stocznia600
Redakcja
06/12/2019

Kobiece oblicze Stoczni Gdańskiej

Kobiety w Stoczni Gdańskiej stanowiły ok. 25 proc. załogi a ich głos był mocno słyszalny. Dbały nie tylko o sprawne funkcjonowanie zaplecza tego potężnego zakładu przemysłowego, ale w duchu komunizmu wykonywały też ciężkie zawody. Pracowały m.in. jako spawaczki czy suwnicowe.

Pierwsze skojarzenia ze Stocznią Gdańską to produkcja statków na skalę przemysłową i upadek komunizmu. Tymczasem niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że było to także miejsce, w którym niezwykle ważną rolę odgrywały kobiety. Nie tylko prowadziły przedszkola czy żłobki dla dzieci załogi, gotowały w stołówce, czy obsługiwały punkty gastronomiczne.

Kobiety w jednym z największych polskich zakładów przemysłowych epoki komunizmu wykonywały prace biurowe, kadrowe, administracyjne. Pracowały jako sprzątaczki i jako animatorki kultury. Stanowiły ok. 25% załogi, dlatego ich głos był mocno słyszalny w murach Stoczni Gdańskiej. Nierzadko parały się także ogromnie obciążającymi zadaniami.

- Kobiety wykonywały prace uzupełniające do zadań mężczyzn, jednak tylko pozornie były to lżejsze zajęcia. Często miały one ogromnie destrukcyjny wpływ na zdrowie. Wystarczy wspomnieć chociażby suwnicowe, które spędzały nawet osiem godzin dziennie w kabinie wielkości metr na metr pod samym dachem przykrytym papą, od czego stalowa konstrukcja ekstremalnie się nagrzewała i ciężko było wytrzymać. Praca w halach produkcyjnych była bardzo uciążliwa także na dole, ponieważ wszędzie unosił się kurz, odpady unosiły się do góry i były wdychane przez pracowników i pracownice. To wszystko dostawało się do płuc i często kończyło się, np. pylicą – mówi Tomasz Błyskosz, kierownik oddziału terenowego Narodowego Instytutu Dziedzictwa w Gdańsku.

Kobiety w walce o prawa pracowników

Kobietą, która trwale zapisała jest w historii stoczni, jest Anna Walentynowicz. Niepozorna tyko z pozoru. Zaczynała jako spawacz, a następnie suwnicowa. Ze swoich zadań wywiązywała się niezwykle sumiennie: szybko zaczęła przekraczać zakładane normy produkcyjne, przez co otrzymała tytuł przodowniczki. Jednak sławę wśród stoczniowców zdobyła dzięki temu, że wielokrotnie wstawiała się za swoimi współpracownikami i pisała pisma do dyrekcji, w których domagała się poprawy warunków zatrudnienia oraz walczyła o ich prawa. W 1978 roku brała udział w zakładaniu związków zawodowych, przez co stała się ofiarą szykan ze strony kierownictwa zakładu i służb bezpieczeństwa. Jej zwolnienie 8 sierpnia 1980 roku zapoczątkowało strajki, podczas których powstała Solidarność. Jednym z żądań robotników w negocjacjach z szefostwem było przywrócenie Walentynowicz do pracy.

- Niestety, nie zachował się budynek, gdzie Anna Walentynowicz wykonywała swoje obowiązki, natomiast na terenie stoczni, w budynku 42 A można zobaczyć suwnicę, na której pracowała Pani Anna oraz specjalnie obejrzeć wystawę na jej temat. Dzięki temu na własnej skórze można poczuć, w jakich ciężkich warunkach to wszystko się odbywało – opowiada Błyskosz.

Życie kobiet w stoczni nie było łatwe. Zarabiały niewiele. Pracowały w ciężkich warunkach. Aby się utrzymać często brały nadgodziny. A mimo to były wyjątkowe. Miały siłę by walczyć o lepszy świat.

Stocznia Gdańska warta UNESCO!

W 2020 roku Stocznia Gdańska będzie jedynym polskim kandydatem do wpisania na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Narodowy Instytut Dziedzictwa, który koordynuje projekt, chce zarazić ideą wszystkich Polaków i zachęcić ich do kibicowania tej inicjatywie. Dlatego instytucja zainicjowała kampanię „Stocznia Gdańska na listę UNESCO”! Jej celem jest opowiedzenie o historii kolebki Solidarności w nowoczesny sposób.

Źródło i zdjęcia: Archiwum Cyfrowe w Gdańsku

stocznia600
stocznia600

Komentarze Dodaj komentarz (1)

  1. Dagmara 11/12/2019 23:22

    CytujSkomentuj

    Wspaniałe kobiety. Takie niezwykłe w swej codziennej zwykłości. Warto właśnie takie sylwetki pokazywać a nie pompowaną sztucznie przez media goliznę czy brak kultury. Brawo i cześć ich pamięci.

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.