Mia
Mia
31/01/2011

Wiedzieć czy mówić?

We współczesnym świecie masz być kobietą – cyborgiem: pewną siebie, przebojową, atrakcyjną, mądrą, boginią w sypialni, mistrzynią w kuchni, profesjonalistką w pracy i pełną pomysłów zabawiaczką w towarzystwie. Dla kobiet, które, za wszelką cenę, nie manifestują swojego jestestwa, nie ma miejsca

Do pełni szczęścia, powinnaś posiadać atrakcyjnego, zaradnego partnera. I najlepiej jeszcze, żebyś odwaliła całą robotę przy podchodach. Sama podeszła, oczarowała gadką, wyglądem i osobowością, i jeszcze za własne pieniądze kupiła sobie drinka. A jeśli on się upije, zaprowadziła do taksówki, zawlokła do mieszkania i położyła do łóżeczka z pocałowaniem w czółko…

Nie ma już na świecie miejsca dla kobiet, które niekoniecznie są duszami towarzystwa. Dla takich, które robią swoje, nie muszą szczebiotać, żeby zwrócić na siebie uwagę, albo nachalnie wtrącać się w każdą rozmowę.

Obecnie, łatkę nieśmiałej, a przez to nie mającej niczego do zaoferowania, można dostać nawet wtedy, kiedy po prostu nie krzyczy się i głośno nie manifestuje swoich poglądów przy każdej okazji, na przykład dlatego, że w danej kwestii nie ma się nic do powiedzenia, bo coś nas zwyczajnie nie interesuje.

W „Dzienniku Bridget Jones” jest taka scena, kiedy tytułowa bohaterka, przygotowując się do imprezy, na której ma zwrócić na siebie uwagę zabójczo przystojnego szefa, ćwiczy akcent słowa „Czeczenia”, a w momencie, kiedy powinna zabłysnąć podczas dyskusji na temat współczesnej literatury, zadaje pytanie o drogę do toalety…

Ile razy czułyście się tak, jak nieszczęsna Brigdet? Robiąc z siebie idiotkę tylko dlatego, że coś wypada, bądź jest dobrze widziane, mimo iż wam wydawało się to od początku bez sensu? Czy nie lepiej zająć się sobą i udzielać się wyłącznie w sytuacji, kiedy naprawdę ma się coś do powiedzenia? Nawet jeśli miałoby to oznaczać łatkę „zahukanej szarej myszki”. W końcu, chyba lepiej wiedzieć, co się mówi, niż paplać wszystko, co się wie…

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.