Mia
Mia
21/02/2011

Noworoczne łapanie króliczka

Pierwsze miesiące nowego roku zmuszają zwykle ludzi do nieracjonalnych przemyśleń i zachowań. Przewidywań, oczekiwań i nadziei, co tu dużo mówić, zwykle kończących się rozczarowaniem. Ale taki chyba urok kalendarza, więc i ja pobawię się we wróżkę

Trwający od prawie dwóch miesięcy 2011 rok będzie wspaniały! Ludziom będzie żyło się lepiej, dostatniej, szczęśliwiej. Politycy zajmą się tym, co ważne, czyli sprawami gospodarczymi, a przestaną zwracać uwagę na mało znaczące rzeczy, jak na przykład kłótnie między sobą. Ostatecznie zniknie PO, PiS, SLD i powstanie jedna wielka partia: Obywatelska, Demokratyczna i Sprawiedliwa. Tylko PSL przetrwa w niezmienionym stanie, bo jakoś tak… ma to we krwi.

Świebodzin znajdzie nowy rekord do pobicia i zawstydzi nie tylko brazylijskie Rio, ale każde miasto, które szczyci się czymkolwiek największym na świecie. Polska reprezentacja piłki nożnej utrzyma swoją wysoką, 71. pozycję w międzynarodowym rankingu FIFA, próbując dogonić Wybrzeże Kości Słoniowej.

Stacje telewizyjne zafundują nam wspaniałą rozrywkę, jak zwykle na najwyższym poziomie. Do wokalnych i tanecznych i popisów gwiazd, dołączą inne zmagania. Będziemy mogli zobaczyć, jak oni jedzą śniadanie, wychodzą rano z domu, szczotkują zęby, robią zakupy, piją herbatę, piszą literkę „R”, czy rysują słoneczko za chmurką kolorowymi kredkami.

Oszałamiający sukces kaleczącej język polski modelki pałającej niechęcią do futer, wróży kolejną edycję wspaniałego programu, otwierającego drogę do sławy w świecie mody. Tym razem główną atrakcją będzie walka uczestniczek wręcz, a jednym z zadań konkursowych, powiedzmy, dosypanie rywalce arszeniku do drinka z możliwie jak największą gracją. Niewątpliwie będzie ciekawie.

No to wiemy już mniej więcej, co nas czeka w 2011, a teraz kilka bardziej nierealnych rzeczy, czyli noworocznych postanowień, które zna każda z nas. Ich utopijność wynika zapewne ze zbyt wielu bąbelków podczas noworocznych toastów, bo racjonalnie nie da się wytłumaczyć fundowania sobie psychicznych tortur w postaci niewykonalnych planów.

Na początku każdego nowego roku zakładam zwykle, co następuje. Po pierwsze: schudnąć do rozmiaru zero. Nigdy mi się jeszcze nie udało, ale podobno cała frajda w tym, by gonić króliczka, a nie go złapać. Optymizmu dodaje fakt, że gonienie króliczka z miejscowym nadmiarem kilogramów jest łatwiejsze – znacznie wolniej biega…

Po drugie: zarabiać dwa razy więcej niż w roku poprzedzającym postanowienie. No cóż… Tu pocieszam się tym, że nie obejmą mnie zwolnienia grupowe, cięcia w administracji, czy inne rządowe pomysły poprawy życia polskiego społeczeństwa. Z prostego powodu. Nie ma stałej pracy.

Po trzecie: zostać słynną felietonistką… Tu akurat jestem chyba na dobrej drodze, gdyż EksMagazyn jeszcze mnie nie zwolnił…

Po czwarte: uprawiać więcej wyuzdanego seksu w miejscach, w których jeszcze tego nie robiłam. No, to akurat udaje mi się wcielać w życie z każdym nowym rokiem. Uznaję zatem, że częściowa realizacja noworocznych postanowień jest jakimś tam moim małym sukcesem. Czego i wam, drogie Czytelniczki EksMagazynu, życzę.

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.