Irena-Przyborowska-IKONA
Redakcja
10/01/2016

Irena Przyborowska: Sukces to nie przypadek

Jako jedna z pierwszych kobiet w Polsce założyła… agencję ochrony mienia. Przy wsparciu rodziny, przez wiele lat pokonywała stereotypy i torowała sobie drogę do sukcesu w męskiej branży.

Udało się. Agencja Ochrony Mienia FENIKS zatrudnia dziś ok. 300 osób, a jej założycielka nie rezygnuje z nowych wyzwań. Obecnie, najważniejszym jest kontynuować pracę Córki Moniki, która, mimo przegranej kilka miesięcy temu walki z chorobą nowotworową, nadal inspiruje do wytężonej pracy, tym razem w branży beauty. Historia dwóch wyjątkowych kobiet – Córki i Matki, których losy zawodowe i życiowe sprawiły, że Irena Przyborowska z branży ochroniarskiej przeszła do zarządzania Instytutem Zdrowia i Urody FENIKS. I, jak mityczny feniks odradzający się z popiołów, dokłada wszelkich starań, by praca i pasja Córki nie tylko nie zostały zapomniane, ale przede wszystkim, by Jej dokonania w dalszym ciągu pomagały innym kobietom zmagającym się z chorobą.

Była pani jedną z pierwszych kobiet w Polsce, która zdecydowała się założyć agencję ochrony mienia. Jaka kryje się za tym historia?
Irena Przyborowska, założycielka i właścicielka Agencji Ochrony Mienia FENIKS: Z początkiem lat 90. rozpoczęłam pracę w agencji ochrony. Był to okres, gdzie w działalnościach gospodarczych panowały jeszcze niesprecyzowane przepisy dotyczące ich prowadzenia. W tym okresie byłam jedną z nielicznych kobiet, które prowadziły agencję ochrony. Było wtedy tak: kształtujące się przemiany ustrojowe, ekonomiczne i społeczne regulowały i porządkowały rynek. Wówczas zaczęłam myśleć o prowadzeniu własnego biznesu. Ponieważ nabrałam już pewnego doświadczenia, pracując w tej branży, postanowiłam sama sobie stworzyć własne, niezależne stanowisko pracy i razem z mężem założyliśmy własna firmę.

Jak pani otoczenie reagowało na fakt, że zajęła się pani „męską” branżą?
Kobieta prowadząca firmę ochroniarską już w tej chwili nie budzi wielkiego zdziwienia, ale wtedy, gdy zaczynałam pracę w branży i gdy firmę zakładałam, nie było wcale łatwo pokonać uprzedzenia. Musiałam przebojem dostać się do branży i być lepsza od innych, by zaistnieć w tym zawodzie, wydawałoby się, zarezerwowanym dla mężczyzn.

Czy, pani zdaniem kobiety, które zarządzają takim biznesem, napotykają więcej trudności niż mężczyźni?
Musiałam wykazać, że stereotyp, iż branża ochrony to „męski biznes” nie do końca jest prawdziwy i może być dobrze i skutecznie prowadzony przez kobietę. Ja sama, pod wpływem nowych obowiązków i zawodowego ryzyka, stałam się kobietą o wiele bardziej pewną siebie i więcej wymagającą od życia. Wielokrotnie słyszałam i widziałam zdziwienie – pani i taki „męski biznes”? Wówczas z uśmiechem odpowiadałam, że może nadejdzie taki czas, że zrobię i „babski biznes” i tak też się stało.

Co było najtrudniejsze? Jakie problemy zdarzały się, jeśli chodzi o prowadzenie takiej działalności i jak radziła sobie pani z ich rozwiązywaniem?
Trudności, które napotykałam, gdy starałam się o pozwolenia na założenie firmy, mogłyby niejednego twardziela zniechęcić, ale ja uparcie dążyłam do swojego wybranego celu. Były wzloty i upadki. Jednak wspomagana psychicznie przez męża i rodzinę przygotowywałam się do nowych wyzwań. I chociaż nie brakowało wokół sceptyków, którzy nie wierzyli, że mi się uda, postawiłam na swoim. Dopiero „Ustawa o ochronie osób i mienia” uporządkowała sytuację, określiła niezbędne do tego rodzaju działalności i pracy kwalifikacje. I tak oto stoję, już w wieku 50 lat, przed kolejnym nowym wyzwaniem – sprostać wymaganym kwalifikacjom. Postanowiłam podjąć naukę w Prywatnej Wyższej Szkole Biznesu i Administracji w Warszawie na kierunku ochrona mienia. Zdobyłam dyplom, zdałam państwowe egzaminy na licencję i wreszcie już mogłam 9 maja 1998 r. zarejestrować swoją agencję ochroniarską.

Ma pani w sobie niesamowity upór w dążeniu do celu. Czy upór wystarcza? Jakie jeszcze inne cechy potrzebne są nam, kobietom, aby prowadzić własny biznes?
Jako właścicielka firmy stale muszę doskonalić swoją wiedzę. Traktuję to jako wielkie wyzwanie, zwłaszcza, że konkurencja na rynku usług ochroniarskich jest bardzo intensywna. Ale zapracowałam i nadal ciężko pracuję na wiarygodność mojej firmy, postawiłam na jakość wykonywanych usług, na wprowadzanie nowych technologii, pracuję nad marką i własnym wizerunkiem, aby kojarzono, że FENIKS to Irena PRZYBOROWSKA.

Jaka jest geneza nazwy „Feniks”?
W toku starań o założenie własnego biznesu o wybranym profilu, tyle razy załamywałam się, by odradzać się jak FENIKS z popiołów, dlatego dałam firmie nazwę FENIKS.

Oprócz prowadzenia Agencji Ochrony Mienia Feniks, postanowiła pani również kontynuować działalność córki, czyli Instytut Urody Feniks w Warszawie.
Gdy firma nabrała rozpędu i zaczęła się rozrastać, włączyły się do współpracy moje dzieci: syn Maciej i córka Monika. Byliśmy już firmą rodzinną, która łączyła konkretny biznes męski z pasją tworzenia piękna i zdrowia dla kobiet i nie tylko. Połączyliśmy ochronę mienia i ochronę urody i zdrowia. Otworzyliśmy dwa Instytuty Zdrowia i Urody FENIKS – na początku w Ostródzie, a następnie, w 2010 r., w Warszawie. Syn udzielał się i przejął wiele obowiązków w agencji, a córka i synowa zajęły się salonami. Postanowiliśmy stworzyć w Warszawie salon bardzo nowoczesny i z kompleksowym wyposażeniem kosmetyczno – medycznym, dążąc do tego, by Instytut Zdrowia i Urody FENIKS był miejscem kultowym dla ciała i duszy, w którym warto bywać, bo klienci salonu otoczeni są fachową opieką przez profesjonalny personel. Ponadto, jest to miejsce, które łączy unikalny nastrój z nowoczesnym i bardzo stylowym wyposażeniem gabinetów zabiegowych. W atmosferze pełnej harmonii i piękna oferujemy naszym klientom profesjonalne rytuały pielęgnacyjne oraz modelujące sylwetkę. Nasz salon słynie z w pełni holistycznego podejścia i indywidualnych zabiegów ściśle dobieranych do typu skóry. Posiadamy urządzenia wykonane w najnowszej technologii. Nasza indywidualność wyraża się w dyskretnej trosce o każdego klienta i zrozumieniem jego potrzeb i spełnienia oczekiwań.

Jaką wizję i pomysły na salon miała pani córka? Które z nich chciałaby pani dalej realizować ku jej pamięci?
Niepowtarzalny wystrój, klimat, panująca przyjazna atmosfera i profesjonalny dobór personelu oraz dokładny dobór urządzeń kosmetyczno – medycznych najnowszej technologii zawdzięczam mojej córce MONICE. Jej zaangażowanie, pasja i prowadzenie salonu FENIKS w Warszawie, pomimo ciężkiej, nieuleczalnej choroby, dzięki heroicznej walce z nią, nie miało sobie równych. Jeszcze w czasie choroby i leczenia chemioterapią skończyła studia i zdobytą wiedzę realizowała zawodowo. Nie ma Jej już od kilku miesięcy, ale salon nadal funkcjonuje Jej energią. W hołdzie Jej pamięci, jako matka, chcę kontynuować Jej pomysły, a szczególnie to, co tak bardzo chciała wprowadzić: profilaktykę i pomoc kobietom z chorobą raka piersi i tak ważne wsparcie emocjonalne i praktyczne. Po to, by znalazły dzięki temu motywację do walki i do powrotu do zdrowia. Moja Córka była kobietą o wielkim sercu. Bardzo aktywnie włączała się również w inne akcje charytatywne, jak m.in. „Słodka Paczka”, pomagając potrzebującym dzieciom. Ja również kontynuuję takie działania.

W jaki sposób Instytut wspiera kobiety walczące z rakiem?
Przesłanie mojej córki MONIKI wyróżnia Instytut Zdrowia i Urody FENIKS na rynku, a ja spełniam Jej misję biorąc udział w wartościowej profilaktycznej akcji „Piersi w SPA”, propagując samobadanie. Wspierając walkę z rakiem piersi, promujemy edukację. Uczulamy na profilaktykę we wczesnym wykrywaniu niepokojących symptomów choroby. Organizujemy cykliczne spotkania z profesjonalną brafiterką, by zdrowo dobierać bieliznę. Wprowadzamy innowacyjne zabiegi upiększające i zdrowotne, bo nic tak nie poprawia dobrego samopoczucia kobiecie, jak jej zdrowie, ładny wygląd i chwile komfortowego relaksu. Myślę, że córka pozostawiła po sobie coś cennego – optymizm i wolę walki do samego końca.

Czym dla pani jest sukces?
Ponownie staję przed nowymi wyzwaniami, samo życie pisze mi nowy, nieoczekiwany scenariusz i ponownie myślę, że nie mogę się poddać, muszę być gotowa do zmian. Przecież tak ciężko pracowałam na swoją markę. Firma FENIKS obecnie zatrudnia ok. 300 osób i każda z nich w jakiś sposób dokłada swoją cegiełkę do osiąganych wyników. Ale nie byłoby sukcesu, gdyby nie rodzina, która jest dla mnie najważniejsza, jest moim wsparciem, motywuje do działania i wskazuję drogę do sukcesu. Bo jednak sukces to nie przypadek, to ciężka praca, wytrwałość, nauka, analiza, poświęcenie, a przede wszystkim serce, które wkładasz w to, co robisz.

Rozmawiała: Agnieszka Słodyczka
Fot. Żaneta Niżnikowska/NM Studio

Irena-Przyborowska-IKONA
Irena-Przyborowska-IKONA

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.