam szył. To my mamy to umieć i to my mamy rozumieć kobiety. Od kilku lat, kieruję się w życiu mottem, którym jest cytat Coco Chanel: „W nadchodzącym roku suknie kobiece zapowiadają się tak pięknie, że mężczyźni nie będą mieli ochoty, by one je zdejmowały”. I tak powinien tworzyć każdy dobry projektant.

O czym Pani marzy?

Nie marzę, raczej stawiam sobie cele. Chcę mieć zawsze wokół siebie tak wielu życzliwych ludzi i chcę nadal przyciągać tych dobrych. Chciałabym ubierać jeszcze więcej ludzi mediów i mieć siły, by tworzyć.  Ale takim moim cichym marzeniem jest ukończenie przynajmniej kursu z malarstwa na Akademii Sztuk Pięknych. Może bliżej emerytury się wybiorę (śmiech).

Rozmawiała: Elżbieta Makoś


Grazyna-Pander-Kokoszka-ikona-Dominika-Sztuk
Grazyna-Pander-Kokoszka-ikona-Dominika-Sztuk

Komentarze Dodaj komentarz (4)

  1. Cristina 22/05/2018 06:26

    CytujSkomentuj

    Zaczęłam śledzić tę panią na IG i FB. Autentycznie potrafi wydobyć z każdej kobiety jej naturalne piękno. Są projektanci, przy których klient znika w cieni ich ego i wizji. Pani Grażyna zdaje się po pierwsze nie robić krzywdy ;) a po drugie pięknie dopasować kreację do charakteru :) Mam też wrażenie, że jak się jej da wolną rękę to wtedy budzi się w niej prawdziwa artystyczna dusza ;)

  2. Basia 26/05/2018 08:51

    CytujSkomentuj

    O, fajne klimaty ta pani projektantka pokazuje. Czernie, koronki, metalowe motywy, widać, ze jest zajawiona tym co robi ;) Fajnie byłoby zobaczyć więcej jej kreacji, nie ylko tych odjechanych, ale i klasycznych. A z rozmowy wydaje się bardzo pozytywną postacią :)

  3. Dagmara 27/05/2018 16:37

    CytujSkomentuj

    Piekne projekty, widać pasję ale i staranność w wykonaniu, wielkie brawa :)

  4. Edit 28/05/2018 09:40

    CytujSkomentuj

    Suknie są bajeczne. Chciałabym choć raz móc taką założyć i poczuć się jak Kopciuszek na balu :)

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.