DSC_1209-1000x600
Ela Makos
27/02/2017

Na walizkach: Vamos a Puebla!

Dlaczego Puebla? Bo urzekła mnie swoją gościnnością i bogactwem. Miasto Aniołów! Idealne miejsce na weekendowy wypad. Miłość od pierwszego wejrzenia. Miejsce magiczne, pełne historii i pysznych potraw.

Tym razem zwiedzam nietypowo. Koleżanka z pracy – mój lokalny przewodnik – spisuje się na medal. Jestem pod wrażeniem miasta, udziela mi się jej entuzjazm i zamiłowanie do każdego zakątka. Kiedy kilka dni wcześniej poprosiłam Evelyn, by pokazała mi te najważniejsze miejsca, a później zabrała do jej ulubionych, nie spodziewałam się takiej gościnności i programu pełnego wrażeń.

W mieście aniołów

Puebla to miasto magiczne – kolebka hiszpańskiego baroku w wydaniu etnicznym. Nazywana Angelopolis, czyli miastem aniołów, które ponoć ukazały się jednemu z jego założycieli. Jest tu ponad 70 kościołów, w tym kilka szczególnie zabytkowych oraz około tysiąca cennych budowli okresu kolonialnego. Historyczne centrum wpisano w 1987 roku na Listę Dziedzictwa UNESCO. Jak w większości starych meksykańskich miast powstawało ono dookoła Rynku, obecnie Placu Głównego – Plaza Prinicipal.

Godzinami spacerujemy po zabytkowym centrum miasta. Każdy budynek kryje za sobą ciekawą historię. To tutaj mieści się druga co do wielkości w Meksyku katedra, Iglesia de la Compañía (Jezuicka świątynia nazywana również kościołem Ducha Świętego – Espíritu Santo). To właśnie w Puebli pochowana jest China Poblana (Chinka z Puebli). Tak naprawdę była ona Hinduską o imieniu Mirrha. Legenda głosi, iż dziewczyna jako dziecko została porwana przez piratów, a następnie sprzedana portugalskiemu kupcowi w Manili, skąd trafiła wreszcie do Meksyku i została adoptowana przez rodzinę wielmożów. Z jej barwnych ubrań wywodzi się ponoć wzór meksykańskiego stroju ludowego (składa się on z haftowanej spódnicy, bluzki z frędzelkami oraz chusty i obowiązkowych ozdób ze srebra i złota). Czy to prawda? Trudno powiedzieć, ale historia budzi wiele emocji.

Czas nie ma znaczenia, praktycznie wszystkie uliczki mają coś do zaoferowania. Katedry, kościoły, muzea, galerie, restauracje, targi staroci i dzieł sztuki… każdy znajdzie coś dla siebie. Centrum Puebli nie ma sobie równych! Głowa pęka mi od dat i informacji! Oczy natomiast chłoną każdy widok oraz detal.

Jeśli grzeszyć, to tylko w Puebli

Jako starter zamawiamy chalupas, zaraz po tym mole poblano. Jestem w kulinarnym raju! Pochłaniając smakołyki w ekspresowym tempie, planujemy dalszy ciąg wyprawy.

Co jeszcze, gdzie teraz? Wsiadamy do samochodu i ruszamy przed siebie. Po kilkunastu minutach zatrzymujemy się w Xenenetla. Ta dzielnica szczególnie przypada mi do gustu. Wędrujemy wąskimi uliczkami w żółwim tempie. Wszystkie mury pokryte są obrazami. Każde malowidło odzwierciedla charakter właściciela budynku. Czas się zatrzymał. Zapach świeżo usmażonych molotes sprowadza nas na ziemię. Pałaszujemy po jednym i ruszamy dalej…  20 minut później jesteśmy w Choluli. Magiczne miejsce na uboczu Puebli. Dzielnica, nad którą króluje kościół postawiony na szczycie piramidy. Podziemne korytarze prowadzą nas na dziedziniec. Pozostałości piramidy świadczą o jej ogromie. To tutaj stykają się dwie różne kultury. Cholula była ważnym ośrodkiem cywilizacji prekolumbijskiej, który istniał już około 200 lat p.n.e. W okresie istnienia imperium azteckiego była drugą po Tenochtitlanie największą metropolią ich państwa. W chwili przybycia Hiszpanów do Meksyku w granicach miasta znajdowało się około 365 budynków o charakterze sakralnym. W 1519 r. Cortés, dowiedziawszy się o spisku przeciwko Hiszpanom, chcąc sterroryzować Azteków, kazał spacyfikować Choluli, w której doszło do straszliwej rzezi tysięcy nieuzbrojonych ludzi. Po masakrze miasto zostało w części spalone. W okresie panowania Hiszpanów wybudowano tu kilkadziesiąt kościołów ponieważ Cortés domagał się zastąpienia pogańskich świątyń chrześcijańskimi. Na szczycie ruin znajduje się piękna budowla. To miejsce zapiera dech w piersiach.

Po drodze na lotnisko zwiedzamy jeszcze Muzeum Baroku. Piękny nowoczesny budynek kryje w sobie wiele tajemnic! Warto poświęcić kilka godzin, by zobaczyć wszystkie zbiory. Sam budynek jest przepiękny. Dziedziniec ze sztucznym jeziorem w środku od razu przypada mi do gustu.

To już ostatni przystanek. Czas wracać! Wiem że jeszcze tu przyjadę. W końcu to moja Puebla, osobliwość Meksyku, miasto o smaku pikantnej czekolady!

Wspomnienia wspomnieniami, a teraz garść praktycznych informacji.

Obowiązkowo!

Spacer po mieście jest łatwy i bardzo przyjemny. Puebla została zbudowana jako pierwsze w Meksyku miasto kolonialne z prostą siatką ulic przecinających się pod kątem prostym. Obecnie to miasto uniwersyteckie, bogate w świątynie. Polecam wędrować i odkrywać piękno Puebli!

Trzeba zobaczyć:

– Rynek i Katedrę,

– Dom Alfeñique,

– Kościół Tonantzintla,

– Kaplicę Rosary,

– Muzeum Amparo (piękny widok z kawiarni na dachu!),

– Bibliotekę Palafoxiana,

– Parián targ i znajdującą się zaraz obok dzielnicę artystów,

– Wszystko w Choluli (począwszy od piramidy – wejście przez tunel, po kościół umiejscowiony na jej szczycie, poprzez targ i wszystkie lokalne bary! Cholula jest idealnym miejscem na całodniową wycieczkę)

– Muzeum Baroku oraz Xenenetla (kolorowa dzielnica).

Co zjeść?

Kombinacja smaków Hiszpanii z czasów konkwisty i tradycyjnych indiańskich. Podstawą wielu dań jest fasola (ok. 20 odmian), kukurydza, mięso oraz wyraziste w smaku przyprawy: amarant, chia (podobna do mięty) i sadzone od 7 tysięcy lat chili (ok. 90 gatunków).

W ciemno polecam:

– Chapulines (chrupiące świerszcze),

– Mole poblano (pyszny czekoladowy sos z kurczakiem, najlepszy w Hotel Royalty w samym centrum),

– Chiles en nogada (nadziewana papryka, danie w kolorach meksykańskiej flagi),

– Chalupas (smaczna tortilla z kurczakiem i salsą),

– Molotes (kukurydziane placki podawane z serem i salsą),

– Cemitas (świeże pieczywo, ser i awokado – nie znam drugiej tak fantastycznej kombinacji!),

– Tortitas de Santa Clara (ciasteczka świętej Klary),

– Camotes (słodycz z ziemniaka).

Obowiązkowy trunek:

Dla każdego o mocnych nerwach tequila lub mezcal! Coś słodszego: pulque albo moja ulubiona pasita czy yolixpa!

Zdjęcia i tekst: Justyna Szczurek

***

Justyna Szczurek – rodowita Krakowianka, włóczykij, który jest ciągle w biegu i planuje kolejne wyprawy.  Nie wyobraża sobie życia bez walizki, dobrej książki, aparatu, pisania i jedzenia. Nieustannie fotografuje otaczający ją świat i  przelewa na papier wszystko to, czego doświadcza podczas podróży. Instynkt podróżnika ponownie zaprowadził ją na inny koniec globu, tym razem do Meksyku, gdzie mieszka i pracuje. Co ją do tego pchnęło – ciekawość, miłość do TACOS i Mariachi czy może praca? Ciągle szuka odpowiedzi.  Jaki jest jej przepis na życie? Szczypta szaleństwa, intuicja, upór godny największego osła, wielki uśmiech i pozytywne myśli – tylko tyle i aż tyle.

DSC_1209-1000x600
DSC_1209-1000x600

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.