btr
Aneta Zadroga
20/10/2019

Witajcie na Tasmanii

Podróżników, którzy tu dotrą, zachwyca przede wszystkim różnorodny krajobraz – od gęstej leśnej puszczy na północy, poprzez górzysty krajobraz porośnięty w większości eukaliptusami i paprociami drzewiastymi

Z cudownego Melbourne, które kradnie serce od pierwszego wejrzenia, ruszamy po kolejną przygodę. Wieczorem wsiadamy na prom SPIRIT OF TASMANIA i – jak nietrudno się domyślić – wyruszamy na podbój wyspy będącej domem dla jednego z najsłynniejszych zwierząt świata – diabła tasmańskiego.

Przez najbliższe trzy dni zatoczymy po wyspie koło, odkrywając najciekawsze jej zakątki, w dodatku zrobimy to zapominając o zatłoczonych atrakcjach Australii kontynentalnej, musicie bowiem wiedzieć, iż piękna i różnorodna Tasmania jest kierunkiem dość rzadko wybieranym przez zagranicznych podróżnych.

Ten niewątpliwy atut wyspy nie jest jednak jedynym. Podróżników, którzy tu dotrą, zachwyca przede wszystkim różnorodny krajobraz – od gęstej leśnej puszczy na północy, poprzez górzysty krajobraz porośnięty w większości eukaliptusami i paprociami drzewiastymi, po spalone słońcem pastwiska na południu, na których cierpliwie pasą się niezliczone stada owiec.

Tasmańczycy (Tassies) są inni od Australijczyków. Serdeczni i wyluzowani, na każdym niemal kroku żartują tak z siebie samych, jak i ze wszystkiego, co może być powodem do swobodnej rozmowy i odrobiny śmiechu. W takiej przyjaznej atmosferze docieramy do jednego z najpiękniejszych cudów przyrody w tej części świata – Cradle Mountain. Kilkukilometrowy trekking po najsłynniejszej trasie wyspy prowadzi nas nad cudne jezioro, gdzie nawet kilka godzin w ciszy, wśród natury i w towarzystwie wiecznie głodnych wombatów nie dłuży się ani przez sekundę.

Wieczór z kolei to zupełnie inna para kaloszy, gdyż spędzamy go w Queenstown – malutkim miasteczku, w którym na pierwszy rzut oka po zmierzchu nie ma żywego ducha. Jest za to muzeum kolei, rdzawa rzeka, kilka starych hoteli i niesamowity widok na wzniesienia otaczające osadę. Kolejny dzień przyniesie nam nieco więcej miejskich wrażeń, tymczasem okazuje się, że w niewielkim Queenstown jest jakieś życie, tyle, że po zmierzchu toczy się ono w kilku lokalach i restauracji, w której jemy – jak to zgodnie przyznają wszyscy uczestnicy wyprawy – jedną z najsmaczniejszych kolacji podczas tej podróży.

btr btr btr btr btr btrhdr btr btrhdr dav btr btrhdr
btr
btr

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.