Tata-w-Budowie
Redakcja
23/06/2016

Tomasz Bułhak: Tata w budowie

„Niektórzy jeszcze przed narodzinami dziecka programują się na wariant skrajnie pesymistyczny – że będzie ciężko, że wszystko się skończy. Oczywiście, bywa ciężko, część aktywności się kończy lub redukuje, jednak gros zmian zależy od nas samych.

Z dzieckiem można prowadzić aktywne życie, można podróżować, łączyć pracę z wychowaniem w takim zakresie, na jaki pozwala nasza rzeczywistość. O zmianach w życiu mężczyzny, który zostaje tatą, o wyzwaniach i stereotypach na temat rodzicielstwa, rozmawiamy z Tomaszem Bułhakiem, blogerem i autorem książki „Tata w budowie. Felietony o tym, jak być ojcem i zwariować (ze szczęścia)”.

EksMagazyn: Jak powstał pomysł na założenie bloga „Tata w budowie”?
Tomasz Bułhak: Pomysł narodził się 25 czerwca 2013 roku. Tego dnia Zu przyszła na świat. Mówiąc serio, od pewnego czasu szukałem tematu, który mógłby zaspokoić moją potrzebę pisania. Pojawienie się dziecka na świecie tak bardzo zmienia rzeczywistość, że naprawdę jest o czym pisać – dlatego się zdecydowałem. Zastanawiałem się przez pewien czas, czy pisanie o własnym dziecku i relacji z nim nie jest przesadnie ekshibicjonistyczne, jednak doszedłem do wniosku, że pilnując pewnych granic można tego uniknąć. I tak się zaczęło…

Powiedział pan kiedyś, że w Polsce jest zdecydowana nisza w Internecie, jeśli chodzi o treści związane z ojcostwem. Czy zauważa pan progres w tym temacie?
Tak, widzę, że coraz więcej ojców chwyta za pióra i klawiatury. Nie zmienia to faktu, że w moim odczuciu zdecydowaną większość odbiorców tych męskich tekstów i tak stanowią kobiety. Moją ambicją jest zaktywizowanie męskich czytelników. Nie wiem jeszcze, jak to zrobić, ale się nie poddaję.

Pan stara się zmieniać opinie, walcząc ze stereotypami. Jak pan sądzi, z czego wynika wspomniana nisza?
Myślę, że to efekt zanikającego, ale wciąż obecnego stereotypu mówiącego, że mężczyzna o dziecku nie rozmawia, bo to mało męskie. O jego osiągnięciach, o faktach z jego życia – jeszcze tak, ale o kwestiach “miękkich” np. emocjach – już nie. Widzę jednak po bliskich mi osobach, że ten ważny przecież temat wreszcie się przebija. Rozmawianie o dzieciach, radości i frustracji z nimi związanej powinno być naturalne, w końcu to jeden z najważniejszych aspektów życia człowieka, który jest rodzicem. Dlaczego o tym nie rozmawiać?

Dlaczego tak istotne jest, aby zmieniać stereotypy na temat rodzicielstwa?
Ograniczają nas, utrudniają kontakt z dzieckiem, dystansują nas od niego. I nie chodzi tu o otwieranie jakiegoś ideologicznego frontu zmiany, to konkretna sprawa – wpadając w koleinę tego stereotypu tracimy bardzo wiele. Czemu mielibyśmy się na to godzić?

Jak zmienia się życie mężczyzny, który zostaje tatą?
Tak, jak sobie tę zmianę zaplanuje. Niektórzy jeszcze przed narodzinami dziecka programują się na wariant skrajnie pesymistyczny – że będzie ciężko, że wszystko się skończy. Oczywiście, bywa ciężko, część aktywności się kończy lub redukuje, jednak gros zmian zależy od nas samych. Z dzieckiem można prowadzić aktywne życie, można podróżować, łączyć pracę z wychowaniem w takim zakresie, na jaki pozwala nasza rzeczywistość. Granice wyznacza odpowiedzialność i dobro dziecka. Warto więc przejąć inicjatywę i tę zmianę zaplanować, podejść do niej aktywnie, z pomysłem na siebie w tej nowej roli.

Ma pan przepis na to, jak sobie poradzić ze zmianami?
Nie mam przepisu, zresztą staram się unikać poradnictwa w jakiejkolwiek formie. Mało rzeczy tak irytuje młodych rodziców jak inni rodzice, którzy mądrzą się im nad głową. Zamiast radzić, wolę przedstawiać swoją perspektywę, dzielić się swoim doświadczeniem. Wracając do zmiany – nam pomagała rozmowa, wymienianie się doświadczeniami, wspieranie się w miarę możliwości, zwłaszcza w sytuacjach, gdy brakuje siły czy cierpliwości. Razem raźniej. Dla mnie zbiornikiem energii, pozwalającym na oswojenie tej zmiany był kontakt z Zu, a teraz z Basią – naszą młodszą córką. Dzieci potrafią dać w kość, ale przede wszystkim dają radość, której zwyczajne, proste przeżywanie bardzo ułatwia walkę z negatywnymi emocjami.

Co było dla pana największym wyzwaniem?
Pierwsze chwile, gdy zostawałem z dzieckiem sam na sam i musiałem sobie poradzić. To był duży stres, nie byłem pewien, czy dam radę. Gdy Zu miała 3 miesiące, zaczęliśmy jeździć co miesiąc na kilka dni do Krakowa. Moja żona jest terapeutką i kończyła tam czteroletnie szkolenie. Oznaczało to cały dzień z Zu sam na sam, czyli konieczność opanowania wszystkich czynności obsługowych, karmienia, przewijania, przebierania i takiego planowania wspólnego czasu, aby niemowlak się nie wkurzył i jakoś zniósł ten czas. To był okres budowania pewności siebie w kontakcie z małym dzieckiem. Po kilku takich wyjazdach miałem poczucie, że razem damy radę, lepiej lub gorzej, ale nie zginiemy w tym Krakowie, czy gdziekolwiek się znajdziemy. To jedno z ważniejszych doświadczeń, które dały swobodę zarówno mi, jak i mojej żonie, która mogła w związku z tym oddalić się od „bazy”, wiedząc, że jej dziecko ma szanse to przeżyć (śmiech).

Co jest najważniejsze w byciu dobrym ojcem?
To bardzo, bardzo indywidualna sprawa. Nie chcę się przesadnie wymądrzać, ojcem zostałem dopiero niespełna trzy lata temu i cała zabawa wciąż przede mną. Mówiąc najogólniej – dla mnie najważniejszy jest kontakt z moimi córkami. Gdy będzie trwał, to rodzicielstwo powinno się udać. Wtedy można sobie pozwolić na otwartość, na błędy, ponieważ można o nich rozmawiać, porozumieć się. Na pewno warto być autentycznym, nie udawać kogoś innego. Dzieci bezbłędnie wyczuwają fałsz i punktują go natychmiast.

Jakie błędy popełniane są najczęściej przez początkujących rodziców?
Nie wiem, może za bardzo ufają teorii i swoim założeniom, a za mało własnym spostrzeżeniom, obserwacji? Moje doświadczenie wskazuje na to, że i tak większość założeń życie, a konkretnie – dziecko, weryfikuje po swojemu. Na pewno warto się na to otworzyć i nie trwać uparcie przy błędnych założeniach, broniąc swoich koncepcji za wszelką cenę. Poza tym, świat jest pełen Wujków Dobra Rada, którzy czają się za rogiem, aby powiedzieć nam, jak żyć, co robić. Warto korzystać twórczo z doświadczeń innych, to jasne. Czym innym jest jednak strategia ‘copy/paste’ w odniesieniu do rad innych ludzi, którzy przecież funkcjonują w innej rzeczywistości niż my. Dobrze do takich rad podejść z odpowiednim dystansem.

Czego nauczyło pana rodzicielstwo?
To wciąż niewiele lat, więc ta nauka jest wciąż przede mną. Wreszcie nauczyłem się choć w pewnym stopniu efektywnie zarządzać czasem, bo nie ma go za wiele. Z rzeczy istotnych – rodzicielstwo uczy rozmowy, w końcu mamy z żoną wspólny wpływ na to, jak będzie wyglądało życie naszych córek. Warto o tym rozmawiać. Uczę się też planowania, a to moja pięta achillesowa. Jest lepiej, ale wciąż marnie.

Najpierw mała Zu, później na świat przyszła Basia. Czy druga córeczka również stanowiła wyzwanie, czy czuł się pan już perfekcyjnie przygotowany?
Ciężko się perfekcyjnie przygotować. Ja padłem ofiarą własnej próżności – zdawało mi się, że skoro sobie nieźle radzimy ze starszą córką, z młodszą pójdzie jak po maśle. Nie do końca tak było. Różnica w byciu rodzicem jednego a dwojga dzieci jest, przynajmniej w naszym przypadku, znacznie większa, niż mogłoby się zdawać. Nie mówię tylko o logistyce, ale bardziej o czasie poświęcanym na opiekę nad nimi, o uważności, o indywidualnym podejściu do jednej i drugiej. Czasem jest pokusa, aby skopiować rozwiązania, które działały w przypadku starszej córki. To nie jest dobra droga – to ważne, aby młodsze dziecko traktować tak, jakby było tym pierwszym. Bez bagażu nabytych wcześniej doświadczeń. Czasem to niełatwe, czasem brakuje czasu. Ale trzeba próbować.

Do kogo skierowana jest książka?
„Tata w Budowie“, wydana przez Wydawnictwo Albatros, to książka skierowana do wszystkich, którzy walczą na podobnym froncie lub taką walkę planują. Do wszystkich, których interesuje męska perspektywa w ciągle mocno sfeminizowanym temacie rodzicielstwa. Wreszcie do tych, którzy mają ochotę poczytać o rodzicielstwie bez lukru, o radości, ale też o porażkach. Starałem się pisać tak, aby podlać treści dużą dawką autoironii, patrząc na siebie i swoje poczynania z dużym dystansem. Czy sie udało? Niech się wypowiedzą czytelnicy. Mam nadzieję, że wyszedłem z tej próby z tarczą.

Rozmawiała: Agnieszka Słodyczka
Fot. Archiwum Bohatera

Tata-w-Budowie
Tata-w-Budowie

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.