olgaikona
Fot. Paweł Nałęcz
JJ
30/10/2013

Olga Fijałkowska: Bez taryfy ulgowej

Romantyczna realistka. Piękna kobieta z wrażliwą duszą. – W moim otoczeniu ludzie mnie nie oszczędzają. Jak coś do mnie mają, to o tym mówią. Nie niańczą mnie, nie rozpieszczają – mówi Olga Fijałkowska, I Miss Polski na wózku

EksMagazyn: Jaka jest pani definicja piękna?
Olga Fijałkowska, I Miss Polski na wózku:
Nie oceniam ludzi po wyglądzie, więc trudno mi sprecyzować, na czym polega piękno zewnętrzne. Uważam, że powinno się patrzeć na duszę człowieka i to jaką jest osobą. To są dla mnie w pewnym sensie wyznaczniki piękna.

Ta piękna dusza to…

Najważniejsze dla mnie jest to, aby żyć pełnią życia, zgodnie ze swoim sumieniem i tym, co dyktuje nam serce. Być sobą, a nie udawać kogoś innego, bo na przykład chcemy się komuś przypodobać albo zrobić na nim wrażenie. Cenię w ludziach otwartość, szczerość, chęć pomocy innym, brak wywyższania się.

Miała pani wątpliwości biorąc udział w konkursie miss Polski na wózku czy podeszła pani do tego, jak do misji – żeby pokazać innym niepełnosprawnym kobietom, że są piękne?

Nie miałam żadnych obaw, nie wahałam się. Od razu wysłałam zgłoszenie, kiedy dowiedziałam się, że taki konkurs jest organizowany. Chciałam pokazać, że osoby niepełnosprawne też mają marzenia, potrafią je realizować, walczą o swoje szczęście. Wcale nie są takimi cichymi myszkami, za jakie się je uważa. Większość ludzi myśli, że osoby niepełnosprawne zamykają się w domach albo że powinny siedzieć w domach, że nic im się nie należy. My chciałyśmy pokazać, że jest inaczej – wychodzimy do ludzi, pokazujemy siebie, nie poddajemy się bez walki.

Wiele osób, które wcześniej nie spotkały osób niepełnosprawnych reaguje współczuciem…
Chciałabym być traktowana – i myślę, że większość z nas – na równi ze zdrowymi ludźmi. Nienawidzę litości, współczucia, słów typu: „Ojoj, jaka bidulka. Taka młoda, a na wózku. Niczego w życiu nie osiągnie”. Nie lubię takiego podejścia. Osoby niepełnosprawne są normalnymi osobami. Nie oczekują jakiegoś innego, łagodniejszego traktowania.

Znajomi nie dają pani taryfy ulgowej?
W moim otoczeniu ludzie nie oszczędzają mnie. Jak coś do mnie mają, to o tym mówią. Nie niańczą mnie, nie rozpieszczają.

Ale jak do nich dotrzeć? Dla osób, które nagle stały się niepełnosprawne i wywrócił się ich świat, może to być trudne…
Nie miałam problemu z nawiązywaniem kontaktu z innymi ludźmi, ale tak jak wspominałam wcześniej, wynika to przede wszystkim z mojej otwartości. Pojawiły się obawy czy zostanę zaakceptowana, czy ludzie będą chcieli się ze mną przyjaźnić, ale były to chwilowe myśli. Okazało się, że nic takiego nie nastąpiło. U każdej osoby, która ulegnie wypadkowi lub z innych powodów stanie się niepełnosprawna, pojawiają się pewne wątpliwości, to normalne. Grunt, żeby się nie zamykać.

Ktoś się od pani odwrócił?
Ze starych znajomych nikt. Kiedy poznaję nowe osoby, to mówią potem, że na początku nie wiedziały, jak się zachować. Nie spotkałam się też z przykrymi słowami ze strony obcych osób, choć moje znajome niepełnosprawne tak.

Jak sobie radzić z docinkami?
Ja się nimi nie przejmuję. Niech sobie mówią, nic tak naprawdę o mnie nie wiedzą. Ludzie mówią przykre rzeczy z zazdrości, bo mimo, że jesteśmy niepełnoprawni, walczymy o swoje marzenia albo po prostu są złośliwi z natury. Takie komentarze należy puszczać koło uszu.

Miała pani problem z poczuciem własnej wartości, kobiecej atrakcyjności?
Nie miałam takich myśli, że skoro jestem na wózku, to nigdy nie znajdę chłopaka. Nie miałam problemów w kontaktach damsko-męskich. Większym zmartwieniem jest to, czy poradzimy sobie później, czy osoba, która się z nami zwiąże, w przyszłości podoła życiu z naszą niepełnosprawnością. Najważniejsze jest zaakceptowanie siebie i swojego ciała. Może nie jest to łatwe, bo tak naprawdę nigdy do końca nie zaakceptuje się faktu, że jest się osobą niepełnosprawną, ale trzeba się z tym pogodzić. Najważniejsze, żeby kobiety niepełnosprawne nie zamykały się na ludzi. Nie wolno bać się tego, co powiedzą inni.

Wciela pani w życie swoje motto: „Carpe diem” ?
Dużo czasu spędzam z chłopakiem, przyjaciółmi. Czytam blogi prowadzone przez mamy dzieci niepełnosprawnych i same osoby niepełnosprawne. Dają mi mnóstwo energii. Staram się walczyć o swoje marzenia. Korzystać z życia na tyle, ile się da. Nawet, jeśli coś mi nie wychodziło na samym początku, nie poddawałam się. Lubię chodzić na różne imprezy, do kina, na karaoke, na basen. Wczoraj wróciłam z wycieczki, gdzie spaliśmy pod namiotami. Lubię śpiewać, brałam udział w różnych konkursach piosenki. Od niedawna pozuję do zdjęć.

Jak poznała się pani z chłopakiem?
Rafał odezwał się do mnie na portalu społecznościowym. Zaczęliśmy do siebie pisać. Nie miałam tam zdjęć na wózku i pewnego razu zapytałam, co by było, gdyby okazało się, że jestem osobą niepełnosprawną. Rafał zapewnił, że dla niego to żaden problem. Spotkaliśmy się raz, drugi i tak to się zaczęło.

W naszej rozmowie już kilka razy padły słowa o spełnianiu marzeń. O jakie marzenia pani walczy?

Chciałabym być dietetykiem i nie tylko pracować w zawodzie, ale też udzielać się charytatywnie układając jadłospisy dla osób niepełnosprawnych. Ostatnio zrealizowałam moje marzenie o skoku ze spadochronem. Chciałabym wyjechać z moim chłopakiem do Paryża, bo to miasto kojarzy mi się z bardzo romantycznym miejscem. Chciałabym kiedyś urodzić dzieci, spełniać się w roli żony, matki oraz pomagać innym. Ktoś mógłby się oburzyć i powiedzieć, że to chyba mnie należy pomóc, ale ja staram się na tyle, ile mogę, dawać coś od siebie innym. Nawet jeśli są to tylko drobne gesty. Ostatnio podarowałam pokaźną kolekcję maskotek biednym dzieciakom.

Jak to się stało, że porusza się pani na wózku?
Urodziłam się zdrowa i w pewnym momencie zachorowałam na dystrofię mięśniową. To choroba genetyczna. Nie wiemy, skąd się wzięła u mnie, ponieważ nikt w mojej rodzinie na nią nie cierpiał. Kiedy miałam 11 lat doszło do uszkodzenia genu, zaczęłam chodzić na palcach. Nie wiedziano, co to za schorzenie. Były badania i operacja. Na początku nie zdawałam sobie sprawy, czym grozi ta choroba, jak to może wyglądać dalej. Po operacji moje mięśnie osłabły. Od trzech lat poruszam się na wózku. Jestem w stanie przejść kilka metrów. Dopóki nie zmęczą mi się mięśnie, staram się chodzić. To dla mnie sposób rehabilitacji. Gdybym cały czas siedziała na wózku, byłoby gorzej.

* Konkurs Miss Polski na wózku organizowany przez Fundację Jedyna Taka jest inicjatywą społeczną, która ma wpłynąć na zmianę wizerunku niepełnosprawnych kobiet w naszym społeczeństwie. Konkurs nie odbyłby się bez wsparcia finansowego urzędu marszałkowskiego woj. Kujawsko-Pomorskiego, urzędu miasta Ciechocinek i Ergo Hestia. Organizatorka Katarzyna Wojtaszek dziękuje za wsparcie.
www.jedyna-taka.pl

Cały materiał dostępny jest w 18. numerze EksMagazynu – do kupienia w Empikach, salonach Relay i InMedio w całej Polsce.

olgaikona
olgaikona

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.