seksikonanew123.5
Ela Prochowicz
07/02/2014

Seks pod lupą

Czy kobiety mogą zapałać namiętnością na widok kozaczków? Gdzie właściwie zaczyna się penis i dlaczego plemnikom wyrasta druga główka? Niby wiemy o tym wszystko, ale tak naprawdę ludzkie reakcje seksualne to wciąż mnóstwo pytań bez odpowiedzi

Naukowcy, zainteresowani tym, co dzieje z ludzkim ciałem w trakcie seksu, nigdy nie mieli łatwego życia. Badania nad fizjologią tej sfery życia zaczęły się na poważnie dopiero w latach 70. XX wieku. Wcześniej zajmowano się ginekologią, położnictwem, bezpłodnością, chorobami przenoszonymi drogą płciową, ale nigdy – poza paroma mało znaczącymi wyjątkami – samym seksem.

Zakazany temat
Wiktoriańscy lekarze przeprowadzali zabiegi na kobietach po omacku, z rękami pod prześcieradłem. Ginekolog James Platt White został wyrzucony w 1851 roku z Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego za to, że zaprosił studentów medycyny na salę porodową, by zobaczyli, za zgodą pacjentki dodajmy, jak rodzi się nowy człowiek.
W roku 1875 ginekologa Emo Nogratha wygwizdano podczas referatu na temat chorób wenerycznych, który wygłosił na spotkaniu Amerykańskiego Towarzystwa Ginekologicznego. Historyk Vern Bullough w latach 70. XX w. trafił na listę najniebezpieczniejszych ludzi w Ameryce, stworzoną przez FBI, z powodu opracowań na temat prostytucji i seksu oralnego. Pierwszym odważnym był ojciec rewolucji obyczajowej Alfred Kinsey. Od lat 40. wraz grupą współpracowników przeprowadzał wywiady na temat życia seksualnego z ponad osiemnastoma tysiącami Amerykanów. Powstały w ten sposób dwie przełomowe publikacje, ale niewiele osób wie, co Kinsey robił po cichu. Na strychu swego domu sfilmował trzydzieści par hetero i homo próbując zrozumieć reakcje ludzkiego ciała w trakcie stymulacji seksualnej. Dziesięć lat później to samo robiła para naukowców – Virginia Johnson i Wiliam Master uważanych dziś za pionierów w dziedzinie ludzkich reakcji seksualnych.

Baniak z wodą i rączka od parasola
O fantazji ludzkiej w zakresie eksperymentowania z różnymi otworami ciała świadczą publikacje lekarskie stawiane na półce z nazwą „inne przypadki”. Dla urologów czy internistów są raczej ciekawostką, ale badacze seksu lub pisarze tacy, jak Mary Roach, zyskują dzięki nim cenną wiedzę w interesującym ich zakresie. Wydane w 1948 kompendium „Urological Oddities” (Urologiczne osobliwości) opisuje przedmioty znalezione w cewce moczowej mężczyzn. I tak z pewnego starszego pana wyciągnięto igłę do przypinania bukiecików do sukienek, rolnik wsadził sobie w prącie ogon szczura, a inny pacjent zmarł po tym, kiedy ten sam pomysł uskutecznił z gałązką choinki. Więcej szczęścia miał mężczyzna, który wsadził w siebie trzy pary kilkucentymetrowych pęset, ale i tak hitem w całym tym zestawieniu był pewien mieszkaniec Houston. Pracownicy pogotowia przenieśli go do karetki w pozycji horyzontalnej, z wielkim baniakiem (pochodził z publicznego wc), zatkniętym na penisie. „Pacjent usiłował odbyć stosunek z dziurą rezerwuaru z wodą”, napisał w protokole lekarz B. H. Bajer. Ciekawe rzeczy trafiają też do ludzkich odbytów. Praca „Ciała obce w odbycie: studia przypadków oraz obszerny przegląd światowej literatury” zawiera spis przedmiotów wyjmowanych z tej części ciała przez lekarzy. Wrażliwszych czytelników prosimy w tym momencie o opuszczenie akapitu. Na liście najciekawszych przedmiotów znalazły się: butelka dezodorantu Impulse Body Spray, pasternak, banan (w prezerwatywie), tępy nóż, róg krowi, salami, piła jubilerska oraz plastikowa łopatka. W grupie 202 opisanych w publikacji kobiet, aż siedem postawiło na zamrożony świński ogon, a przypadki więcej niż jednego obiektu w tym samym odbycie opisano w podrozdziale „Kolekcje”. Idąc tym tokiem myślenia trzeba przyznać, że „kolekcjonerzy” popisali się nie lada finezją. Na liście są takie zestawy jak „puszka oliwy z ziemniakiem”, „402 kamyczki”, „rączka parasola i rura od przyrządu do lewatywy”, „cytryna i słoik cold-creamu” oraz zestaw podróżnika dżentelmena w postaci okularów, kluczyka do walizki, czasopisma i torebki z tytoniem.

Co wiemy, dzięki nieustraszonym naukowcom?
Na przykład to, że penis w erekcji jest sztywny jak stal (przykładając odpowiednie proporcje wytrzymałości, do wagi włókien kolagenowych otaczających ciała jamiste prącia). Włókna te ułożone są w dwóch warstwach, dzięki czemu męski organ nie wygina się i nie wybrzusza w jednym miejscu, kiedy naciśnie się go w innym. Penisa nie można złamać, a jedynie naderwać ciała jamiste. Nie u wszystkich ssaków wygląda to jednakowo. Kość penisową posiadają m.in. psy i piżmaki, a właścicielem największej jest poczciwy mors. „Eskimosi nazywają ją oosik i używają jako maczugi” – donosi Mary Roach. Nic nie wiadomo na temat wytrzymałości kości penisowych poszczególnych gatunków.
Jeśli chodzi o kontakt penisa z pochwą, to musi on wykazać się naporem odpowiadającym naporowi obiektu o masie jednego kilograma, żeby wejść do środka. Inaczej nie ma zabawy. W tym momencie po raz drugi w naszym artykule pojawia się Houston, ponieważ za te wyliczenia odpowiedzialni są badacze z tego właśnie amerykańskiego miasta. Jak tego dokonali? Przymocowali manometr do czubka pręta z plexiglasu w kształcie członka, po czym penetrowali niewielką grupę ochotniczek.

seksikonanew123.5
seksikonanew123.5

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.