Mia
Mia
30/07/2010

Mam na imię Mia…

… czyli z moich felietonów dowiecie się, co myśli kobieta, która kocha seks i nie wstydzi się do tego przyznać

Tak, tak. Każdy to robi, nikt o tym nie mówi. Każdy ogląda filmy porno (albo przynajmniej erotyczne i nikt mi nie wmówi, że jest inaczej), fantazjuje o wyuzdanym seksie, czyta o nim z wypiekami na twarzy – im pikantniejsze teksty, tym lepiej. A później, jeśli starcza mu odwagi, realizuje to, co zobaczył i przeczytał we własnej sypialni (lub w parku, kinie, szatni, w lesie, na łące, w saunie, czy gdzie tam jeszcze nadarzy się okazja), lub zostaje z fantazjami sam na sam i, również sam, robi sobie dobrze.

I dobrze. Tylko dlaczego nikt o tym nie mówi. Przez „nikt”, rozumiem tu kobiety, bo panowie wydają się jacyś tacy… bardziej w tej dziedzinie wyzwoleni. Inna sprawa – ile w ich opowieściach prawdy, a ile pobożnych życzeń (zajmę się tym tematem przy najbliższej okazji), niemniej jednak oni przynajmniej się nie krępują. Kobiety natomiast raczej unikają rozmów wprost, czy to o swoich fantazjach, ulubionych pozycjach, najbardziej zaskakujących „razach”. Zastanawiam się dlaczego tak jest…

Jak zapewne wiecie, od pewnego czasu bardzo, że tak to określę, odważnie o seksie w wydaniu męskim rozpisuje się pewien internetowy Casanova, który uzewnętrznia się na swoim blogu używając niewybrednych słów i pisząc o seksie na każdy możliwy sposób (na każdy możliwy dla mężczyzny rzecz jasna, gdyż, powiedzmy to sobie szczerze, kobiety nie tylko chcą, one mogą i potrafią bardziej). I choć do purystów językowych ów osobnik nie należy, chwali się jego, że tak powiem, otwartość. Niemniej jednak jest on mężczyzną (może nawet i zdołał to kiedyś komuś udowodnić), a kobiety nadal, nawet na jego wyzwolonym blogu, sprowadzane są do przedmiotu zapewniającego przyjemność.

Może więc pora, żeby one też o tej przyjemności zaczęły mówić. Z własnego punktu widzenia i odczuwania. To zamierzam robić. Świata nie zmienię, ale może dzięki temu, co napiszę, ktoś zrobi coś, na co od dawna miał ochotę i sprawi mu to przyjemność. A to już coś. I to coś będzie największą satysfakcją dla mnie.

Do dzieła zatem. Mam na imię Mia (Oczywiście zdajecie sobie sprawę, że nie mogę mieć zwykłego, polskiego imienia, żeby zaistnieć w Waszej świadomości. Zwykłe imiona nie są trendy, jazzy, cool, ani tym bardziej glamour). Mam trochę więcej niż 25, a trochę mniej niż 35 lat (we wszelkiego rodzaju ankietach i formularzach taki przedział wiekowy wystarcza, więc nie muszę chyba bardziej precyzować). Mieszkam w Krakowie. Ale pomieszkuję też w Warszawie. Skończyłam podstawówkę, szkołę średnią, a nawet studia. Nie pracuję jako: sprzątaczka (chociaż czasami moje mieszkanie lśni czystością), kucharka (aczkolwiek umiem ugotować wodę na herbatę), kelnerka (ale czasami podam facetowi do łóżka szklaneczkę whiskey), hostessa (choć zakładam czasem kuse spódniczki), nauczycielka (wręcz przeciwnie, sama lubię się uczyć nowych rzeczy, zwłaszcza w sypialni), striptizerka (choć lubię się rozbierać), księgowa (ale umiem policzyć ilość orgazmów podczas dobrego seksu). Nie jestem też panią windową w Pałacu Kultury, choć na propozycję szybkiego numerku w windzie nie powiem „nie”.
Czasem jestem blondynką (zwłaszcza, jeśli znajduję się w sytuacji, kiedy jakiś mężczyzna musi poczuć się męsko w towarzystwie kobiety i pomóc jej w zrobieniu czegoś, co ona sama zrobiłaby dwa razy szybciej i lepiej, ale, z racji tego, że chce owemu mężczyźnie pozwolić poczuć się tak, jak facet czuć się powinien bez udowadniania czegokolwiek, pozwala mu się wyręczyć). Zwykle jestem brunetką. Przynajmniej mentalnie, choć dowcipów o blondynkach nie znoszę, żyjemy w świecie steretypów i zanim zacznę je obalać, muszę się jakoś określić. Nie boję się mówić, co myślę. Staram się być szczera. I taka też będę tutaj.

Uwielbiam seks. Nudzi mnie monotonia i uporządkowane życie. Lubię, kiedy sytuacje mnie zaskakują. Uwielbiam mężczyzn, ale tylko takich, którzy mają coś do pokazania. I nie mówię tylko o penisie. Ani o portfelu. Wielu facetów niestety zapomina, że mają jeszcze inne atuty, którymi mogą kobiecie zaimponować. Na przykład sprawnie działające szare komórki. Takich, którzy nie zapominają, można policzyć na palcach jednej ręki. Przynajmniej w Krakowie. Choć i stolica, z moich spostrzeżeń, nie ma się za bardzo czym pochwalić. Lubię też panów, których ich własne ego nie prowadza na smyczy. I takich, którzy używają czasami mózgu.

Nie jestem feministką. Z drugiej strony jednak umiem też otworzyć sobie sama drzwi, odsunąć krzesło w restauracji i samodzielnie założyć płaszcz. Nie znoszę obślinionych facetów ciągnących mają dłoń do ust, aby złożyć na niej pocałunek.

Redaktorki EksMagazynu nie musiały zbyt długo namawiać mnie do pisania. Kiedy powiedziały, że pruderia i tabu w ich piśmie nie istnieje, zgodziłam się bez wahania. A przy okazji będę mogła popatrzeć i poczytać o prawdziwych mężczyznach, bo takich mają zamiar pokazywać i opisywać. Ja z kolei, drogie Czytelniczki EksMagazynu, będę dla Was pisać o seksie. O przyjemności. Głupocie mężczyzn (i kobiet również, niestety). Głównie zaś będę pisać o tym, co uznam za interesujące.

Zastanawiacie się, kim jestem i dlaczego się nie przedstawię? Co to za odważna kobieta, która kryje się pod pseudonimem, zapytacie. Odpowiem, że nic tak nie dodaje pikanterii, jak odrobina tajemnicy. To, co nie poznane, kusi, a ja uwielbiam kusić. Powiem tyko tyle: nie jestem osobą anonimową. W pewnych kręgach znaną wręcz doskonale… Kiedyś zapewne się przedstawię, ale nie możecie wiedzieć wszystkiego tak od razu… Ale kilka rzeczy powinnyście, drogie Panie (i Wy, Panowie, zaglądający z ciekawości na babskie strony internetowe) wiedzieć. I nie zawaham się Wam o nich powiedzieć.

Komentarze Dodaj komentarz (10)

  1. aga 05/08/2010 19:36

    CytujSkomentuj

    to ja poproszę o głupocie facetów, ciekawe może być

  2. agata 06/08/2010 00:14

    CytujSkomentuj

    ja też lubię seks i wcale nie wstydzę się o tym mówić

  3. geek 06/08/2010 10:09

    CytujSkomentuj

    To prawda, każdy ogląda porno. I oczywiście nikt się do tego nie przyznaje. Zresztą w tym kraju przyznać się do czegoś takiego to jak strzelić sobie w kolano…

  4. zołza 06/08/2010 11:39

    CytujSkomentuj

    A ja się przyznaję. Oglądam i bardzo lubię. I to nie sama, często oglądam z moim mężczyzną, to całkiem niezły wstęp do gry wstępnej może być… Polecam:)

  5. Renia 07/08/2010 12:57

    CytujSkomentuj

    to prawda, u nas jak facet mowi o seksie i chwali sie dokonaniami, to jest super macho, a jak to samo robi kobieta, to jest puszczalska i obawiam sie, ze to sie nie zmieni

  6. czytelnik 10/08/2010 09:23

    CytujSkomentuj

    Zapowiada się nieźle, bardzo dobrze się czyta, chcę więcej!

  7. miki 10/08/2010 13:51

    CytujSkomentuj

    no właśnie, kiedy będzie więcej???

  8. ekhem 10/08/2010 15:23

    CytujSkomentuj

    seksizm w babskim wydaniu :) Czyli jak kali ukraść krowę to być męska szowinistyczna świnia, ale jak kobieta się tak zachowywać to sprawiedliwość pełną gębą? :)

  9. lasencja 10/08/2010 22:51

    CytujSkomentuj

    już ją lubię :)

  10. hiperbank 01/11/2010 06:37

    CytujSkomentuj

    Nie ma to jak się pusz online ;]

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.