zelitiqikona
JJ
13/06/2012

Usuwamy tłuszcz z Osteomedem!

Nasza czytelniczka wypróbowała innowacyjny zabieg CoolSculpting by Zeltiq, dzięki któremu w nieinwazyjny, bezbolesny i całkowicie bezpieczny sposób można trwale pozbyć się niechcianych fałdek z brzucha, bioder czy kolan. Partnerem konkursu jest Ośrodek Medyczny Osteomed. Przeczytaj relację z zabiegu!

Zabieg Zeltiq przeznaczony jest dla osób, które marzą o skutecznym pozbyciu się zbędnej tkanki tłuszczowej, ale nie chcą poddawać się inwazyjnym procedurom i zabiegom chirurgicznym. Idealnie nadaje się dla pań i panów, którzy chcą pozbyć się miejscowo nagromadzonego tłuszczu – znienawidzonej fałdy na brzuchu, kilku nadprogramowych centymetrów w biodrach, fałdek na plecach czy tzw. „bryczesów” z okolic kolan. Jest polecany osobom, które nie są w stanie pozbyć się nadmiernej tkanki tłuszczowej pomimo stosowania diety i ćwiczeń.

Zeltiq, wynalazek z USA, robi furorę w gabinetach medycyny estetycznej. Jakie są jego zalety? Jest bezbolesny, nieinwazyjny, bezpieczny dla organizmu, nie wymaga żadnej rekonwalescencji. I co najważniejsze – jest bardzo skuteczny. Trwale usuwa tkankę tłuszczową. W trakcie jednego zabiegu jej ilość zmniejsza się nawet do 25 proc. Zeltiq nie powoduje też efektu jo-jo.

Zamrożony tłuszcz
W majowo-czerwcowym numerze EksMagazynu ogłosiliśmy konkurs, w którym główną nagrodą był zabieg CoolSculpting by Zeltiq ufundowany przez krakowski Ośrodek Medyczny Osteomed. Szczęśliwa wybranką została pani Katarzyna, która chce pozbyć się fałdy z brzucha. Dzięki uprzejmości Osteomedu nasza Czytelniczka otrzymała również gratis dwa przyłożenia na boki bioder. Zabieg poprzedził dokładny wywiad lekarski i rozmowa na temat przebiegu zabiegu.


Pracownice Ośrodka Medycznego Osteomed:  dr Kinga Szlachcic-Wyroba (z lewej) i Bożena Podgórska. U góry nasza Czytelniczka, Pani Kasia.

- Mamy stałą liczbę komórek tłuszczowych. Do piątego roku życia te komórki się mnożą, a potem, do końca życia zostaje ich tyle samo. Kiedy tyjemy, komórki rosną, a kiedy chudniemy, ich liczba maleje. Wciąż mamy ich jednak tyle samo – tłumaczyła dr Kinga Szlachcic-Wyroba, anestezjolog z Ośrodka Medycznego Osteomed. – Komórka tłuszczowa w 90 proc. składa się z ogromnej kropli tłuszczu. Zabieg Zeltiq działa właśnie na tę kroplę tłuszczu, która pod wpływem zimnej temperatury z głowicy ulega krystalizacji. Kiedy tłuszcz zmienia się w kryształki siłą rzeczy zwiększa się ich objętość, podobnie jak zwiększa się objętość zamarzniętej wody w szklance. Te kryształki powodują następnie zniszczenie błony komórkowej, a cała komórka się rozpada. Temperatura wytwarzana przez urządzenie w trakcie zabiegu wynosi trochę więcej niż 0 stopni Celsjusza. Dzięki temu nie wpływamy na komórki skóry, komórki mięśniowe ani na komórki innych narządów. Zeltiq jest więc całkowicie bezpieczny – dodała dr Kinga Szlachcic-Wyroba.

Godzina relaksu
Jak wygląda zabieg? Najpierw robi się zdjęcia miejsc, które mają być poddane działaniu zimna. Wszystko po to, by po upływie przepisowych dwóch miesięcy móc porównać ilość tkanki tłuszczowej i ocenić efekty zabiegu. Następnie, mierzy się grubość tkanki tłuszczowej i dobiera odpowiedniej wielkości głowicę. Potem na skórę pacjentki nakładany jest żelowy okład. Po tych przygotowaniach można zacząć właściwy zabieg. Próżniowy aplikator zasysa tkankę (można to porównać do zasysania skóry w trakcie stawianie baniek) i przytrzymuje ją pomiędzy dwoma panelami chłodzącymi.


Pani Kasia zaczęła przygodę z Zeltiqiem od brzucha. Do zdjęć ubrała specjalne spodenki, a po pomiarach tkanki tłuszczowej pielęgniarka Bożena Podgórska dobrała odpowiednią głowicę i przyłożyła ją do skóry.
-    Po zabiegu komórki ulegają rozpadowi. Jest naukowo dowiedzione za jednym przyłożeniem możemy pozbyć się do 25 proc. tkanki tłuszczowej. Każde następne przyłożenie to 25 proc. tego co zostało. Przyłożenie głowicy zawsze dajemy na wybrane pole. Głowica obejmuje fałd skóry z tkanką tłuszczową i zasysa go. Po kilku minutach formowania fałdu w głowicy, klientka może czuć mrowienie, ale po tym czasie wszelkie nieprzyjemne odczucia znikają. Można spać, rozmawiać przez telefon. Nie ma z tym żadnego problemu – mówiła dr Kinga Szlachcic-Wyroba.

Zadowolona mina pani Kasi mówiła sama za siebie. – Czuję lekkie mrowienie, ale nic poza tym. Już nie mogę doczekać się efektów zabiegu!
Dr Kinga Szlachcic-Wyroba wyjaśniała tymczasem, co dzieje się po zamrożeniu komórek. – Zabieg na to samo miejsce można powtórzyć po dwóch miesiącach. Tyle czasu potrzeba na rozpad komórek i usunięcie ich z organizmu. Dzięki temu, że jest to proces rozciągnięty w czasie nie ma problemu z wzrostem cholesterolu we krwi. U niektórych efekty widać nieco wcześniej. Po zabiegu do końca dnia skóra może być lekko zaczerwieniona i pozbawiona czucia. To minie. Do około dwóch tygodni miejsce poddane zabiegowi może być delikatnie tkliwe. Na kilka dni mogą pojawić się drobne siniaczki, ale szybko znikają – zapewniła.
Po zdjęciu głowicy skóra poddana zabiegowi jest lekko „zamrożona”. Pielęgniarka wykonuje krótki masaż, który jest ostatnim etapem zabiegu. Pani Kasia mogła od razu pójść do domu i wrócić do swych zajęć. Więcej zdjęć w naszej galerii na Facebooku.
Joanna Jałowiec

zelitiqikona
zelitiqikona

Dodaj komentarz

Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.