Same_Suki_1_fot.Justyna_Mielniczuk
Fot. Justyna Mielniczuk
Anna Chodacka
26/05/2014

Same Suki: jedność w muzyce

Miks ludowej liryki, wyzwolonej miejskiej kobiecości, egzotyczne instrumenty i silne charaktery członkiń. Jeśli już muszą – zgadzają się na szufladkę z napisem „pornofolk”. Zespół Same Suki odpowiada na pytania EksMagazynu

EksMagazyn: Naturalnie muszę was zapytać – dlaczego Same Suki?
Magdalena Wieczorek – Duchewicz, Same Suki: Bo w wszystko zaczęło się od instrumentu  – suka biłgorajska, na której gra Hela Matuszewska, z którą założyłyśmy ten zespół. Same Suki, bo w ten skład to pięć kobiet o silnych osobowościach gotowych do śmiałego manifestowania siebie poprzez muzykę… A nazwę wymyśliła mama Heli – Ela Hołoweńko. To było podczas jednej z naszych prób. Kiedy jeszcze nie byłyśmy zdecydowane jak się nazwać, po prostu przyszła, spojrzała i powiedziała: „O, Same Suki!”. I tak już zostało.

Opowiedzcie proszę coś o instrumencie „suka biłgorajska”

Suka znana była na ziemiach polskich już w średniowieczu, jednak najpopularniejszy dla niej okres to XVII – XIX w. Do naszych czasów nie przetrwał żaden egzemplarz tego instrumentu. Została ona zrekonstruowana na podstawie akwareli Wojciecha Gersona z końca XIX wieku, m.in. przez lutnika Zbigniewa Butryna z Janowa Lubelskiego oraz lutnika Andrzeja Kuczkowskiego. Gra się na niej techniką paznokciową, tzn. struny są skracane nie przez nacisk z góry jak na skrzypcach, lecz poprzez boczny dotyk paznokciem. Ten sposób gry charakterystyczny jest dla instrumentów azjatyckich, np. dla sarangi w Indiach. W Polsce ta technika także była popularna, ale zanikła zupełnie pod koniec XIX wieku.
Podobnym i również polskim instrumentem jest fidel płocka, której oryginał znaleziono w studni w Płocku w 1985 podczas wykopalisk archeologicznych. Tak samo jak na suce, gra się na nim techniką paznokciową i trzyma na kolanach. Różni się nieco brzmieniem oraz inaczej się ją stroi.  Oba instrumenty zresztą są wykorzystywane w naszym zespole, grają na nich Hela Matuszewska i Marta Sołek. Hela gra na suce biłgorajskiej i oprócz tego na skrzypcach oraz rebabie tureckim, Marta zaś oprócz suki i fideli płockiej wykorzystuje gadułkę bułgarską i lirę grecką. Na wszystkich z tych instrumentów za wyjątkiem skrzypiec gra się techniką paznokciową.

Jak doszło do spotkania pięciu kobiet, z których powstał zespół?

Na początku byłyśmy we dwie – Ja (Magdalena Wieczorek – Duchewicz i Hela Matuszewska). Hela była wtedy na etapie odkrywania swoich możliwości na suce biłgorajskiej, na której akurat uczyła się grać. Ja zaś w tym czasie postanowiłam, że chcę założyć swój zespół, a nie śpiewać w projektach innych osób, bo czułam się tym ograniczona i zmęczona.
Poznałyśmy się z Helą na imprezie, przegadałyśmy pół nocy o muzyce i tym w jakie jej rejony nas ciągnie. Okazało się, że mamy dużo wspólnego i postanowiłyśmy spróbować wspólnie pograć. Ja miałam kilka ulubionych piosenek z Mazowsza i Kujaw, Hela ze Spisza (gdzie się wychowała). Okazało się też, że obie piszemy teksty. Każda inaczej, moje są proste, punkowo-ludowe, Heli poetyckie, ale mimo to mają wspólny mianownik. Jest nim kobiece spojrzenie na świat. Później dołączyła do nas Marta Sołek, która przypadkiem usłyszała naszą próbę i już została. Już wtedy miałyśmy przygotowanych kilka szkiców naszych utworów. Okazało się, że muzycznie doskonale się rozumiemy, ale zaczęło brakować nam sekcji rytmicznej – czyli bębnów i basu. Dlatego zaprosiłyśmy do współpracy Patrycję Napierałę i Justynę Meliszek. Wśród instrumentów Patrycji jest bendir, cajon, stopa perkusyjna, oraz instrumenty perkusyjne z całego świata. Justyna zaś gra na wiolonczeli, którą czasem traktuje jak jazzowy kontrabas, innym razem jak ludowe basy.
Pierwsze spotkanie w tym składzie odbyło się około 1,5 miesiąca przed festiwalem Nowa Tradycja 2012, na którym bardzo chciałyśmy wystąpić. Można by powiedzieć, że wtedy ten cel scementował zespół. Cztery próby, szybkie nagranie dema, pierwszy występ z drżącymi nogami na deskach studia S-1 Polskiego Radia i sukces-nagroda! Tak powstały Same Suki.

Ja mam dwie wspólniczki a i tak wszyscy pytają mnie, jak to się stało, że jeszcze się nie pozabijałyśmy. Ciekawi mnie jak to jest kiedy współpracuje pięć kobiet.

Dlaczego jeszcze się nie pozabijałyśmy? Może dlatego, że to co robimy za wiele dla nas znaczy. Chociaż powiem szczerze, że bywają trudne chwile. Każda z nas ma charakterek, ciągnie w swoją stronę i czasem oczywiście się kłócimy. Wydaje mi się jednak, że w obliczu twórczości to nic nie znaczy. Muzyka łączy i mimo różnic jesteśmy w niej jednością. Wydaje mi się, że ta różność charakterów dodaje pazura naszym utworom. Każda z nas wnosi do muzyki coś swojego, osobistego i to jest super.

Pierwsza płyta „Niewierne” – z jakim odzewem spotykacie się kiedy gracie koncerty? Jaki jest odbiór waszej muzyki?
Zwykle na nasze koncerty przychodzą ludzie, którzy już nas trochę znają. I wówczas spotykamy się z entuzjastycznym odbiorem. Oczywiście nasze teksty mogą być trudne dla niektórych osób. Po występie na Nowej Tradycji, podszedł do mnie pewien pan i nakrzyczał na mnie, że jak ja mogę tak śpiewać o zabijaniu dzieci. No cóż, utwór „Siedem” („A w niedzielę z porania”- trad.), bo o niego wtedy chodziło-powstał w XVI wieku. Tekst ma 400 lat! I okazuje się być całkiem aktualny dzisiaj. Takie historie są straszne i oburzające i dlatego tym bardziej myślę, że nie należy ich zamiatać pod dywan, ale o nich głośno mówić. Z założenia śpiewam go dość prowokacyjnie, wcielam się w rolę zabójczyni dzieci, psychopatkę. Każdy ma tę mroczną stronę swojej osobowości, lecz nie każdy jest gotowy się jej przyglądać. Wychodzę z założenia, że konfrontowanie się z tym co trudne pozwala zmieniać rzeczywistość. Zarówno swoją wewnętrzną jak i tą nas otaczającą.  Innym razem usłyszałam taki komentarz słuchaczki radia Kraków, po odtworzeniu utworu „Równochuć” – „Nie mam ochoty przy śniadaniu słuchać o czyjeś chuci”. Mówimy w swoich tekstach o rzeczach, których część osób nie akceptuje, nie chce widzieć, wstydzi się, woli nie patrzeć w ich stronę. Ta konfrontacja wynika z własnych poszukiwań, z własnej pracy nad sobą i wolnością osobistą. To trudne, można przy tym oberwać, ale chyba warto.

Szykujecie nowe wydawnictwo?
Nasza płyta „Niewierne” rozchodzi się w dość szybkim tempie, jak na płytę niszowego debiutanckiego zespołu. Prawdopodobnie wkrótce konieczna będzie reedycja. Obecnie przygotowujemy się do nagrania teledysku do utworu VillageAnka. Zbieramy też oczywiście nowy materiał. Mamy już pomysłów przynajmniej na 3/4 następnej płyty.

Gdzie w najbliższych miesiącach będzie można was zobaczyć?
25.04.Chełm Lubelski – Strzecha u Wojciecha, 07.06 Piaseczno – (koło Warszawy) – Teatralia, 08.06 –Biłgoraj-Hotel Sitarska, 23.06 Lublin – Chatka Żaka – Sobótki, 27.06 – Łódź – festiwal Kolory Polski, 11.07 – Folkowisko w Gorajcu.

Z tego co przeczytałam na wasz temat, nie lubicie kiedy próbuje się was włożyć w jakąś określoną konwencję muzyczną. Dlaczego?

To bardzo trudne. Nie ma tu jednej domkniętej, konkretnej konwencji. Jest pięć kobiet o mocnych charakterach bardzo się od siebie różniących, są inspiracje muzyką źródeł, instrumentarium z całego świata, w tekstach punkrock i poezja. Jeśli potrzeba krzyczę, jęczę, szepczę, piszczę, zgrzytam, spokojnie śpiewam. I znajdź tu jakiś jeden nurt, który nas przygarnie? Ostatnio powstał jednak termin określający naszą muzykę i ten nam się spodobał – „pornofolk”. Zgadzamy się na takie zaszufladkowanie (śmiech).

Czy inspirujecie się jakimś artystą?

Każda z nas wyrastała w innym środowisku muzycznym. Nie mamy jednego, wspólnego artysty, który byłby wzorem. Nie ma jednej inspiracji. Same Suki to wypadkowa naszych doświadczeń muzycznych, osobistych i muzyki źródeł. Naszą ideą jest bycie sobą a nie kopiowanie innych.

Folk, odniesienia ludowe są w Polsce ostatnio bardzo modne. Czy „Same Suki” wpisują się w ten nurt?

Jeśli bardzo zależy ci na wsadzeniu nas jakiejś szufladki to OK. Możemy być etno lub folkiem. Jakoś tam się mieścimy. Chociaż pewnie zaraz się znajdzie jakiś ortodoks, który powie, że tam nie pasujemy. W swoich wyborach raczej nie kierujemy się tym co modne, ani tym co będzie pasować do konwencji, ale tym co nam w duszach gra i co składa nam się w spójną muzycznie i tekstowo całość. Np. w utworze VillageAnka jest tradycyjny wstęp –zaśpiew, będący w miarę dokładnym cytatem z pieśni ludowej a zaraz po nim pojawia się samba grana na naszym „światowym” instrumentarium. Moje śpiewanie w dalszej części też jest bliższe piosence aktorskiej niż białemu głosowi.

Czy nazwa zespołu odzwierciedla charaktery jej członkiń?

O tak!

Rozmawiała: Anna Chodacka


Skład zespołu:
Magdalena Wieczorek-Duchewicz: wokal / osioł
Marta Sołek: suka biłgorajska / fidel płocka / gadułka / krowa
Helena Matuszewska: suka biłgorajska / rebab turecki / skrzypce / kaczka
Justyna Meliszek: wiolonczela / wokal / pies
Patrycja Napierała: bębny obręczowe / cajon / stopa perkusyjna / cymbałki / kura

Fot. Justyna Mielniczuk

Same_Suki_1_fot.Justyna_Mielniczuk
Same_Suki_1_fot.Justyna_Mielniczuk

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.