fot. 123
Ela Prochowicz
25/10/2012

W sypialni Azteków

Majowie, Inkowie i Aztekowie – te cywilizacje budzą w nas zachwyt i ciekawość. Zastanawialiście się kiedyś, jakie obyczaje panowały wśród starożytnych Indian w sferze seksualności?

Nazwą „Majowie” określa się grupę ludów indiańskich mówiących językami z rodziny maja, zamieszkujących południowo-wschodni Meksyk (półwysep Jukatan i stan Chiapas), Gwatemalę, Belize i zach. Honduras; w węższym znaczeniu nazwa „Majowie” odnosi się wyłącznie do grupy zamieszkującej półwysep Jukatan (tzw. Majowie jukatańscy).

Gej jest ok
W obyczajach Majów stosunki homoseksualne były naznaczone taką samą aprobatą społeczną, jak miało to miejsce u Greków w okresie klasycznym, co więcej – świętość i nierozerwalność małżeństwa dla obu tych odległych względem siebie kultur stanowiła wartość najwyższą. Gwałty były surowo karane! W Indiach Zachodnich wymuszony stosunek seksualny z dziewicą dawał niekiedy możliwość jej poślubienia (jeśli się na to godziła), w przeciwnym wypadku gwałciciela czekał ofiarny ołtarz. Za współżycie płciowe z obcą kobietą groziła kara wysokiej grzywny, z wymierzeniem której nie było problemów w kraju tak ściśle zhierarchizowanym, jak miało to miejsce u Majów.

Trzeba jednak dodać, że dla chętnych – bo nigdy ich nie brakło – istniały prostytutki, jak również łaźnie, w których uprawiały one swój zawód. Aby zalegalizować jego wykonywanie, adeptki poddawano osobliwej konsekracji. Wpierw dokonywano ceremonialnej uroczystości, wręczano dary, a po zakończeniu ceremoniału, neofitka w zawodzie musiała oddać się każdemu z mężczyzn, który tego pragnął, nie pobierając żadnego wynagrodzenia. Później – nawet po zamążpójściu – musiała uprawiać swój proceder z każdym, kto chciał zapłacić. Jedynie w tym wypadku prawo pozwalało na odejście od zasad ochrony małżeństwa.

Kara za brak dzieci
Równocześnie prawodawstwo Indian karało związki bezproduktywne, czyli bezdzietne, wysokimi grzywnami, pod groźbą śmierci zakazywano dokonywania aborcji, w całej rozciągłości aprobowano instytucjonalną poligamię.. Hiszpanie albo nie chcieli, albo też nie potrafili dostrzec obecności wśród Indian skutecznego systemu zasad stojących na straży moralności powszechnej, wręcz odmawiali narodom Nowego Świata ich istnienia, posądzając mieszkańców o wszelkie możliwe dewiacje seksualne. Zarówno w okresie konkwisty, jak i obecnie, stosunki homoseksualne w plemionach puszczańskich były i są normą w okresie młodzieńczym, lecz zanikają z chwilą znalezienia żony, najczęściej drogą wymiany kobiet z sąsiadami. U Majów homoseksualizm był również aprobowany u dorosłych, podczas gdy u Inków i Azteków za jego uprawianie groziła kara śmierci, a procedura jej wykonania była zgodna z lokalnymi tradycjami. Partnerowi biernemu obcęgami wyrywano wnętrzności i przywiązanego do pala spalano na stosie – co zapewne ucieszyłoby Hiszpanów, gdyby o takiej karze za przewinienia seksualne wiedzieli. Homoseksualista aktywny był grzebany żywcem. Liczne warianty kaźni dotyczyły sodomitów, transwestytów oraz uprawiających zoofilię – dewiację szczególnie rozpowszechnioną na górzystych terenach Peru.

Dopiero przybycie do Nowego Świata bardziej obiektywnych historyków hiszpańskich dało dowód prawdzie, iż moralność Indian niewiele ustępowała europejskiej, a funkcjonowanie prawa w ich państwach – pomijając małą wartość życia ludzkiego – było wręcz perfekcyjne. Cieza de León donosił, że imperium Inków (dla zachowania zasad moralności, po dokonaniu inwazji na plemiona będące potomkami kultury Mochica), dokonało spustoszenia wśród sodomitów, których wymordowano tak radykalnie, że na 15 kobiet pozostał przy życiu jeden mężczyzna. Ten niewątpliwy historyczny fakt dowodzi, że władcy Inków nie aprobowali żadnych odstępstw od kodeksu etycznego, a wszelkie formy łamania tabu seksualnego, były równie ostro tępione, jak za czasów starotestamentowych w Izraelu. Z pism Ciezy wynika, że monarchie inkaskie opierały swoją trwałość na prostej zasadzie pracy dla dobra wszystkich i trwałości małżeństwa, którego głównym celem było płodzenie jak najliczniejszego potomstwa. Prawo nikomu z dorosłych nie pozwalało pozostawać w stanie wolnym, a troska o zwiększenie liczby mieszkańców stała się obsesją władców i kapłanów, chociażby ze względu na konieczność dostarczania wciąż nowych żywych ofiar Słońcu.

50 kobiet na mężczyznę
Nadśmiertelność mężczyzn, wynikająca również ze zgonów w wyniku prowadzenia nieustannych wypraw wojennych oraz wykonywania krwiożerczych procedur religijnych, zaowocowała wydaniem praw, w których co znaczniejsi obywatele pod rygorem surowych kar poza własnym haremem musieli dodatkowo obsługiwać seksualnie 50 kobiet. W tym zakresie praktyczność demograficznych zabiegów środkowo- i południowoamerykańskich władców pobiła na głowę bezskuteczne lamenty rzymskiego Senatu, przerażonego widmem nieustannego zmniejszania się populacji wolnych obywateli, w wyniku którego zawiadywanie miastem przeszło w ręce obcokrajowców i wyzwoleńców.

Z różnych przyczyn w obu tych kulturach, jakże od siebie odległych, finał był ten sam. Prawa inkaskie starannie regulowały całokształt problemów demograficznych. Każdy obywatel pierwszą żonę otrzymywał z nadania władcy, a metodę tę powiela współcześnie sekta Koreańczyka Moona. Głosi on autorytatywnie, że gwarantuje najlepszy dobór małżonków, którzy nie znając się wcześniej, przychodzą na zbiorową uroczystość zaślubinową, gdzie prorok dobiera ich w pary poprzez dar osobliwej charyzmy, gdyż w kosmicznej Księdze przemian widzi dalszy ich los.

Poligamia mająca instytucjonalną rangę w wielu kulturach, istniała również wśród Azteków i Majów oraz Inków, a haremy Władcy Słońca przewyższały liczbowo istniejące w innych krajach. Procedury naboru przypominały te dokonywane w Arabii, Indiach czy Chinach w okresie panowania Wielkich Mogołów. Podobne były również problemy haremowe, prawdopodobnie istnieli eunuchowie, stojący na straży cnoty mieszkanek. Tysiące najpiękniejszych dziewcząt dostarczanych władcom wpierw starannie edukowano, część umieszczano w haremach, inne oddawano do świątyń Słońca, gdzie w dzień asystowały przerażającym rytuałom, odgrywając w nich rolę podobną rzymskim westalkom. Istnieją również dowody, że w wielu wypadkach służyły w nocy szybką pomocą seksualną dla elit, a kwestia obligatoryjnego zachowywania przez nie dziewictwa była wymagalna bardziej de iure niż de facto.

Autorka korzystała z książki „Tajemnice starodawnej medycyny i magii” Jana Niżnikiewicza, wydanej przez Wydawnictwo TowerPress.

fot. 123
fot. 123

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.