123nowekobieta9
Redakcja
19/01/2012

Zwykłość pożądana

Andżelika nie może być po prostu specjalistką ds. sprzedaży. A Marcin nigdy nie będzie tylko inżynierem odnawialnych źródeł energii. Przemek też chce być zwyczajny, ale żeby to pokazać, musiał sam przejechać całą Polskę na wózku inwalidzkim. Armand nie pragnie niczego więcej, jak właśnie owej „zwykłości”

Ich niepełnosprawność definiuje ich tożsamość. Zamiast w CV, pracodawca zawsze najpierw popatrzy na wózek. Zresztą, każdy najpierw patrzy na wózek… Albo na to, że ktoś jest niewidomy. Żeby na niepełnosprawnego ktoś popatrzył najpierw jak na człowieka, a nie na kalekę, potrzeba dokonywać rzeczy niezwykłych. I to cały paradoks niepełnosprawności – żeby być zwykłym, trzeba niejednokrotnie zrobić albo osiągnąć coś, co wielu pełnosprawnym nie mieści się nawet w głowie…

Autostrad budował nie będę
Przemka na wózku posadził wypadek, który on i jego dziewczyna – Basia mieli na trasie do Warszawy, pewnego czerwcowego poranka w 2003 roku. Mężczyzna latami walczył o to, żeby być przeciętnym człowiekiem, z przeciętnymi problemami, widzianym przez pryzmat tego, jaki jest, a nie tego, jaki stał się po wypadku.
Akceptacja własnej niepełnosprawności przyszła późno, bo po trzech latach leżenia bez ruchu i prośbie do śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego o eutanazję. Tak naprawdę nie była to prośba o śmierć, a desperackie błaganie o życie. Po wewnętrznej walce z samym sobą, Przemek dał w końcu życiu drugą szansę. I jedyne, o czym marzył, to… bycie na powrót zwykłym człowiekiem…
Aby pokazać swoją zwykłość, postanowił przejechać na wózku Polskę wszerz. Tak po prostu. Z okazji tego, że Polska została współorganizatorem Euro 2012.
– To nie jakiś przesadny patriotyzm. To ludzki i kibicowski odruch, żeby zrobić coś dobrego. Pokazać Europie, że jesteśmy, mamy wspaniałą historię i równie wspaniałych ludzi, pełnych wytrwałości, pasji i poświęcenia – mówił w rozmowach z mediami, które zaczęły się nim interesować, kiedy ruszył w swoją podróż. – Dróg i stadionów w tym stanie nie pomogę budować. A dusza kibica nie pozwala siedzieć bezczynnie – tłumaczył cierpliwie.
Przemkowi brakowało kogoś, kto mógłby go wesprzeć w realizacji planu. Znalazł Annę Dymną, która pomogła w załatwieniu lekarza i rehabilitacji. Na swoim wózku, którym może sterować prawie bezwładną ręką, ruszył w podróż po Polsce. Był rok 2007. Wyprawę planował kilka miesięcy. Za jego wózkiem jechał samochód z prowiantem, jego bratem, rehabilitantką i Basią.
Wtedy się nie udało, mężczyzna trafił do szpitala, bo w drodze pojawiły się kłopoty ze zdrowiem, nad którymi nie dało się zapanować, ale Przemek się nie poddał. Latem 2008 r. spróbował ponownie. Udało się. Przejechał ponad tysiąc kilometrów ze Słubic do Zosina. Stał się sławny. Pisały o nim gazety, media internetowe, mówili o nim w radiu, pokazywali go w telewizji. A on powtarzał wszystkim, że nie robi niczego niezwykłego. Po prostu żyje. Jak każdy inny człowiek. – Gdyby to pan przejechał Polskę wszerz, to czy inni dziennikarze zrobili by z pana bohatera? – zapytał jednego z dziennikarzy podczas jednej z konferencji prasowych. – Nie – odpowiedział tamten. – No widzi pan, nie jestem żadnym bohaterem. Jestem zwykły.

Cały artykuł do przeczytania w VIII numerze EksMagazynu. Już w Empikach w całej Polsce!

123nowekobieta9
123nowekobieta9

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.